UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl

  • Bolid syberyjski

    Astronauci
    1 1 1 1 1 Rating 3.67 (3 Votes)

    30 czerwca 1908 roku dziesiątki tysięcy mieszkańców środkowej Syberii mogły obserwować niezwykłe zjawisko przyrody. Wczesnym rankiem tego dnia pojawiła się na niebie oślepiająco biała kula, która z nadzwyczajną szybkością mknęła z południowego wschodu na północny zachód. 

    czytaj więcej

  • Eksformacja

    Moloch

    Image    Eksformacja — nie ma takiego terminu. Jest mi jednak potrzebny dla skrótowego ukazania różnicy pomiędzy nowym a dotychczasowym zakresem znaczenia wyrażenia eksplozja informacji. „Eksplozja” pochodzi od łacińskiego explodo, oznaczającego (mniej więcej) odrzucenie. W samej rzeczy chodzi o wybuch, który rozpręża i tym samym od- czy też rozrzuca materiał (wybuchowy, ale tutaj to omal masło maślane), tak że substancja zdolna do takiej przemiany chemicznej w ułamkach sekund rozprzestrzenia się (gwałtownie), ażeby zająć przestrzeń wiele tysięcy razy większą od jej pierwotnej, niewybuchłej postaci.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Człowiek z Marsa
    1 1 1 1 1 Rating 3.57 (7 Votes)

    Ulica wrzała. Łoskot nadziemnych pociągów, klaksony aut, grzechot rozpędzonych trolejbusów, dzwonki sygnałów i potężny gwar ludzkich głosów kipiały w granatowym powietrzu, poprzerzynanym na strzępy ciemności snopami świateł wszystkich barw i odcieni. Tłumy przelewały się na kształt węży bez końca, wypełniając szczelnie chodniki, jaskrawiejąc w kwadratach świateł okien wystawowych i zapadając w półmrok domów. Świeżo zwilżony asfalt syczał pod setkami opon samochodowych. Oślizłe czarne i srebrne cielska długich maszyn migały jedne za drugimi.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Eden
    1 1 1 1 1 Rating 3.88 (8 Votes)

    W obliczeniach był błąd. Nie przeszli nad atmosferą, ale zderzyli się z nią. Statek wbijał się w powietrze z grzmotem, od którego puchły bębenki. Rozpłaszczeni na legowiskach czuli dobijanie amortyzatorów, przednie ekrany zaszły płomieniem i zgasły, poduszka rozżarzonych gazów, napierająca na dziób, zatopiła zewnętrzne obiektywy, hamowanie było niedostateczne i opóźnione. Sterownię napełnił swąd rozgrzanej gumy, pod prasą deceleracji ślepli i głuchli, to był koniec, ale nawet tego nie mógł żaden pomyśleć, nie starczyło wszystkich sił, aby unieść klatkę piersiową, wciągnąć oddech, robiły to za nich do ostatka pracujące tlenopulsatory, wtłaczały w nich powietrze jak w pękające balony. Nagle grzmot ucichł.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Głos Pana
    1 1 1 1 1 Rating 4.00 (5 Votes)

        Zawładnąwszy nową siedzibą, wziąłem się do rozmyślań. Rozumowałem mniej więcej tak: Kultura to coś zarazem koniecznego i przypadkowego, jak wyściółka gniazda, schronienie przed światem, mały przeciwświat, na który ten wielki wyraża milczącą zgodę, zgodę obojętności, bo nie ma w nim odpowiedzi na pytania o dobro i zło, urodę i szpetotę, prawa i obyczaje. Język, wytwór kultury, jest jak szkielet gniazda, spaja wszystkie cząstki wyściółki i jednoczy je w kształt, który zamieszkującym gniazdo wydaje się konieczny. Jest odwołaniem do tożsamości istot zagnieżdżonych, mianownikiem ich wspólnoty, niezmiennikiem podobieństwa, więc ustaje tym samym tuż za brzegiem owej subtelnej konstrukcji.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Kongres futurologiczny
    1 1 1 1 1 Rating 4.70 (20 Votes)

        9 IX 2039. Obiad z mecenasem Crawleyem w małej restauracji włoskiej („Bronx”) bez jednego robota czy komputera. Znakomite chianti. Podawał nam sam szef kuchni, musiałem chwalić, chociaż nie znoszę ciasta w takich ilościach, nawet z zielem bazyliszka. Crawley to typ prawnika w wielkim stylu, bolejący nad upadkiem sztuki obrończej: krasomówstwo nie popłaca już, skoro decyduje rachuba punktów karnych. Zbrodnia nie sczezła jednak tak całkowicie, jak sądziłem. Stała się raczej niedostrzegalna.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Niezwyciężony
    1 1 1 1 1 Rating 4.43 (49 Votes)

        „Niezwyciężony”, krążownik drugiej klasy, największa jednostka, jaką dysponowała baza w konstelacji Liry, szedł fotonowym ciągiem przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru. Osiemdziesięciu trzech ludzi załogi spało w tunelowym hibernatorze centralnego pokładu. Ponieważ rejs był stosunkowo krótki, zamiast pełnej hibernacji zastosowano pogłębiony sen, w którym temperatura ciała nie opada poniżej dziesięciu stopni. W sterowni pracowały tylko automaty.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Pokój na Ziemi
    1 1 1 1 1 Rating 4.83 (29 Votes)

    -T-I-C-H-Y — U-w-a-g-a — t-i-c-hy — t-u b-a-z-a — a-w-a-r-i-a — s-a-t-e-l-i-t-y — a-w-a-r-i-a — f-o-n-i-a — z-a-r-a-z — w-r-ó-c-i — c-z-e-k-a-j — t-i-c-h-y.

        Wysiadł więc satelita z tych trojańskich, które utrzymywały między nami łączność. Zaraz go naprawią, a jakże, pomyślałem z przekąsem. Odpowiedzieć nie mogłem, nie mając jak. Po raz ostatni spojrzałem na popalone szczątki, na białe w słońcu ruiny zabudowań po przeciwnej stronie zagłębienia między wydmami, powiodłem oczami po czarnym niebie, szukając w nim na próżno mikropów i na chybił trafił ruszyłem ku ogromnej, wypukłej fałdzie skalnej, która wynurzała się z piasków niby szare cielsko gigantycznego wieloryba.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Powrót z gwiazd
    1 1 1 1 1 Rating 4.09 (32 Votes)

        Chciałem postawić nogę na stopniu, ale nie było go. Między metalowym kadłubem a krawędzią peronu ziała metrowa szczelina. Tracąc równowagę, nie przygotowany na taką pułapkę, dałem niezgrabnego susa i, już w powietrzu, poczułem chwytający mnie jakby od dołu strumień niewidzialnej siły, tak że przepłynąłem nad pustką i zostałem miękko postawiony na białej nawierzchni, która poddała się elastycznie. Musiałem, lecąc, mieć niezbyt mądrą minę — poczułem kilka rozbawionych spojrzeń, tak mi się przynajmniej wydało, zawróciłem szybko i poszedłem wzdłuż peronu. Pocisk, którym przybyłem, spoczywał w głębokim łożu, oddzielony od krawędzi peronów nie zabezpieczonym niczym rozziewem. Niby niechcący zbliżyłem się do tej pustki i powtórnie uczułem niewidzialną sprężystość, która nie dała mi wykroczyć poza biały brzeg. Chciałem szukać źródła tej osobliwej siły, ale nagle jakbym się ocknął: byłem na Ziemi.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Szpital Przemienienia
    1 1 1 1 1 Rating 3.00 (2 Votes)

        Po trzech tygodniach Trzyniecki przeniósł się na oddział Kautersa. Przed rozpoczęciem pracy złożył nowemu przełożonemu wizytę. Otworzył mu chirurg w zbyt przestronnej, granatowej bonżurce ze srebrnymi naszywkami. Stefan przeprosił go i niósł jeszcze swoje przemówienie przez ciemny przedpokój do mieszkania, gdzie umilkł, osłupiały.   

        Pierwsze było wrażenie brązu przełamanego czernią i drgającym fioletem. Z sufitu zwieszały się jakby różańce wyschłych, blado zabarwionych łusek, podłogę zaścielała czarno-pomarańczowa smyrna w wypełzłe gondole? płomienie? salamandry? Ściany znikały pod sztychami, obrazami w czarnych ramach i wąskimi jak kapliczki szafkami, tęczującymi szkłem, o nóżkach z rogów bawolich.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Śledztwo
    1 1 1 1 1 Rating 3.67 (3 Votes)

        Sheppard podszedł do biurka, wydobył spod książek czarne metalowe pudełko z papierosami i podsunął je gościowi. Sam też zapalił i zaczął chodzić od drzwi ku oknu, zasłoniętemu ciężką brunatną portierą. Milczenie trwało długo, aż Gregory znużył się śledzeniem kroczącej miarowo postaci.

        — Postanowiłem dać panu tę sprawę — odezwał się nagle Sheppard, nie przystając.

        Gregory nie wiedział, co mówić. Czuł wypity alkohol i zaciągał się tak mocno papierosem, jakby dym miał trzeźwiące właściwości.

        — Będzie ją pan prowadził sam — podjął tonem orzeczenia Sheppard. Nie przestając chodzić, z ukosa spojrzał na siedzącego w kręgu lampy.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Wysoki Zamek
    1 1 1 1 1 Rating 3.67 (3 Votes)

        Powiedziałem już, jak wcześnie nauczyłem się czytać i pisać. Preparowałem piękne, ozdobne laurki dla ojca i matki, ozdobione mnóstwem kwiatuszków rysowanych, a i pierwsze lektury były typowe, zwyczajne — wierszy, takich jak o komarze, bajek; kiedy już po wojnie wpadł mi w rękę jakiś zbiór wierszyków dla dzieci, w których rozpoznałem lekturę sprzed trzydziestu kilku lat, zdumiewało mnie, czego też w nich nie odkrywałem jako sześcioletni chłopiec. Jakieś dramaty nieprawdopodobne i niewyrażalne, emocje, już teraz wcale we mnie z sobą nie sąsiadujące, zadziwienia i strachy, ale też i śmieszności, czaiły się dla mnie wtedy w zbiegu najniewinniejszych słów.

    czytaj więcej

  • Fragment utworu

    Dialogi
    1 1 1 1 1 Rating 3.83 (6 Votes)

    FILONOUS: Wybornie. Wyobraź sobie, Hylasie, że musisz dziś umrzeć, albowiem znajdujesz się we władzy pewnego tyrana, który postanowił solennie cię uśmiercić, a ma po temu wszystkie możliwości. Czas twej egzekucji wyznaczony został na siódmą rano. O szóstej, to znaczy teraz właśnie, dręczony smutkiem i trwogą, udajesz się na ostatnią przedśmiertną przechadzkę, spotykasz mnie i opowiadasz mi o swym nieszczęściu.

    Czy zgadzasz się przyjąć taki wstęp do dysputy o owej wyobrażonej sytuacji, w której ty będziesz skazanym na śmierć, a ja — przyjacielem twym, pragnącym ci pomóc, a zarazem wynalazcą machiny do wskrzeszania z atomów?

    czytaj więcej

  • Humor mój jest infernalny

    Sława i fortuna. Listy do Michaela Kandla
    1 1 1 1 1 Rating 3.00 (2 Votes)

    Kraków, 24 marca 1972

    Drogi Panie,...Ma Pan rację — oczywiście humor mój jest infernalny. O to właśnie szło, inaczej, myślę, lektura byłaby już nadto odpychająca. Lukier dowcipu osładza pigułkę tylko w momencie jej połykania, potem pozostaje gorycz, której, nie muszę chyba Pana zapewniać o tym, nie wymyśliłem sobie prywatnie, bo pochodzi ona raczej z zewnątrz, tj. ze świata, w jakim żyjemy. Tak: Dostojewski jest może najbliższym mi duchowo pisarzem, chociaż jest to bliskość choroby, nieszczęścia, piekła, zmory i wreszcie widma mogiły, a nie jakaś inna. Cytaty z Dostojewskiego można znaleźć w moich Dialogach chociażby (z Wyznań człowieka z lochu 1 np.). Co się tyczy Pana głodu Absolutu... głód ten znam chyba, ale jestem prywatnie przeświadczony o tym, że nie można go zaspokoić, bo Absolut nie istnieje w postaci do przyjęcia; w pewnym sensie jedyny Absolut, albo jedyny „model” Boga, jaki mogę serio zaakceptować, jest Bogiem oo. Destrukcjanów z 21. podróży Tichego, bo wyznania wiary tam zawarte są, tj. były pisane z najwyższą powagą, na jaką w ogóle mnie stać. W Filozofii przypadku nie brak explicite wyrażonych zastrzeżeń, o czym ta książka NIE JEST, co w niej pominięte, a mianowicie praktycznie w całości — estetyczna problematyka, problematyka przeżycia przedmiotu estetycznego, ponieważ uważam, że jej się metoda moja nie ima, tak że tu nie może być mowy o różnicy zdań między nami — po prostu milczałem świadomie na ten temat, który wydaje mi się niedyskursywny w całości.

    czytaj więcej

  • Iluminacja i mózg

    Krótkie zwarcia
    1 1 1 1 1 Rating 3.67 (3 Votes)

    Image

        Odczuwał ją Einstein — ową moc, która przyciąga ludzi do kościołów, skłania ich do modlitwy, świętych tańców i spełniania rozmaitych rytuałów. Podobne przeżycia bywają naszym udziałem w wysokich górach czy nad morzem. Ale czym one są? Czy to obecność Boga, dotknięcie transcendencji, czy też mistyczny ekwiwalent tak zwanego déja vu, trik odgrywany przez nasz umysł?

        Pytanie to otwiera artykuł w „New Scientisť’, referujący badania Andrew Newberga, specjalisty od neurofizjologii z Uniwersytetu Pensylwanii w Filadelfii. Newberg zafascynowany jest biologią zjawisk religijnych. Przyznaje, że jako uczony pojmuje dziwaczność swej roli. Zadawano mu często pytanie, czy sam jest osobą szczególnie religijną, czy też raczej cynikiem, który postawił sobie za cel dowieść, że Boga nie ma; on jednak odżegnuje się od podobnych kategorii.

    czytaj więcej

  • Padalec

    Dyktanda

    Najszlachetniejszym spośród kręgowców jest padalec. Żywi się on jajecznicą. Niektóre padalce mają nogi, ale tak małe, że niedostrzegalne gołym okiem. Padalec zamierzający przepłynąć ocean kuca na plaży i koncentracją woli powoduje wyrośnięcie na grzbiecie masztów i żagli. Istnieją padalce o takiej sile charakteru, że doprowadzają do przemiany kiszek w silniki odrzutowe. Jak wiadomo, padalce nie szybują w przestworzach, ponieważ im na tym nie zależy. Słuch mają tak bystry, że słyszą dźwięki na kilka godzin przed ich rozlegnięciem się. Wzrok padalca jest zabójczy dla skorpionów i małży. Pewne szczepy indiańskie wykorzystywały przenikliwy wzrok padalców do wiercenia dziur w deskach. Padalec brzydzi się ludźmi, lecz chętnie zjada małpy oraz starszych chłopców robiących błędy ortograficzne.

    czytaj więcej

  • Pasja filozofowania

    Tako rzecze... Lem

    S.B.: Kiedy rozmawialiśmy o Golemie, który będąc tak piekielnie mądrą istotą, staje przecież w końcu przed barierą dalszych możliwości poznania, pomyślałem sobie, że jest jednak coś ponurego w tej ciekawości pchającej nas do przodu jakby po to tylko, by raz po raz objawiać nam w pełni własne ograniczenia. Nasza rozmowa też w końcu jest jakąś egzemplifikacją sytuacji z tej książki: ja zadaję Panu pytania trochę jak doktor Creve, a Pan trochę jak Golem peroruje nad moją głową — czasem odpowiadając, czasem mówiąc do siebie. Obaj stukamy do jakichś drzwi wiedzy, które na różnych poziomach są dla nas pozamykane i obawiam się, że słychać przede wszystkim kołatanie.

    S.L.: Istotnie, pewnych granic, które dane są naszemu myśleniu, przekroczyć nie można i niewątpliwie może to rodzić jakieś poczucie smutku. Nie uważam jednak tego — jak Pan to nazwał — kołatania za czynność jałową. Golem, który jest najwyższym spotęgowaniem mojego umysłu, rzeczywiście dociera do jakichś granic i doprawdy nie wie już, co może być dalej. Te fantastyczne opowiadania o jego Wysokiej Rodzinie w Rozumie i przypuszczalnych pracach umysłowych, którym się ona oddaje, stwarzały mi bardzo urokliwy pejzaż. Samo już pokazywanie otchłannych tajemnic posiada pewien walor poznawczy, a być może i dla innych to cząstkowe — bo na niższym poziomie — wkraczanie w bardzo wysoką zagadkę jest zajęciem sensownym. Pańska obecność tutaj jest najlepszym dowodem właśnie takiej oceny wysiłku poznawczego, gdyż inaczej, zamiast tłuc się nocnymi pociągami, leżałby Pan brzuchem do góry, poszedł na wspinaczkę lub robił tysiąc innych przyjemniejszych rzeczy. Odsłanianie tego, co zakryte, również dla mnie godne jest bardzo wielkiej fatygi, nawet przy świadomości ogromnego ryzyka i nieuchronności popełniania uproszczeń, błędów i głupstw.

    czytaj więcej

  • Podróże do Rosji

    Sex Wars

        Część wspomnień, którymi z p. St. Beresiem w rozmowach wspólnych się dzieliłem, WL krakowski wydał, z tym że pierwsza część książki powstawała za „Solidarności”, tej najwcześniejszej, a druga w stanie wojennym i cały rozdział onych rozmów, Polski dotyczący, musiał polecieć w diabły, nie zostało mi nic ani na papierze, ani w pamięci. Pozostało tylko kilka wspomnień przypominających, jak to u mnie, zdjęcia migawkowe. Honorowali mnie Rosjanie silnie w tamtej Moskwie. Wysocki, okropnie już wtedy zachrypnięty biedak, ze zdartymi strunami głosowymi, śpiewał mi Niczejnaja ziemla i inne komponowane przez siebie piosenki; tu się niechronologicznie z Wysockim łączy obraz, jak na jego świeżo usypanym grobie w Rosji młodzi ludzie łamali i roztrzaskiwali gitary, obraz ten był bardzo przejmujący, bo Wysocki stał się, chcąc nie chcąc, symbolem. Śpiewał mi też Galicz, który zginął ponoć od rażenia prądem już w paryskim mieszkaniu, przy czym do jego gitary przysunięto w tym mieszkaniu prywatnym zdjętą z widełek telefoniczną słuchawkę, ażeby ktoś w innym mieszkaniu moskiewskim także mógł Galicza słuchać.

    czytaj więcej

  • Podstawy fantomatyki

    Summa Technologiae

        Problem, który nas czeka, brzmi: jak stwarzać rzeczywistości dla bytujących w nich istot rozumnych, w żaden sposób nieodróżnialne od normalnej rzeczywistości, ale podległe odmiennym niż ona prawom? Wstępem niejako do tego zadania jest skromniejsze, od którego zaczniemy. Czy można — spytamy — stworzyć rzeczywistość sztuczną, zupełnie do naturalnej podobną, ale nie dającą się niczym od niej odróżnić? Temat pierwszy — to stwarzanie światów; drugi — złudzeń. Ale złudzeń doskonałych. Nie wiem zresztą, czy można je nazwać tylko złudzeniami. Proszę osądzić.

        Gałąź badana zwać się będzie fantomatyką — jest ona przedprożem właściwej inżynierii kreacyjnej. Zaczniemy od eksperymentu, który, zaznaczmy to od razu, do fantomatyki właściwej nie należy.

        Pewien człowiek, siedząc na werandzie, patrzy w ogród i jednocześnie wącha trzymaną w ręku różę. Kolejno utrwalamy (np. zapisujemy na taśmie magnetofonowej lub tp.) serie impulsów, biegnących jego wszystkimi nerwami.

    czytaj więcej

  • Polowanie na kurdle

    Dzienniki gwiazdowe
    1 1 1 1 1 Rating 4.46 (24 Votes)

       Instrukcja dla cudzoziemców

       Kurdel jako zwierzyna łowna stawia najwyższe wymagania tak walorom osobistym, jak i sprzętowi myśliwego. Ponieważ zwierzę to w trakcie ewolucji przysposobiło się do opadów meteorytowych, wytworzywszy pancerz nie do przebicia, na kurdle poluje się od środka.

       Do polowania na kurdle niezbędne są:
       A) w fazie wstępnej - pasta podkładowa, sos grzybowy, szczypiorek, sól i pieprz;
       B) w fazie właściwej - miotełka ryżowa, bomba zegarowa.

       I. Przygotowanie na stanowisku.
       Na kurdle poluje się z przynętą. Myśliwy, natarłszy się wprzód pastą podkładową, kuca w bruździe ściorgu, po czym towarzysze posypują go z wierzchu drobno pokrajanym szczypiorkiem i przyprawiają do smaku.
       II. W tej pozycji należy oczekiwać kurdla. Gdy zwierz zbliży się, trzeba, zachowując spokój, chwycić oburącz bombę zegarową trzymaną między kolanami. Głodny kurdel łyka zwykle od razu. Jeżeli kurdel nie chce brać, można go dla zachęty delikatnie poklepać po języku. Gdy grozi pudło, niektórzy radzą dodatkowo się posolić, jest to jednak krok nader ryzykowny, gdyż kurdel może kichnąć. Mało który myśliwy przeżył kichnięcie kurdla.
       III. Kurdel, który wziął, oblizuje się i odchodzi. Po połknięciu myśliwy niezwłocznie przystępuje do fazy czynnej, tj. za pomocą miotełki otrzepuje z siebie szczypiorek i przyprawy, aby pasta mogła swobodnie rozwinąć swe działanie przeczyszczające, po czym nastawia bombę zegarową i oddala się możliwie szybko w stronę przeciwną tej, z której przybył.
       IV. Opuszczając kurdla, należy uważać, by spaść na ręce i nogi i nie potłuc się.

       U w a g i. Używanie przypraw ostrych jest wzbronione. Również wzbronione jest podkładanie kurdlom bomb zegarowych nastawionych i posypanych szczypiorkiem. Postępowanie takie jest ścigane i karane jako kłusownictwo.

    czytaj więcej

  • Przybysz

    Solaris
    1 1 1 1 1 Rating 4.40 (43 Votes)

    O dziewiętnastej czasu pokładowego zeszedłem, mijając stojących wokół studni, po metalowych szczeblach do wnętrza zasobnika. Było w nim akurat tyle miejsca, aby unieść łokcie. Po wkręceniu końcówki w przewód wystający ze ściany, skafander wydął się i odtąd nie mogłem już wykonać najmniejszego ruchu. Stałem — czy raczej wisiałem — w powietrznym łożu, zespolony w jedną całość z metalową skorupą.

    Podniósłszy oczy, zobaczyłem przez wypukłą szybę ściany studni i, wyżej, schyloną nad nią twarz Moddarda. Znikła zaraz i zapadła ciemność, bo z góry nałożono ciężki ochronny stożek. Słyszałem ośmiokrotnie powtórzony świst motorów elektrycznych, które dociągały śruby. Potem — syk wpuszczanego do amortyzatorów powietrza. Wzrok przywykał do ciemności. Widziałem już seledynowy kontur jedynego wskaźnika.

    — Gotów, Kelvin? — rozległo się w słuchawkach.

    — Gotów, Moddard — odpowiedziałem.

    — Nie troszcz się o nic. Stacja cię odbierze — powiedział. — Szczęśliwej drogi!

    czytaj więcej

  • Rozmowa I

    Świat na krawędzi

    O pracowitym dzieciństwie, lwowskiej Arkadii i życiu poza czasem.

    Kiedy czyta się ,,Wysoki Zamek”, książkę o Pańskim dzieciństwie, wchodzi się w obszar poza czasem i historią. Nie ma prawie odbicia wydarzeń zewnętrznych, jest zamknięty świat pasji dziecięcego bohatera. Czy to cecha właściwa odbiorowi rzeczywistości przez dziecko, czy też Pańska szczególna właściwość?

    – Chętnie przyjmę, że nie jestem całkiem normalny. Opowiem anegdotę – późna sprawa, ale rzuca światło wstecz.

    czytaj więcej

  • SETI

    Fiasko
    1 1 1 1 1 Rating 3.33 (3 Votes)

    Kajuty fizyków znajdowały się na czwartej kondygnacji. Umiał już poruszać się na „Eurydyce”. Przestudiował plan całego statku, tak niepodobnego do tych, którymi latał. Nie rozumiał wielu nazw i przeznaczenia dziwnych urządzeń rufowego członu, bezludnego i odciętego od reszty kadłuba potrójnymi grodziami. Gąsienicowy moloch wskroś i wzdłuż przeszywały tunele komunikacyjne, istna sieć podziemna walcowato rozciągłego miasta. W jego mięśniach spoczywała pamięć wędrówek w korytarzach ciasnych, owalnych w przekroju lub krągłych jak studnie, w których przychodziło płynąć w nieważkości, od czasu do czasu pomagając sobie lekkim pchnięciem, aby uczynić właściwy zwrot przy skręcie, a w towarowcach do ładowni można się było dostać i prościej, szybem klimatyzacyjnego przedmuchu, wystarczyło włączyć sprężarkę i mknęło się w szumie niemal prawdziwego wiatru, a nogi zawieszone w powietrzu zdawały się niepotrzebnym szczątkowym narządem, z którym nie wiadomo, co robić.

    czytaj więcej

  • Smoki prawdopodobieństwa

    Cyberiada
    1 1 1 1 1 Rating 4.56 (63 Votes)

    Trurl i Klapaucjusz byli uczniami wielkiego Kerebrona Emtadraty, który w Wyższej Szkole Neantycznej wykładał przez czterdzieści siedem lat Ogólną Teorię Smoków. Jak wiadomo, smoków nie ma. Prymitywna ta konstatacja wystarczy może umysłowi prostackiemu, ale nie nauce, ponieważ Wyższa Szkoła Neantyczna tym, co istnieje, wcale się nie zajmuje; banalność istnienia została już udowodniona zbyt dawno, by warto jej poświęcać choćby jedno jeszcze słowo.

    czytaj więcej

  • Tchórz

    Dyktanda
    1 1 1 1 1 Rating 4.23 (82 Votes)

    Królem zwierząt jest tchórz, także śmierdzielem zwany. Żadnemu zwierzęciu w dżungli nie ustępuje z drogi, lecz widząc przeciwnika, bohatersko tył nadstawia, na muszkę bierze i razi. Stare słonie tak są wrażliwe na śmierdziela, że go błagają na klęczkach, aby przestał. Pyton oraz boa dusiciel smród dobrze znoszą, ponieważ na widok cuchnącego króla puszczy nosy sobie zatykają winniczkami. Czasem jednak potężne tęchliny przemagają, a wąż, jęty szałem, sam się kąsa i od jadu umiera. Tylko ludzie chodzący w gumiakach są na tchórza niewrażliwi. Żona śmierdziela rzadko używa perfum oraz służby domowej. W kwestii, czym się śmierdziele żywią, nauka milczy. Znany jest tylko ich nałóg spożywania ogórków kiszonych z chałwą. Zauważywszy śmierdziela, należy albo uciekać, albo śmierdzieć jak tylko się da. Osoby krzepkie, rozwinięte i zuchwałe w pojedynkach takich nieraz zwyciężają króla puszczy.

    Posłuchaj dyktanda w wykonaniu Stanisława Lema: tchórz

    czytaj więcej

  • Wątróbka z cebulką

    Dyktanda
    1 1 1 1 1 Rating 4.13 (120 Votes)

    Wątróbka z cebulką krótko smażona, byle nie gorzka od żółci, jest zakąską doskonałą. Aby ją przyrządzić, należy kupić samochód i pędzić nim póty, aż się kogoś przejedzie. Wątróbkę, nieboszczykowi niepotrzebną, z wnętrzności wyjmujemy i wkładamy do lodówki. Trupa wyrzucamy lub stawiamy w zbożu jako stracha na wróble. Z wątróbki osób starszych tylko pasztet się udaje, ponieważ jest łykowata. Najlepsze są wątróbki młodych chłopców jeżdżących zwykle na rowerze. Najwygodniej dopaść takiego, który nie ma hamulców ani bieżnika. Wątróbki tak zdobytej nie rzuca się na wrzący tłuszcz, lecz spłukuje kwaskiem, a mając na podorędziu bułkę, z móżdżka wyrabia się farsz. Dobry jest też chłopiec na zimno w galarecie (z chrzanem). Trzeba go tylko dobrze oskrobać, aby nie zgrzytał w zębach. Są kucharze zalecający nerkówkę, lecz bywa ciężkostrawna. Małe dzieci wolno spożywać tylko w dni postu.

    Posłuchaj dyktanda w wykonaniu Stanisława Lema: wątróbka z cebulką

     

    czytaj więcej

  • Wstęp

    Obłok Magellana
    1 1 1 1 1 Rating 3.67 (3 Votes)

        Jestem jednym z dwustu dwudziestu siedmiu ludzi, którzy opuścili Ziemię, wyruszając poza granice Układu Słonecznego. Osiągnęliśmy zamierzony cel i teraz, w dziesiątym roku podróży, rozpoczynamy drogę powrotną.

        Pocisk nasz osiągnie niebawem szybkość przechodzącą połowę szybkości światła, a jednak miną lata, zanim z mroków wynurzy się niedostrzegalna teraz przez najsilniejsze teleskopy Ziemia jako błękitny pyłek wśród gwiazd.

        Przywieziemy wam kroniki wyprawy, cały nie przejrzany i nie uporządkowany jeszcze ogrom pierwszego doświadczenia, wiernie utrwalony w mechanicznej pamięci naszych automatów.

        Przywieziemy wam dzieła naukowe niezmiernej wagi, powstałe w czasie lotu. Otwierają one nowe, nie przeczuwane, bezkresne obszary poszukiwań w głębi Wszechświata.

    czytaj więcej

  • Zagadka

    Zagadka
    1 1 1 1 1 Rating 4.68 (25 Votes)

        Ojciec Cynkan, Doctor Magneticus, siedział w swej celi i poskrzypując, gdyż umyślnie się nie maścił gwoli umartwienia, studiował komentarz Chlorfantego Omnickiego, mając na uwadze słynny ustęp szósty „O stworzeniu robotów”. Doszedł właśnie końca wersetu o zaprogramowaniu Wszechrzeczy i wodził w skupieniu wzrokiem po kartach, pokrytych barwnymi iluminacjami, wyjawiającymi, jak Pan, szczególnie upodobawszy sobie wśród metali żelazo, tchnął w nie ducha, gdy do celi wszedł cicho Ojciec Chlorjan i stanął skromnie u okna, nie chciał bowiem przeszkadzać znakomitemu teologowi w medytacjach.

    czytaj więcej

  • Życie na Ziemi

    Dzienniki gwiazdowe
    1 1 1 1 1 Rating 3.67 (6 Votes)

    Image   [...] Był to wielki dzień dla Andrygonów; we wszystkich szkołach odbywały się właśnie egzaminy maturalne. Jeden z przedstawicieli rządu spytał, czy nie zechcę uświetnić matury moją obecnością; ponieważ przyjęto mnie nadzwyczaj gościnnie, nie mogłem prośbie tej odmówić. Jakoż prosto z lotniska pojechaliśmy pidłakiem (są to duże, beznogie płazy, podobne do wężów, używane tam powszechnie jako wierzchowce) do miasta. Przedstawiwszy mnie licznie zgromadzonej młodzieży i nauczycielom jako czcigodnego gościa z planety Ziemi, przedstawiciel rządu opuścił zaraz salę. Nauczyciele usadowili mnie na honorowym miejscu przy żerwie (rodzaj stołu), po czym przerwany egzamin toczył się dalej. Uczniowie, podekscytowani moją obecnością, zrazu jąkali się, mocno zmieszani, ale dodawałem im otuchy serdecznym uśmiechem, a temu i owemu podpowiedziałem właściwe słowo, tak że pierwsze lody wnet prysnęły. Pod koniec odpowiadali coraz lepiej. W pewnej chwili przed komisją egzaminacyjną stanął młody Andrygon, porosły wzdręgami (rodzaj ostryg, używanych jako ubranie) tak ślicznymi, jakich dawno nie widziałem, i jął odpowiadać na pytania z nieporównaną elokwencją i swadą. Słuchałem go z przyjemnością, konstatując, że poziom nauki jest tu wcale wysoki.

       Wtem egzaminator zapytał:

       - Czy kandydat potrafi udowodnić, dlaczego życie na Ziemi jest niemożliwe?

    czytaj więcej