Nasz świat ma już po prostu inne perspektywy, inne otwarł przestrzenie, niż te, w których mordowali się bohaterowie Kafki. Tamte nie uległy ani trochę unieważnieniu: po prostu garb nasz powiększył się.
Kraków, 4 lipca 1974
Drogi Panie*,
odpowiadam na list Pana z 17.6. Odnoszę wrażenie, że nie mówimy jednak o tym samym. Musiałbym wywalić traktat, żeby własne poglądy uporządkować i ostro wyrazić, na te sprawy: polityki, wiedzy, zła. Curriculum Kafki znamy. Jego ojciec...
A teraz, przeskakując na właściwą płaszczyznę dyskursu: władza może być totalna i mimo to może pozostać siłą czysto względem człowieka zewnętrzną. To przeżyłem w kraju, podczas okupacji; można było zginąć od przypadkowego kaprysu jakiegoś Niemca. Władza totalna, która nie pozostaje zagrożeniem z zewnątrz, to już całkiem inny świat. Władza taka nie może się objawiać po prostu jako fakt istnienia bezwględnej, nagiej przemocy. Musi mieć za sobą jakąś ideę, np. być jakoby wcieleniem Procesu Historycznego. To, jak ona wtedy poprzez rzeczników tej idei działa, już potroszę wyklarowano, ale nie to, jak wpływa na swych przeciwników. Słowa Hamleta, "mógłbym być zamknięty w skorupie orzecha a jednak być panem niezmierzonych przestrzeni", implikujące wolność wewnętrzną, tracą wtedy ważność. To już nie jest partykularyzacja stosunku dominacji i submisji ("Ojciec-dziecko", "nauczyciel-uczniowie"). W jednym tylko utworze Kafki, jak w błyskawicy, otwarł się ten przestwór: w "Kolonii Karnej". O, doprawdy nie trzeba mnie przekonywać, kim był Kafka, i co mu zawdzięczamy. Niemniej, w "Zamku" czy w "Procesie" ludzie mogą być po hamletowsku wewnętrznie wolni. Chociażby na chwilę. Oficer w "Kolonii Karnej" natomiast, ten spokojny, rzeczowy technolog tortury, jest przywidzeniem, które się spełniło. Ale z tego mimo wszystko nie wynika, że poza Kafkę wyjść nie można (Pan poprzednio pisał o tym, że usiłuję wyjść poza Gombrowicza). Przeświadczony, w końcu, o
...