Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl
Cyberiada
Cyberiada i Bajki robotów to zabawny melanż tradycyjnej baśni i literatury science fiction, z konstruktorami w roli czarowników i cudami, które są tam tylko niebywale rozwiniętą inżynierską sprawnością. Ale chciwi, okrutni, żądni władzy królowie przyszli już z naszej rzeczywistości. Tak samo jak pośród nas, żyją tam naiwni uzdrawiacze świata, którzy sądzą, że starczy jednego pomysłu, aby zbawić ludzkość. W państwach robotów nic z tego nie wychodzi; podobnie — powiada Lem — byłoby i u nas, bo zło, tak jak i (na szczęście) dobro, nie daje się ze świata wykorzenić. Dlatego też bajki będziemy sobie opowiadać zawsze.
Komentarz Lema
Pewne walory Cyberiady biorą się ze zjawiska, które bym nazwał kontrapunktowością w języku umieszczoną — kontrapunktowością polegającą na przeciwstawianiu sobie różnych poziomów języka i różnych stylów. A więc: w wywodzie z lekka archaicznie podstylizowanym zjawiają się terminy stricte fizykalne, i to supernajświeższej daty (ujeżdżacze — ale trzymają w ręku lasery; lasery — ale mają kolby, etc). Styl się tedy słowom poniekąd sprzeciwia, słowa się archaicznemu otoczeniu dziwią; to jest w gruncie rzeczy zasada poetyckiej roboty („dziwiące się sobie słowa”). Chodzi bodaj o to, żeby „żadna strona” nie mogła definitywnie zwyciężyć. żeby nie mogła się rzecz przeważyć ani w kierunku fizyki, ani w kierunku archaiczności — w zdecydowany sposób, lecz żeby balans trwał, żeby trwała ta jakaś oscylacja. Powoduje to rodzaj „rozdrażnienia” czytelniczego, którego rezultaty winny być komizmem wyczuwanym, a nie, zapewne, irytacją...
Sława i fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla
Smoki prawdopodobieństwa
Trurl i Klapaucjusz byli uczniami wielkiego Kerebrona Emtadraty, który w Wyższej Szkole Neantycznej wykładał przez czterdzieści siedem lat Ogólną Teorię Smoków. Jak wiadomo, smoków nie ma. Prymitywna ta konstatacja wystarczy może umysłowi prostackiemu, ale nie nauce, ponieważ Wyższa Szkoła Neantyczna tym, co istnieje, wcale się nie zajmuje; banalność istnienia została już udowodniona zbyt dawno, by warto jej poświęcać choćby jedno jeszcze słowo.
Czy Kosmos jest śmieszny
Gdyby ktoś chciał wskazać utwory najbardziej dla pisarstwa Lema charakterystyczne, stanowiące jego specialité de la maison, wybór padłby pewnie na Cyberiadę wraz z wcześniejszymi Bajkami robotów. Co więcej, wybór taki z biegiem lat staje się coraz bardziej zgodny z rządzącym w literaturze duchem czasu. Fantastyczne opowieści o spotkaniach z Innością przenoszą się bowiem z wolna z regionów hipotez i projektów w regiony gier intertekstualnych. Lem i tutaj — jak to zwykle bywało — wyprzedził swoją epokę i nawiązał do nurtów literackich, które w fantastyce dopiero po latach miały stać się rzeczywistością.
Trurl i Klapaucjusz
Dwaj genialni, nieustannie rywalizujący ze sobą wielcy Konstruktorzy, którzy materię są w stanie zmusić do wszystkiego, a oswojone kwarki trzymają w klatkach z fotonów. Ich techniczna omnipotencja jest prawdziwie magiczna, jednak zawsze opiera się na solidnych naukowych podstawach. Prowadzą kosmiczny warsztat, skutecznie reklamując swoje usługi za pomocą gigantycznego banneru: pierwsze słowo złożyli z samych błękitnych olbrzymów, inne zaś utworzyli z pomniejszego drobiazgu gwiezdnego. Swojej pracy oddają się z absolutną pasją i zamiłowaniem, gotowi przyjąć każde, nawet najtrudniejsze i najbardziej absurdalne zlecenie. Czasem spotyka ich czarna niewdzięczność ze strony nieuczciwych klientów, którzy nie potrafią zrozumieć, że "elektryczność, jony, atomy i inne precjoza, używane do budowania maszyn, kosztują jak wszyscy diabli": zdarza się, że - aby uniknąć zapłaty - zleceniodawcy próbują pozbawić Konstruktorów ciągłości obwodów.
Maszyna Trurla
Konstruktor Trurl zbudował raz ośmiopiętrową maszynę rozumną, którą, kiedy skończył najważniejszą pracę, pociągnął najpierw białym lakierem; potem narożniki pomalował liliowo, przypatrzył się z daleka i dorobił jeszcze mały deseń na froncie, a tam, gdzie można sobie było wyobrazić jej czoło, położył lekki pomarańczowy rzucik i, bardzo zadowolony z siebie, pogwizdując od niechcenia, niejako z czczego obowiązku rzucił sakramentalne pytanie, ile jest dwa razy dwa?
Maszyna ruszyła. Najpierw zapaliły się jej lampy, zajaśniały obwody, zahuczały prądy jak wodospady, zagrały sprzężenia, potem rozżarzyły się cewki, zawirowało w niej, rozłomotało się, zadudniło i tak szedł na całą równinę hałas, aż Trurl pomyślał, że trzeba będzie sporządzić jej specjalny tłumik myślowy.
Elektrycerze i cyberchanioły
Stanisław Barańczak
"Nurt" nr 8, 1972
W wypadku Lema neologizm określonego typu stanowi zawsze model całego świata przedstawianego w utworze i nawet ideologii tego utworu. Tak jest i tym razem. Obydwa zjawiska, które cechują kontaminanację anachroniczną — kontrastowość "historyczna" zestawianych członów i ich ścisłe "zazębienie" wzajemne — są w "Bajkach" a zwłaszcza w "Cyberiadzie" wiernym odwzorowaniem tego wszystkiego, co "dzieje się" na wyższych poziomach struktury utworu.
Słowo ma wszelkie właściwości dzieła, pisał kilkadziesiąt lat temu A. Potiebnia. W "formie wewnętrznej" pojedynczego słowa dadzą się dostrzec w skondensowanej formie zjawiska i procesy, które w odpowiednio zwielokrotnionych i uszczegółowionych postaciach objawiają się na wyższych "poziomach" tekstu: w sferze stylu, kompozycji, ideologii nawet. Rzecz jasna, teza Potiebni jest — jak pisano o tym wielokrotnie — skrajna i nie zawsze sprawdzalna. Istnieją wszelako takie wypowiedzi literackie, w których "forma wewnętrzna" słowa — nie każdego oczywiście: raczej pewnej klasy słów wyraziście się wyodrębniających i powtarzanych szczególnie często — istotnie staje się czymś w rodzaju miniaturowego modelu całego dzieła, włącznie z jego najbardziej rozległymi perspektywami filozoficznymi. Przypomnijmy sobie choćby Leśmiana z jego ni to archaizmami ni to neologizmami, łączącymi to, co przeszłe, i to, co przyszłe — a z drugiej strony obecną w tej poezji bergsonowską koncepcję czasu jako trwania; Tuwimowski "Bal w Operze", gdzie słowo celowo "amputowane" (jak choćby słynne "IDEOLO") jest znakiem streszczającym w sobie krytykę zdeprawowanego języka i myślenia; przypomnijmy sobie Peipera, Przybosia, Białoszewskiego...
Jaki śmieszny Lem!
Stanisław Grochowiak
"Nurt" 1965
Trurl i Klapaucjusz dotarli do kresu ludzkich możliwości, wszystko stało się dla nich możliwe. Wszystko - i nadal bardzo niewiele. W technicystycznym raju robotów pozostały odwieczne waśnie ludzkiego rodzaju — tyranie i zbrodnie, przesądy i banialuki, niskie instynkty i wysokie sublimacje.
Lem spróbował, po Mrożku, który hołduje pastiszowi jako wytrawny humorysta. Lem sięgnął do językowych źródeł staropolszczyzny w celu najbardziej zaskakującym. Szok, jaki pod względem językowo-stylistycznym wywołuje "Cyberiada", jest na tyle gwałtowny, aby nie rzec: brutalny, że w pierwszej chwili budzi wątpliwości, co do rangi samego zabiegu. Przez długi czas nie opuszcza czytelnika wrażenie, iż ma do czynienia z łatwizną, z artystyczną demagogią. Cóż bowiem łatwiejszego w sztuce, niż bawić się przeciwnościami; cóż bardziej ponętnego i tandetnego zarazem, niż dzieje przyszłej ery robotów opowiadać językiem zaprzeszłym, kontuszową prozą szlacheckiej gawędy?
Nota wydawnicza
Pierwsze trzy opowiadania (Jak ocalał świat, Maszyna Trurla, Wielkie lanie) z Cyberiady ukazały się w roku 1964 w tomie Bajki robotów. Cyberiada została opublikowana po raz pierwszy w Wydawnictwie Literackim w roku 1965.
Kolejne wydania:
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967 (poszerzone o Bajki robotów)
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972 ( poszerzone o Bajki robotów)
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978 ( poszerzone o Bajki robotów)
- Verba, Chotomów 1990 (poszerzone o Bajki robotów)
- Interart, Warszawa 1995 (poszerzone o Bajki robotów)
- Świat Książki, Warszawa 1998
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001 (poszerzone o Bajki robotów)
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002
Bajki robotów zostały opublikowane po raz pierwszy w Wydawnictwie Literackim w roku 1964. Kolejne wydania:
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967 (w tomie Cyberiada)
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972 (w tomie Cyberiada)
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978 (w tomie Cyberiada)
- Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1983
- „Książnica”, Katowice 1989
- Verba, Chotomów 1990 (w tomie Cyberiada)
- Nasza Księgarnia, Warszawa 1995
- Interart, Warszawa 1995 (w tomie Cyberiada)
- Siedmioróg, Wrocław 1996
- Siedmioróg, Wrocław 1998
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001 (w tomie Cyberiada)
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005
- Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008