Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl
Obłok Magellana
Obłok Magellana – główne dzieło fantastyki naukowej pierwszej połowy lat pięćdziesiątych – przez wiele lat nie był przez autora wznawiany, choć z punktu widzenia polityki nie tak wiele można mu dziś zarzucić. Jeśli darujemy mu obowiązkowy dydaktyzm, pozostanie dziś jeszcze lekturą budzącą żywe zainteresowanie, jako pierwsza tak szczegółowo (od strony techniki, a też i psychologii członków załogi) obmyślana historia kosmicznej eksploracji i przygody Kontaktu.
Komentarz Lema
Wstęp
Jestem jednym z dwustu dwudziestu siedmiu ludzi, którzy opuścili Ziemię, wyruszając poza granice Układu Słonecznego. Osiągnęliśmy zamierzony cel i teraz, w dziesiątym roku podróży, rozpoczynamy drogę powrotną.
Pocisk nasz osiągnie niebawem szybkość przechodzącą połowę szybkości światła, a jednak miną lata, zanim z mroków wynurzy się niedostrzegalna teraz przez najsilniejsze teleskopy Ziemia jako błękitny pyłek wśród gwiazd.
Przywieziemy wam kroniki wyprawy, cały nie przejrzany i nie uporządkowany jeszcze ogrom pierwszego doświadczenia, wiernie utrwalony w mechanicznej pamięci naszych automatów.
Przywieziemy wam dzieła naukowe niezmiernej wagi, powstałe w czasie lotu. Otwierają one nowe, nie przeczuwane, bezkresne obszary poszukiwań w głębi Wszechświata.
Daleka podróż
Z Obłokiem Magellana, drugą wydaną w formie książkowej powieścią Stanisława Lema, łączy mnie związek osobisty. W roku 1954, jako siedmioletni malec, natrafiłem na nią w numerach „Przekroju”, przechowywanych przez przyjaciółkę mojej matki, u której mieszkaliśmy w czasie wizyty w Warszawie. Odcinki, które wpadły mi w ręce, były w nastroju dość makabryczne, bo przedstawiały wnętrza sztucznego księżyca „Atlantydów” — z jego przytłaczającą atmosferą, zasuszonymi trupami itd., co na długie lata sprawiło, że science fiction jawiła mi się jako wyjątkowo przykra odmiana horroru. Ci, którzy jednak w tamtych latach przeczytali Obłok w całości, i mieli pewnie zazwyczaj nieco więcej ode mnie lat, dlatego wśród czytelników powieść cieszyła się znaczną popularnością.