UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl

1 1 1 1 1 Rating 4.78 (36 Votes)

Image

Ostatnia obszerna książka z serii przygód Ijona Tichego. Rzecz dzieje się w nieodległej przyszłości, kiedy ziemskie mocarstwa postanowiły wyekspediować swe arsenały i fabryki nowej broni na Księżyc, aby tam ewoluowały samopas, pozostawiając Ziemię w stanie pokoju i dobrobytu. Lęk przed tym, co się z owych arsenałów urodziło, popycha jednak organizacje międzynarodowe do wysłania Ijona lichego w supertajnej misji, aby dowiedział się, co na bezludnym globie zaszło. Bohaterowi zdarza się tam osobliwy wypadek: rozcięcie wielkiego spoidła łączącego półkule mózgowe, co sprawia, że staje się — psychicznie rozdwojony — sam dla siebie i dla otoczenia intrygującą zagadką, a zarazem nosicielem tajemnicy, której nie jest świadom, ale na którą dybią wszystkie ziemskie wywiady.

5.00 out of 5 based on 3 ratings3 user reviews.
Lepsza wizja przyszłości. Reviewed by Unitrak on . "Pokój na ziemi" to pierwsza książka Lema którą przeczytałem. To właśnie ta książka pokazała bardzo ciekawy świat przyszłości z interesującym tłem, zastanawiającym sztucznym rozdzieleniem człowieka na tego normalnego świadomego i drugą resztę kierującą się - tak naprawdę niewiadomo czym - czy też przejętą przez kontrolę obcych. Rating: 5 5
Kallotomiczna wizja przyszłości Reviewed by Ambrose on . "Pokój na Ziemi" to niezwykłe dzieło Stanisława Lema - owoc zainteresowań autora dość niespotykanym zjawiskiem kallotomii, czyli rozcięciem wielkiego spoidła łączącego obie półkule mózgowe. Główny bohater Ijon Tichy, ten sam egoman, ekscentryk i gwiezdny podróżnik, którego doskonale znamy z poprzednich powieści, tym razem pada ofiarą księżycowej (r)ewolucji zautomatyzowanej broni. Broni, którą mocarstwa ziemskie postanowiły wyekspediować na Księżyc, by tam mogła spokojnie sama się doskonalić. Jednak krucha równowaga, jaką ustalono przed wysłaniem wszystkim sił z Ziemi została naruszona. Coś niezwykłego stało się na Księżycu. Czy szykuje się inwazja "inteligentnej" broni na Ziemię? Wszyscy zadają sobie pytanie co się tam właściwie dzieje, łącznie z samym Tichym, który wydaje się skrywać tę tajemnicę w swojej prawej półkuli. Ale czy aby na pewno? Rating: 5 5
Prawa czy lewa? Reviewed by justobscure on . Reakcja mojego organizmu na lekturę „Pokoju za Ziemi” Lema była następująca – intensywne swędzenie. Może zauważyli Państwo tę właściwość skóry, że im gorliwiej staramy się odgonić łaskoczące igiełki poprzez intensywne drapanie, tym mocniej zdają się one nam doskwierać. Ten sam mechanizm zaobserwować możemy w przypadku dobrej lektury – im głębiej wsiąkamy w zawiłości fabuły, tym trudniej jest się oderwać. Wracając do nagłego odruchu drapania – zagadkę pomógł mi rozwiązać sam bohater lektury – Ijon Tichy: to komunikat! Natychmiast rzuciłam się do Internetu, znalazłam alfabet Morse’a i oto, co oznajmiła moja lewa ręka: „Lem to geniusz! Nareszcie jestem wolna”. Przeraziłam się nie na żarty. Pod wpływem tej książki moja prawa półkula mózgu zrozumiała, że nie musi bezdyskusyjnie podlegać tyranii jej lewej bliźniaczki i teraz, za pomocą języka kropek i kresek, wyrażać będzie swoją opinię, co daje jej pięćdziesiąt procent władzy nad moim biednym rozdartym ciałem. „To katastrofa” – zakrzyknęła zrozpaczona lewica – „Kto to widział, żeby lewa noga szła do teatru, podczas gry prawa wybiera się do kina. Veto!” Ta bitwa rozgorzałaby w mojej głowie na dobre, gdyby nie powrót do „Pokoju na Ziemi”. Lem, będąc wizjonerem nieustraszonym, łączącym poczucie humoru z grozą wybujałej fantazji, skutecznie uciszył wrzask mych kapryśnych połówek za pomocą opisu wojen na Ziemi. Perspektywa maleńkich, niezniszczalnych owado-robotów w roli ślepo posłusznych żołnierzy; pomysł podstępnego nasyłania na wroga rozszalałych symulowanych żywiołów, a na koniec wizja sprzymierzenia się tych wszystkich militarnych dzieł okrucieństwa przeciwko samej ludzkości – zdusiły swędzenie i drapanie na dobre. Całe moje jestestwo ogarnął zgodny dreszcz zgrozy. Wszak ludzie naprawdę są w stanie doprowadzić do takiej przyszłości. Teraz łatwo to dostrzec, choć może w roku wydania książki – 1987 – pomysł ten pozostawał w sferze futurystycznego bełkotu. Prawa półkula zgodziła się z lewą: „Lem musiał być geniuszem. Szalonym, ale czy ktoś o zdrowych zmysłach może stać się profetą?” To wciąż jeszcze nie koniec przeżyć, serwowanych przez tę książkę o spokojnym tytule. Wszystkie ziemskie i nieziemskie (dokładniej: księżycowe) perypetie bohatera o rozdwojonej jaźni – Ijona Tichego – podane są na gorącym od szybkich zwrotów akcji półmisku i polane aromatycznym sosem ironicznego humoru, który, niczym delikatny dodatek chili, rozgrzewa wnętrze i wyciska łzy zadowolenia. Czego chcieć więcej od klasyki gatunku science-fiction? Deseru! Ostrej, zapadającej w pamięć pointy, jak podanej po pikantnym daniu, miseczki orzeźwiających lodów miętowych. Ależ naturalnie, wszystko to znajdą Państwo w tej niewielkiej – zaledwie trzystustronicowej – futurystycznej uczcie. Gdy ostatnie słowa książki wybrzmiały mi w głowie, obie me, wcześniej skłócone dłonie, uścisnęły się na znak pokoju, a ja, ich przykładem, „Pokój na ziemi” Państwu przekazuję. Rating: 5 5