Hannah Arendt i science fiction
W kontekście Zagłady najczęściej przywoływanym przez badaczy tekstem Lema jest Prowokacja, czyli recenzja z nieistniejącej książki, której równie nieistniejący autor (niemiecki badacz) wyjaśnia główne założenia nazistowskiej polityki. Choć wydaje się, że w tej recenzji Lem przedstawił po prostu explicite własne poglądy[1] na temat "antropologii zła" i nazizmu, nie można zapominać, że wyłożył je poprzez całe spektrum zapośredniczeń, a niektóre wyrażone w Prowokacji poglądy stoją w sprzeczności z analizami zawartymi w jego wczesnych, pisanych zaraz po wojnie, książkach (na przykład na temat merkantylnego celu Zagłady). Ironia dotyczy nawet imienia i nazwiska autora, ponieważ nazwisko Aspernicus kojarzy się autorowi recenzji z Kopernikiem, a imię Horst nasuwa skojarzenia z "innym Horstem", czyli prawdopodobnie Horstem Wagnerem, dyplomatą III Rzeszy, odpowiedzialnym za deportację i eksterminację europejskich Żydów. Choć po wojnie został schwytany, udało mu się zbiec z więzienia do Ameryki Poludniowej[2]. Może też chodzić o autora hymnu NSDAP - Horsta Ludwiga Wessela. Uruchomiona tutaj lawina skojarzeń nie pozwala uchwycić pozycji osoby mówiącej oraz uznać wywodu przedstawionego w recenzji za tożsamy z poglądami Lema. Ponadto w publikowanych w "Tygodniku Powszechnym" w latach dziewięćdziesiątych felietonach autor ponownie komentował Prowokację:
Narrację próbowałem podnieść na rodzaj czarnych koturnów, by stworzyć i uwiarygodnić wrażenie - zresztą fałszywe - że Niemcom przyświecał cel diaboliczny wprawdzie i szatański, ale dający się jednak umieścić w jakiejś negatywnej transcendencji[3].
Recenzje nieistniejących książek można więc traktować jako kolejne odsłony eksperymentów myślowych, przedstawianie spójnej argumentacji po to, by mierzyć się z pozornie słusznymi poglądami. Jednocześnie Lem podkreślał, że próby zrozumienia mechanizmów Zagłady są zbyt abstrakcyjne, ponieważ skala zbrodni przekracza możliwości ludzkiej wyobraźni[4].
Niewykluczone, że na Prowokację wpływ miała lektura rozprawy Hannah Arendt The Origins of Totalitarianism, której tłumaczenie na język francuski - Sur l'antisémitisme - pisarz czytał w roku 1973 (polskie tłumaczenie książki ukazało się dopiero w 1989). W liście do Michaela Kandla relacjonował:
Dziwne wrażenie z lektury! Oba totalitaryzmy niewątpliwie udiabolicznia [...]. Jest to fantastyczny (po trosze) esej socjologiczny - czyli, jednym słowem, SF... A jednak udało się jej właśnie drogą przesady, uproszczeń i gwałtów zadawanych materiałowi faktycznemu, przykrawanemu do koncepcji a priori, zmaterializować pewną "aurę", pewien "genius temporis acta" - tego czasu, który dubeltowo znam z autopsji. To ciekawe, że właśnie drogą hiperbolizowania, emfazy, makabryzacji, "czarnego uwznioślania", jednym słowem - Ersatzem piekielnej transcendencji, przybranej w szatę wykładu ściśle niby naukowego - można ewokować stany społeczne, stany rzeczy, do których mozolna rzeczowość zwyklejszych analiz socjologicznych dobrać się nie potrafi[5].
Interpretacja Korzeni totalitaryzmu współbrzmi z głównymi wątkami pojawiającymi się później w Prowokacji, a nawet można założyć, że stanowi próbę powtórzenia niektórych tez Arendt w formie naśladującej esej socjologiczno-historyczny. W autobiograficznym eseju napisanym dla czytelników w Stanach Zjednoczonych Lem omówił Prowokację jako przykład własnego zaangażowania w rozwijanie fantastyki naukowej, mierzącej się z poważnymi problemami historycznymi i filozoficznymi, stawiając istotne pytania w kwestii masowych zbrodni[6]. W tym ujęciu książki Arendt i Lema są dla pisarza dowodem na to, że science fiction może stawiać interesujące poznawczo tezy na temat zagadnień społecznych i politycznych. Pisarz podkreślał w cytowanym liście do Kandla podwójność swojego doświadczenia związanego z okupacją radziecką i niemiecką, a namysł nad wspólnymi cechami obu totalitaryzmów towarzyszył mu od początku twórczości, choć zazwyczaj Lem wskazywał na większe okrucieństwo nazizmu i często nie zgadzał się z tym, że można porównywać obozy zagłady do gułagów.
Jednocześnie pisarz dowodził, że ukazanie skali zbrodni niemieckiej wymaga przekroczenia granic stosowności, nawet kosztem historiograficznej dbałości o szczegóły. Uwalniając opowieść od "mozolnej rzeczowości" socjologicznych badań, Lem wskazuje na konieczność oddziaływania na poziomie wrażeń zmysłowych, czyli wywołania uczucia grozy poprzez "czarne uwznioślanie" i hiperbolizację, które pomagają wyobrazić sobie "aurę" towarzyszącą ofiarom i świadkom ludobójstwa. Tym samym, opierając się na filozoficznych uzasadnieniach Arendt, pisarz zabiera głos w dyskusji na temat sposobów pisania o Zagładzie i stawia tezę o konieczności prowokowania. Badacz literatury zagładowej David Roskies odniósł ten typ pisarstwa do ukutego przez siebie pojęcia pamięci skandalicznej i skupił się na tekstach, które wyróżnia przekroczenie ram stosowności oraz zerwanie z dotychczasowymi praktykami pisarskimi, co oznacza grę z czytelniczymi oczekiwaniami. Zauważał przy tym, że istnienie utworów poruszających i prowokujących sprawia, że temat Zagłady pozostaje żywy, gdy będziemy natomiast dążyć do sakralizacji tego wydarzenia, możemy sprawić, że stanie się ono martwe[7]. Sam tytuł recenzji Lema ma charakter autotematycznego komentarza, jednak oprócz aspektu przekroczenia zasady decorum termin "prowokacja" może odwoływać się do kategorii prawniczej. Provocatio oznacza także wezwanie oraz apelację. Esej Prowokacja rozpatrywany w tej perspektywie jest procesem sądowym sprawców ludobójstwa.
Zasadniczym wyzwaniem etycznym wobec ofiar jest bowiem pamięć o dokonanej zbrodni. W korespondencji z profesorem Władysławem Kapuścińskim w liście z 30 maja 1976 roku Lem dzielił się swoimi refleksjami, związanymi z pobytami na stypendiach w Niemczech:
Chociaż mnie bowiem Niemcy (i jedni i drudzy) miodem smarują, w głębinach duszy pozostały mi niemałe względem nich pryncypialne zastrzeżenia. Są rzeczy, których nie ma się PRAWA wybaczać... tym bardziej, że tych rzeczy Niemcy nie wyrządzili wszak mnie osobiście tylko... [8]
W ironicznym tonie relacjonował też Kapuścińskiemu osiągnięcia niemieckiej nauki, zbudowane na grabieżach dokonanych w gettach i w obozach koncentracyjnych: o muzeum antropologicznym w Dahlem napisał: "cudne wprost, miliony kosztowało, pół Polinezji i naturaliter tam stoi, katamarany, wioska, nie do wiary, to z czasów gdy rząd boński nie wiedział co robić z pieniędzmi, ale już się skończyła ta Kanada"[9]. W liście tym pobrzmiewa zarówno szyderstwo, jak i ironiczny dystans: oto Niemcy za pieniądze wyciągnięte z podszewek podartych żydowskich płaszczy stawiają muzeum etnograficzne, w którym pokazują ludy Polinezji i ich kulturę, przedstawiając etniczną różnorodność świata. W późniejszej o pięć lat rozmowie z Raymondem Federmanem Lem streszczał Prowokację w odpowiedzi na pytanie o doświadczenia związane z okupacją, podkreślając, że napisał tę recenzję z nieistniejącej książki w związku z coraz bardziej zarysowującym się w Niemczech nurtem myślenia o przezwyciężeniu przeszłości (Bewältigung der Vergangenheit). Pisarz zapewniał, że nikt nie może wybaczyć Niemcom tego, co zrobili, bo nikt nie ma do tego prawa. Jedynie ich ofiary mogłyby to uczynić, co - jak wiadomo - nie jest możliwe. Prowokacja stanowi więc ostrzeżenie przed próbą przezwyciężania nazistowskiej przeszłości, ale też przed ukazującymi się w USA, Francji i Niemczech publikacjami negującymi istnienie obozów zagłady. Federman przyznał rację Lemowi, zauważając, że obaj jako ocaleni mają obsesję na temat historii i masowych śmierci, a ich doświadczenie wpływa nie tylko na sposób postrzegania przeszłości, ponieważ w centrum obaj jako twórcy stawiają pytanie o to, jak żyć w epoce po Zagładzie. W odpowiedzi autor Niezwyciężonego zgodził się z pisarzem, podkreślając:
Wierzę, że ten Holokaust jeszcze się nie zakończył. To znaczy, tak, w pewnym sensie zakończył się po drugiej wojnie światowej, ale nie zniknął i ponownie pojawia się to tu i to tam w rozmaitych formach i wersjach. Co wydarzyło się chociażby w Kambodży? Podjęto tam dziwne starania, by uszczęśliwić ludzi poprzez eksterminację połowy narodu. Wszystko to jest przedłużeniem trwania Holokaustu[10].
W związku z tą wypowiedzią Federman zapytał Lema wprost o to, czy można powiedzieć, że jego praca jako pisarza science fiction wpisuje się w erę po Holokauście. Na to pytanie pisarz odpowiedział twierdząco i dodał:
Chciałbym nawet pójść dalej i powiedzieć, że gwałtowny rozwój fantastyki naukowej po drugiej wojnie światowej może mieć coś wspólnego z epoką po Holokauście, w której żyjemy... i w której usiłujemy przetrwać[11].
Science fiction ery zimnowojennej odzwierciedlała więc lęki ocaleńców i ukazywała skalę zniszczeń, odwołując się do wzorców powieści katastroficznych, dodając do nich wiedzę o zmechanizowanej masowej śmierci oraz wykorzystując do własnych celów wojenną retorykę związaną z bronią atomową, i to po obu stronach żelaznej kurtyny.
1 W ten sposób zinterpretowała Prowokację m.in. Małgorzata Szpakowska, uznając, że "quasi-esej [...] jest po prostu sposobem przyciągnięcia uwagi, chwytem reklamowym w słusznej sprawie. Rozumowanie Lema mogło być więc takie: prowokacyjnej tezie (Holocaust jako epifenomen stanu kultury europejskiej) w niczym nie zaszkodzi prowokacyjna forma, przeciwnie, przełamując konwencję trenu żałobnego, ułatwi zimny namysł nad samym zjawiskiem". M. Szpakowska, Dyskusje ze Stanisławem Lemem, s. 152.
2 Zagadnienie ukrywania nazistów to jeden z ważniejszych wątków wczesnej twórczości Lema, obecny już w zbiorze Sezam i inne opowiadania z roku 1954.
3 S. Lem, Zagłada i jej uwertura [w:] tegoż, Lube czasy, s. 13.
4 Tamże, s. 14.
5 S. Lem, List z 3o sierpnia 1973 [w:] tegoż, Sława i fortuna. Listy do Michaela Kandla 1972-1987, s. 161-162 (we wszystkich cytatach z korespondencji pisarza podkreślenia są oryginalne).
6 S. Lem, Chance and Order, translated from the German by F. Rottensteiner, "The New Yorker" 1984, nr 59 [online], s. 88-98, <http://csc.ucdavis.edu/-chaos/ courses/ncaso/Readings/Lem_CAO_NY1984.html> [dostęp: 7 maja 2015]. Polska wersja tekstu: S. Lem, Przypadek i ład [online], <http://solaris.lem.pl/home/biografia/przypadek-i-lad> [dostęp: 15 września 2015].
7 "Nie spieszy mi się domykać kanon". Rozmowa z Profesorem Davidem Roskiesem, S. 28-29.
8 Stanisław Lem do prof. Władysława Kapuścińskiego, list z 30 maja 1976 roku, depozyt Muzeum Literatury w Warszawie, nr ewidencyjny 3740.
9 Stanisław Lem do prof. Władysława Kapuścińskiego, list z 27 grudnia 1977 roku, depozyt Muzeum Literatury w Warszawie, nr ewidencyjny 3740.
10 R. Federman, An Interview with Stanisław Lem, s. 13-14 (przeł. A.G.).
11 Tamże, s. 14 (przeł. A.G.).