UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl

1 1 1 1 1 Rating 1.00 (1 Vote)

Powieść Lema nazwana jest przez wydawcę "fantastyczno-naukową". Przyjrzyjmy się filozofii Astronautów.

Akcja Astronautów rozgrywa się w 2003 roku. Ludzie się dowiadują, że spadła na Ziemię rakieta, a po odcyfrowaniu zapisków z rakiety okazuje się, że tajemniczy Wenusjanie chcą naszą planetę skolonizować. Grozi wielkie niebezpieczeństwo. Wenusjanie chcą zniszczyć wszystko, co żywe na Ziemi. Jedną z możliwości ratunku jest zniszczenie planety Wenus. Drugą - o wiele ryzykowniejszą - próba porozumienia się z wrogiem. Ludzie z 2003 roku, ludzie z epoki komunizmu, z humanitarnych pobudek postanawiają oszczędzić napastników, żeby wyperswadować "obco-planetnikom" (nie jest to najszczęśliwszy nowotwór) ich brzydki postępek, wysyłają na Wenus rakietę. Ale do rokowań nie dochodzi, bo ekipa uczonych nie znajduje już na Wenerze żywych istot. W ostatnim momencie przed zbrodniczą napaścią na Ziemię spotyka Wenusjan zasłużona kara za ich niecne, w stosunku do naszej planety, zamysły; wybuchają wśród nich spory, i energia atomowa, która miała zniszczyć Ziemię, użyta przez którąś z walczących stron, niszczy życie na Wenus.

Tak to wygląda w uproszczeniu. Oczywiście, że streszczenie zuboża ale nieraz zetknięcie ze szkieletem dzieła pozwala dostrzec jego wiązanie wewnętrzne, logiczności i nielogiczności.

W wypadku naszego międzyplanetarnego konfliktu, na podstawie szkicu, nie sugerującego wartościami estetycznymi, łatwiej zorientować się w istocie pewnego wypaczenia książki Lema. Polega ono na przeniesieniu spraw tylko i wyłącznie między ludźmi zachodzących, na szersze tło. Przy zachowaniu humanistycznego, moralnego charakteru konfliktu - powstaje alegoria. Podobna alegorią są np. bajkizwierzęce, gdzie lew reprezentuje dzielnego, a osioł - głupiego człowieka. Człowiek do tych opowiadań wprowadzony bywa rzadko, zawsze jako typ charakterystyczny i odgrywa drobną rolę. Twórcy ludowi instynktownie zdawali sobie sprawę z wyjątkowości tej postaci.

W książce Lema dobrze zorganizowane społeczeństwo reprezentuje nasza ziemska ludzkość, z źle zorganizowane - społeczeństwo Wenusjan. Zachodzący pomiędzy nimi konflikt jest społecznym, a więc tylko między ludźmi możliwym, konfliktem. Przerzucając te sprawy w przestrzeń międzyplanetarną, rozsądzając te ludzkie z nieludźmi spory obiektywnego stanowiska, autor zmusza nas niejako do wyskoczenia ze skóry. Alegoria przezeń stworzona nie rzutuje się logicznie na nasz, tylko i wyłącznie ludzki byt. Zamiast konkretnej moralności, ziemskiej i bliskiej nam, mówimy o moralności międzyplanetarnej, obowiązującej wszelkie stwory obdarzone inteligencją. Dlatego książka Lema sugeruje jakąś ponadludzką, uniwersalną moralność.

Zdarzyło mi się słyszeć w autobusie rozmowę wracających z pracy robotników. Mówili o książce Lema. Podobała im się, tylko hipoteza, że to owady dokuczają Ziemi, nie przekonywała ich, śmieli się z mrówek, w stosunku do których obowiązuje humanitarna łagodność. Autor oszczędził sobie próby z mrówkami, ale to nie ratuje jego koncepcji.

Społeczeństwo Wenusjan nie ginie z jakichś określonych przyczyn wewnątrz-społecznych. Wenusjanie chcieli napaść na Ziemię i za to ponoszą zasłużoną karę. Ale na takie postawienie sprawy nie można się zgodzić. Nie wierzymy w solidarność wszelkich inteligencji, natomiast związani jesteśmy gatunkową, ludzką solidarnością. Jeżeli Wenusjanie chcieli skolonizować planetę dlatego, że nie mieli już surowców na swojej planecie, nie byli w owych abstrakcyjnych kategoriach międzyplanetarnej moralności ani grzeszni, ani karygodni. Podobieństwo do imperialistów jest tu naciągane, a analogia - sztuczna. Jedynie antropomorfizowanie Wenusjan może tę koncepcję uratować. Jeżeli sprawa dzieje się między ludźmi, i ludźmi którzy kiedyś z Ziemi na Wenus przybyli, rabunkową gospodarką zniszczyli tę planetę i w łupieżczych zamiarach kierują się ku macierzy - możemy jakoś odczuć ten planetarno-moralny konflikt. Ale na tę równie śmiałą jak absurdalną fantazję Lem się nie waży. I chociaż bardzo starannie unika opisu Wenusjanina, brakuje jednak w książce centralnej postaci, ponieważ zdajemy sobie sprawę z jej wewnętrznych sprzeczności i niepokoimy się: jak autor z tej trudnej próby wyjdzie (kiedy ratuje się "unikiem", jesteśmy zawiedzeni jak przy lekturze książki kryminalnej, gdy zamiast wyjaśnienia tajemniczych i sprzecznych poszlak dowiadujemy się, że śledztwo wstrzymano... Ci Wenusjanie muszą być ludźmi, a jeżeli nimi nie są, moralna problematyka tej książki staje się zbyt wyszukanym, fałszywym konceptem.

Wróćmy jeszcze do spraw pozornie drugoplanowych.

W książce Lema uczeni, najlepsi przedstawiciele komunistycznego społeczeństwa - ledwie coś wiedzą o okresie walki, poprzedzającym ich wspaniałą epokę. Nasze czasy to "rozgardiasz", "nieporządek", któremu szczęśliwie położono kres. Jedna tylko tradycja jest dla uczonych żywa - tradycja wielkich uczonych wszystkich epok, od Euklidesa do Einsteina. O wielkich bojownikach naszej epoki nie wspominają nigdy. Dlatego są nieprzekonywający i niszczą tak pieczołowicie zbudowaną fikcję nie tylko wtedy, kiedy zwracają się do siebie per - weź pan...

W sprawach najdonioślejszych dla całej ludzkości zapadają decyzje w duchu szlachetnego humanitaryzmu, i wszystko co się następnie dzieje jest tego humanitaryzmu apoteozą. Mogło to wprawdzie doprowadzić do zagłady ludzkości, ale dobra opatrzność w ostatniej chwili karze Wenusjan za ich złość. Cóż, filozoficznej głębi - Astronauci nie sięgają. To nie jest dzieło tej miary, co Wehikuł czasu Wellsa - nieubłaganie logiczna wizja społeczeństwa kapitalistycznego, gdybyśmy mu dali rozkwitnąć. Astronauci - jest to utwór pisany z ogólno-humanistycznych pozycji, ale dlatego właśnie brak mu ostrości i nie sięga on głębi prawdziwego humanizmu.

Zofia Woźnicka "Nowa Kultura" nr 14, 1951 rok