Solaris jest najsłynniejszą spośród powieści Lema, doczekała się niezliczonej ilości omówień w wielu krajach i językach, należy — jak może żadne inne dzieło literatury polskiej — do ścisłego kanonu swego gatunku: powieści o kontakcie z kosmitami, co oznacza, że żadne kompendium omawiające dzieje światowej fantastyki nie może jej pominąć i zlekceważyć. Dlaczego ona właśnie? Może dlatego, iż udało się tutaj nie tylko stworzyć najoryginalniejszą wizję Innego, jaką zna światowa science fiction, ale też najciekawiej, w sposób najbardziej emocjonujący, przedstawić dramat poznania i jego uwikłanie w literaturę, w nieodłączne dla ludzkiej kultury snucie opowieści.
UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.
Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…
Zrozumiałem
Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl
- Jesteś tutaj:
- Książki
- beletrystyka
- Solaris
- Solaris
Solaris
4.94 out of 5 based on 17 ratings17 user reviews.
Przekonaj się sam
Reviewed by Wojciech Aniszewski on
.
Recenzja jest tekstem w jakimś sensie przedstawiającym "Solaris", zachęcając do zapoznania się z tą powieścią. Przyznaję, że stoję w tym momencie na straconej pozycji, niezdolny do przypomnienia sobie co mnie do zapoznania się z tą książką skłoniło, jak to było "przedtem"... zanim ją poznałem, lub jak można nie uznawać jej za pozycję godną uwagi. Stoję więc w obliczu pewnej zagadki, zagadki Twojego, czytelniku, umysłu. Jednakże zadanie moje jest wykonalne, i wiem to, właśnie dlatego, że jesteś człowiekiem. Wiem, że myślisz, wiem, mniej więcej, jakie są Twoje codzienne uczucia, problemy, znam pojęcia, którymi się posługujesz.
Wiem to, bo jestem jak Ty. Chris Kelvin nie wiedział. Tak jak ja spotykam Ciebie, i on spotkał kogoś, ale pojął rychło, że znajduje się w obliczu zagadki o zgoła innym rzędzie trudności- a o tym, jak ją rozwiązać, i czy w ogóle jest to możliwe, nie miał pojęcia. Spotkał "jego" - Ocean. Nikt "go" nie rozumiał, Chris nie był wyjątkiem. Ów "on" nie mieścił się w żadnej z uknutych dla "niego" definicji, kpił z systematyki. Dowodził Chrisowi, ba!, ludzkości, jak szerokie jest spektrum rzeczy nie objętych pojęciami. Wszystko, co wtedy przeżył Chris w zimnej wśródgwiezdnej rzeczywistości, rozkołysanej rytmem sztucznych dni i nocy, było podobne... Niezrozumiałe. Inne. Spędził dnie bez snu, miotając się w piekle uczuć, w którym zwroty takie jak miłość, zwierzęcy, pierwotny strach, ciekawość, apatia i najpiękniejsze szczęście okazały się mieć znaczenie zupełnie inne, niż mógłby sobie wyobrazić. Gdzie dwie najważniejsze istoty, które spotkał, nie mogły być nazwane osobami, a on sam zwątpił we wszystko bez wyjątku: nawet w to, że istnieje.
Może i Ty wątpisz już, czy rozumiesz, o czym czytasz?
Przekonaj się sam.
..."Solaris" Lema to arcydzieło skończone.
Rating: 5
5
Zrozumieć własny umysł...
Reviewed by Mateusz Fabianiak on
.
Psycholog Kris Kelvin zostaje wezwany do stacji badawczej na planecie Solaris, by wyjaśnić tajemnicze i niepokojące zachowanie jej załogi. Zastani przez niego naukowcy sprawiają wrażenie, jakby utracili kontakt z rzeczywistością, jednak prawdziwy niepokój ogarnia go dopiero wówczas, gdy sam ulega - jak się okazuje - działaniu dziwnej planety i zaczyna widzieć zmarłą przed laty ukochaną.
Tak w skrócie przedstawia się akcja "Solaris", powieści powszechnie uznawanej za najlepszy utwór w dorobku Lema. Jednak sama treść - niezwykle oryginalny pomysł ukazania obcej formy życia, zdaje się przede wszystkim prowokować do medytacji nad prawdziwie ważnym zagadnieniem, jakim jest ludzki umysł. W książce pojawia się szereg pytań, na które czytelnik sam musi sobie odpowiedzieć. Jednak nie jest to wcale takie proste, jak mogłoby się na początku wydawać. Bo jak odnieść się do sytuacji, gdy kocha się kobietę, którą straciliśmy na zawsze, a mimo to dowód jej istnienia mamy tuż przed sobą. Co wtedy zrobić...?
"Solaris" kilkakrotnie próbowano zekranizować. Piszę "próbowano", gdyż powstałe już adaptacje filmowe nie są, moim zdaniem, tak przekonujące jak pierwowzór. I wiem, że nie jest to tylko moja opinia, bo nawet jak powiedział sam mistrz: "To, co potrafi wyrazić dzieło językowe, nie może być oddane żadnym innym sposobem..."
Rating: 5
5
Solaris niezgłębiony
Reviewed by dreg on
.
"Solaris" nie jest książką od której powinno się zaczynać przygodę z s-f.
"Solaris" nie jest również książką do której wraca się z radością po latach.
I chociaż treść i główne wątki zna praktycznie każdy, zanim przewróci pierwsze jej strony, to jednak warto przeczytać tę książkę w całości samemu, w spokoju. Wcale nie dlatego, że po jej lekturze wizja pozaziemskiego życia będzie jedna - niepojęty ocean gdyż nie chodzi tam o pozaziemskie byty, ale, może przede wszystkim, o spojrzenie w siebie. Od "Solaris" nie należy zaczynać przygody z s-f, z uwagi na ryzyko niedocenienia tego dzieła.
Do "Solaris" nie wraca się po latach, bo nie ma takiej konieczności - ta książka zmienia człowieka raz na zawsze, skutecznie.
Rating: 5
5
struktura tajemnicy
Reviewed by J.A.M. on
.
Tym co jest piorunującym atutem książki jest jej klimat. Klimat nieskończonej tajemniczości wyzierającej zewsząd i w każdej chwili. Tajemnicze samobójstwo szefa stacji na planecie Solaris, skrzętnie ukrywani goście dwóch pozostałych członków załogi, sekret z czasów młodości głównego bohatera, a to wszystko rozgrywa się na tle hipertajemnicy - nieodgadnionego Oceanu jakby wszechwiedzącego, wszechpotężnego, ale nieosiągalnego w porozumieniu mimo usilnych ludzkich prób. Perfidny Lem żadnej z tych tajemnic nie wyjaśnia. Jest to dotkliwe, bowiem Autor potrafi z każdej z nich zrobić sekret nie tylko książkowego bohatera, ale każdego z nas.
Także w "Solaris" odnajdujemy jakże charakterystyczne dla Lema rozważania naukowe, które demaskują ułomność ludzkiego rozumowania. Kiedy tylko pojawia się twór wymykający się istniejącym klasyfikacjom cała nauka zapętla się w bezsensownym bełkocie. Przy tym wszystkim dynamika badań nad Oceanem jest opisana tak realistycznie, że gdyby powieść odkopano za setki tysięcy lat można by przypuszczać, że solarystyka istniała naprawdę!
I pośród tych wszystkich filozoficznych pytań to jedno wyjątkowo mocno pobudza emocje Czytelnika: czy człowiek może pokochać kopię (ale jakże wierną!) swojej zmarłej miłości? Tym bardziej, że ona wie o swoim nienaturalnym pochodzeniu, ale tak bardzo chciałaby sprostać!
Autor odkrywa jednak rąbki tajemnic na tyle, byśmy nie mogli zasnąć spokojnie i wciąż szukali odpowiedzi.
Rating: 5
5
Paszkwil
Reviewed by trurlowaty on
.
„Solaris” jest przebraną w kostium powieści sensacyjnej, zupełnie nieprzystającą do prowincjonalnego życia umysłowego kraju swych narodzin, wspaniałą książką filozoficzną sprzed półwieku. Nim wzruszysz ramionami i przestaniesz czytać, przypomnij sobie, jak rzadko to, co najcenniejsze, dostajesz gotowe, przeżute i uformowane w poręczne kęsy. Ta opowieść, jak żadna inna znad Wisły, uwiodła największych artystów Wschodu i Zachodu! To prawda, że trzeba się napracować, żeby zrozumieć Lema.
Kiedy miałem 12 lat, „Solaris” była dla mnie dziwną, odstającą od ulubionej normy science fiction, opowieścią "o kosmosie", "o rakietach" i o milczącym Oceanie Plazmy, któremu niezapowiedzianą wizytę złożyło małpie potomstwo z planety Ziemia. Czytałem nocą, pod kołdrą i z latarką, w starym domu na skraju wsi w Europie Środkowej. Wabiły mnie te, często niezrozumiałe, słowa, jak ćmę, i odpychały zarazem, bo autor marnował oczywiste szanse, więc w książce nie było ani laserowych miotaczy, ani wężowych splotów, ani nawet różanych piersi. Potem, osłupiały, czytałem "Solaris" w warszawskim akademiku. Nadal zdarzało się, że opuszczałem wirtuozerskie opisy (np. ewolucji solarystyki; budowanych z miliardów ton śluzu wizualizacji rzekomych matematyk Obcego; sennych wiwisekcji Krisa Kelvina), a mimo to słowa Lema odzywały się we mnie, głucho, niejasnym przeczuciem, iż nic nie jest takie, na jakie wygląda. Jako tako świadomie przeczytałem tę książkę po kolejnych latach. To prawda: „mrówki też mogą skorzystać ze spotkania z filozofem; pod warunkiem, że filozof będzie martwy”.
„Solaris” jest książką mądrą i piękną.
Odarta z maskujących siatek "Solaris" jest mądrym traktatem o obelżywym Milczeniu Wszechświata. Lem kpi: Kontakt? A o czym niby, i jak, mieliby ze sobą debatować trawa i filozof? Szydzi (np. „recenzją” z Grattenstroma, która tak wryła mi się w pamięć!) z ludzkiej matematyki, logiki, etyki. Ma je za uwarunkowane fizjologią i zmysłami, więc – ułomne, lokalne, a nie absolutne*. Czyż, dopowiadam sobie, ich „dwuwartościowość” (prawda i fałsz; dobro i zło) nie wzięła się stąd, że – z grubsza - dawno temu skok z gałęzi na gałąź Natura także oceniała w kategoriach dwóch wykluczających się stanów (udana ucieczka albo upadek – wprost w rozwartą paszczę)?
Lem drwi zatem, że nim się weźmiemy za gwiazdy, musimy poradzić sobie z własnym ciałem. Nie oszukamy, nie skusimy Obcych wyczesaną sierścią, wybielonymi kłami, purpurą lakierowanych pazurów. Najważniejszym obiektem tego szyderstwa Lema są jednak ludzkie nieokiełznane emocje. Krótko mówiąc, Lem sądzi, że nasze intelektualne triumfy są jak dokonania dwulatka, który na piasku bezkresnej, oceanicznej plaży bazgrze coś patykiem, a kiedy fala zmywa rysunek, tupie, krzyczy ze złości, zapłakany, zasmarkany, zasikany.
Przez chwilę pomyśleć można, że na uwagę Oceanu zasługuje przynajmniej nasze cierpienie. Czyż nie ono właśnie prowokuje w końcu reakcję Oceanu, napromieniowanego rentgenowskim zapisem mózgowych procesów udręczonego Kelvina? Być może. Wątpię jednak, czy ludzkie cierpienie może być dla Obcego ważniejsze od, powiedzmy, cierpienia zbiegłej z pieńka kury, która – z krwawiącym szlauchem zamiast głowy – zatacza się, pędzi na oślep przez podwórko, niemal niwecząc drapieżnej małpy nadzieję Rosołu.
A co się tyczy piękna, znajduję je u Lema w zwięzłości sugestywnych, niemal namacalnych, obrazów (wytarty uporczywym dotykiem metalu stary plastyk futryny; nastrój pełnych zamaskowanego chaosu, przeszywanych niczyim wzrokiem, wnętrz Stacji; falująca miarowo czarnofiołkowa, zwierzęca powierzchnia Oceanu). Piękno jest w „Solaris” także w opisach uczuć, w szczelinach między słowami, które składają się w zdania, jak to, słynne, Kelvina, o „niewzruszonej wierze, że nie minął czas okrutnych cudów”, w całej tej literackiej maszynerii, którą Lem puszcza w ruch z dojrzałym mistrzostwem.
Mądra i piękna książka.
------------------------------------
*„Była to praca, zwrócona – w walce o zrozumienie Pozaludzkiego – przeciw ludziom samym, (...) paszkwil na nasz gatunek, wściekła w swej matematycznej oschłości praca samouka, który (...) w tym swoim głównym, choć ledwo kilkanaście stron liczącym, najniezwyklejszym dziele usiłował wykazać, że najbardziej nawet (...) abstrakcyjne, najszczytniej teoretyczne, zmatematyzowane osiągnięcia nauki (...) zaledwie o krok czy dwa oddaliły się od prehistorycznego, grubozmysłowego, antropomorficznego pojmowania (...) świata. Tropiąc w formułach teorii względności, teorematu siłowych pól, w parastatyce, w hipotezach jedynego kosmicznego pola ślady ciała, to wszystko, co jest tam pochodną i skutkiem istnienia naszych zmysłów, budowy naszego organizmu, ograniczeń i ułomności zwierzęcej fizjologii człowieka, dochodził Grattenstrom do ostatecznego wniosku, iż o żadnym ‘kontakcie’ człowieka z nieczłekokształtną, ahumanoidalną cywilizacją nie może być i nigdy nie będzie mowy.”
Rating: 5
5