
Spinając w jeden tom Wejście na orbitę i Okamgnienie, redaktorzy Dzieł Lema dokonali osobliwego eksperymentu: połączyli felietonistykę pisarza z lat pięćdziesiątych z ostatnią spośród napisanych przezeń książek eseistycznych, która ukazała się w roku 2000. Można powiedzieć, że stało się tak po prostu dlatego, że obie pozycje zostały przez dotychczasowych edytorów dzieł Lema zapoznane czy zapomniane, co je skazało na przypadkowe sąsiedztwo. Ale – jak to się czasem zdarza w takich wypadkach – ślepy na pozór traf urodził ciekawą książkę. Lem publicystyką parał się niemal od zawsze, przy czym tematyka jego felietonów czy esejów oscylowała pomiędzy zadaniami statecznej popularyzacji wiedzy, refleksją nad literaturą, sztuką i obyczajami oraz komentarzami do wydarzeń aktualnych. Pod tym względem niewiele się w kształcie jego tekstów zmienia i Lema z końca lat stalinowskich łączą solidne więzy z Lemem przełomu tysiącleci, mimo że w międzyczasie tak wiele wokół niego się zmieniło. A jednak Wejście na orbitę dzieli bardzo wiele od Okamgnienia, mało tego: w samym tym wczesnym zbiorze tekstów widoczna jest znacząca ewolucja, w której odbijają się przemiany polityczne.