Lemural
Lemural to sympatyczna inicjatywa mieszkańców ul. Borkowskiej na osiedlu Kliny, którzy wspólnie namalowali na ścianie bloku grafikę, będącą nawiązaniem do twórczości Stanisława Lema, chyba najbardziej znanego lwowsko-klińskiego autochtona.
Miejsce położenia malowidła stanowiło dotąd forum wymiany poglądów pomiędzy kibicami dwóch największych piłkarskich klubów w Krakowie. Zaprojektowany przez Joannę Karpowicz mural wykorzystuje klasyczny motyw malarski: piękny i młody robot, który łowi ryby oraz chłopiec siedzą oparci o siebie plecami. Obydwaj trzymają w ręku książki i są pochłonięci ich lekturą. Mechaniczne stworzenie czyta oczywiście „Bajki robotów” Lema.
Wykonanie obrazu w ramach rodzinnego pikniku stanowiło udaną formę integracji lokalnej społeczności i oswojenia przestrzeni miejskiej. Lemural przy tym udowadnia, że możliwa jest przyjazna koegzystencja robotów i ludzi.
Więcej na temat projektów aDaSie: https://www.facebook.com/adasie.org
Królestwo w pudełku
Inspiracją dla Willa Righta, twórcy jednej z najpopularniejszych gier wszechczasów – The Sims, była „Cyberiada” Stanisława Lema.
W opowiadaniu z „Cyberiady”, zatytułowanym „Wyprawa siódma, czyli o tym, jak własna doskonałość Trurla do złego przywiodła” Trurl spotyka na asteroidzie sfrustrowanego króla Eksyliusza Tartarejskiego, władcę Pankrycji i Cenendery. Ten surowy monarcha został zdetronizowany, a następnie wygnany w kosmos przez zdesperowanych poddanych z powodu swego niepohamowanego okrucieństwa. Aby pocieszyć osamotnionego tyrana, Trurl konstruuje dla niego miniaturowe królestwo, będące mikroskopijną repliką utraconego dominium:
Dlatego, przysiadłszy fałdów i wezwawszy całe swoje mistrzostwo do pomocy, Trurl skonstruował mu państwo zupełnie nowe. Pełne było grodów, rzek, gór, lasów i ruczajów, z niebem i chmurami, z drużyną wojów, pełnych chuci bitewnej, z warowniami, fortecami i fraucymerami; i były tam jaskrawo oświetlone słońcem jarmarki, dnie w pocie przepracowane, noce przetańczone i prześpiewane do białego rana i szczęk pałaszów. Wmontował też subtelnie w owo państwo wspaniałą stolicę, całą z marmurów i kryształu górskiego, jak również radę mędrców prastarych, pałace zimowe i letnie, rezydencje, spiski królobójcze, potwarców, mamki, donosicieli, wspaniałych rumaków stada i pióropusze chwiejące się pąsowo na wietrze; potem przeszył tamtejszą atmosferę srebrnymi nićmi fanfar i pękatymi kulami salutów armatnich, dorzucił też niezbędną przygarść zdrajców, drugą bohaterów, szczyptę wieszczbiarzy i proroków, po jednym zbawicielu i poecie okrutnej mocy ducha, za czym dokonał, przysiadłszy nad gotowym, próbnego rozruchu i w jego trakcie mikroskopijnymi narządkami majstrując, przydał jeszcze niewiastom owego państwa urody, mężom – ponurego milczenia i zwady pijackiej, urzędnikom – pychy i służalczości, astronomom – gwiezdnego opilstwa, dzieciom zaś wrzaskliwości.
Brak poczucia humoru
brak poczucia humoru jest dla mnie nie mniej przerażający od braku litości
PEWNE cechy sztuki mojej wynikają w sposób nieuchronny z „Zeitgeistu”, ducha epoki: że w niej nie tyle na radykalną nowość miejsce, ile na barok, więc na zawilsze, persyflażowe, parodystyczne, ironiczno-groteskowe wariacje tematów, już mocno zasłużonych, osiadłych w sztuce, zaanektowanych dawno — i m. innymi wściekłość NA SF wywołuje we mnie ta okoliczność, że w niej z bydlęcą powagą (mit tierischem Ernst) robione są w kółko i wciąż tak samo rzeczy, które muszą, tj. powinny wywoływać huragany śmiechu. Albowiem brak poczucia humoru jest dla mnie nie mniej przerażający od braku litości — TYPEM humoru SF spokrewnia się (o ile w ogóle uznaje humor) — strach powiedzieć, z hitleryzmem, z jego „poczuciem dowcipu”. Więc cała strona groteskowa mojego pisania jest po prostu wymuszona na mnie przez Genius Temporis. (O tym, skąd ten Geist i czemu tak, można by tomy wszak pisać samych HIPOTEZ, boż tu pewnego nic nam nie wiadomo, lecz to, co myślę tu, znajdzie Pan we Wstępie do „Wielkości urojonej”). Nb. chyba powinien Pan poznać (niestety!) też moje teksty nędzne, a chociażby niektóre z nich, jak „Sezam”, czy mam to Panu posłać?
Sława i fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
Chloryan Teorycy Klapostoł
Stanisław Lem uprawiał beletrystykę, eseje, apokryfy (książki o nieistniejących książkach) oraz narzekania na krytyków. Jeden z najbardziej popularnych, wydawanych na całym świecie pisarzy, często ubolewał, że krytyka literacka nie potrafi go ani właściwie docenić, ani nawet odpowiednio zaklasyfikować. Oczywiście po obu stronach żelaznej kurtyny pojawiało się mnóstwo entuzjastycznych recenzji i kompetentnych artykułów, jak choćby obszerne publikacje w „The New York Times Book Review”. Brakowało Lemowi jednak ujęć syntetycznych, które potrafiłyby spiąć klamrą poszczególne utwory i przedstawić uniwersalne atrybuty jego twórczości. Wiedza i erudycja autora, który „na kształt intelektualnego buldożera ryje z zadziwiająca łatwością wszelkie możliwe tereny poznania”1, deprymowały większość potencjalnych lemologów, humanistów z wykształcenia. Ponadto recepcję Lema często utrudniała stygmatyzująca etykietka science fiction, w najlepszym razie tylko częściowo odzwierciedlająca ładunek myślowy jego książek.
Chloryan Teorycy Klapostoł, czyli jeden z bohaterów „Bajki o trzech maszynach opowiadających króla Genialona” z „Cyberiady”, stanowi pełen gorzkiej ironii autoportret pisarza-myśliciela2, kompletnie niedocenianego przez współczesnych mu odbiorców. Nieszczęsny Klapostoł płodzi „absolutem tchnące”, genialne arcydzieła, docierające do samej istoty rzeczy. Po wydaniu pierwszej proroczej książki filozof jest przekonany, że powitają go rozentuzjazmowane tłumy:
Gdy praca owa ukazała się własnym moim nakładem, wybiegłem co rychlej na ulicę, tego pewien, iż lud mię zaraz na barkach swych uniesie, kwiatami uwieńczy i złotem obsypie, aliści nawet cybernardyn kulawy mnie nie pochwalił.
Bajka o trzech maszynach opowiadających króla Genialona
Trurl na zamówienie zdziwaczałego króla Genialona konstruuje trzy maszyny opowiadające, które odegrają rolę baśniowej Szecherezady, dostarczając rozrywki swojemu okrutnemu władcy. Groteskowe, iskrzące humorem opowieści, stylizowane na „Księgę tysiąca i jednej nocy”, mają wielowarstwową strukturę, kompozycję szkatułkową i obfitują w zaszyfrowane tropy, aluzje, literackie odniesienia oraz naukowe hipotezy. Bohaterem jednej z nich stał się sam Karol Marks, ukryty przed cenzurą pod postacią Malapucyusza Chałosa1. Skutkiem wdrożenia w życie jego utopijnych społecznych koncepcji w państwie robotów były „pożoga, mogiła, ogólne bezprądzie, dewatyzacja i kompletny spadek napięcia życiowego”.
W istocie bowiem na Początku był jeno Mrok Ciemnawy, a w tym Mroku – Magnetyczność, co atomy pokręcała, a do skutku, bo gdy stukał atom w atom, wirując, Praprąd powstał i z nim Światłość Pierwsza… z czego gwiazdy zapłonęły, planety się ostudziły i w głębinach ich Pramasze, całkiem drobniuchne, a z nich Pramaszynki, a z nich Maszyny Prymitywne od tchnienia Statystyki Świętej powstały. Nie umiały jeszcze rachować, jeno trzy po trzy i ni w pięć, ni w dziewięć, a potem, dzięki Ewolucji Naturalnej, już piąte przez dziesiąte, aż narodziły się z nich Multistaty i Omnistaty, a z tych ostatnich powstał Małporobot, a z niego już praojciec nasz, Automatus Sapiens…
Były potem roboty jaskiniowe, później pastewne, a gdy rozmnożyły się, powstały państwa. Starożytne roboty wytwarzały elektryczność życiodajną sposobem ręcznym, przez pocieranie, w wielkim trudzie. Każdy feudał miał ci drużynę wojów, a wojowie mieli kmieciów, i pocierali jedni drugich hierarchicznie, z nizin w górę społeczną, a w miarę sił. I zamieniła trud ręczny maszyna, kiedy Kondzioł Symfilak wymyślił pocieraczkę, a potem Krupon z Parezy – żerdkę do ściągania piorunów. W ten sposób rozpoczęła się epoka bateryjna, sroga dla wszystkich, co własnych majętności akumulatorowych nie posiadali i los ich był zależny od niebios, bo przy pogodzie, bez baterii, nie mogąc chmur doić, wat do wata żebraniną ciułać musieli. Ciężko było podówczas, bo kto przestawał się nacierać czy chmury doić, wnet ginął marnie z całkowitego wyładowania.
I pojawił się wówczas uczeniec z piekła rodem, kombinator-intelektualista-usprawniacz, któremu za młodu, wskutek interwencji szatańskich, nikt łba na drobne kawaluchy nie roztrzaskał, i jął ów wykładać i przedkładać, że sposoby połączenia elektrycznego tradycyjne, to jest równoległe, na nic są zgoła i że łączyć się trza w myśl nowych schematów jego, a to szeregowo. Gdy się bowiem w szeregu jeden potrze, zaraz innych, najdalszych nawet zasili i prądem będzie tryskać każdy robot aż po górne bezpieczniki w nosie. A tak przedstawiał swoje plany i takie elektraje ukazywał, że odłączono dawne obwody ksobnie równoległe i elektrotechnikę Chałosową w życie wprowadzono.
1. Jak pisze sam autor w listach do swojego amerykańskiego tłumacza, Michaela Kandla: „Malapucyusz Chałos to jest rodzaj wcielenia Marksa… Malapucjusza rozumiem jako popsujmastra, co przypuszczam pochodzi od MALAPARTEGO, czyli przeciwieństwa BUONAPARTEGO, z pseudołacińskim przyrostkiem (CJUSZ)”.
„Cyberiada” muzyczny spektakl dyplomowy
Muzyczny spektakl dyplomowy studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi na podstawie wybranych opowiadań Stanisława Lema. Premiera przedstawienia miała miejsce 12 kwietnia w futurystycznej scenerii Hali Maszyn w łódzkim centrum EC1. Spektakl powstał przy współpracy Szkoły Filmowej, EC1, Teatru Studyjnego, Miasta Łódź oraz sponsora – Banku PKO BP.
Reżyser: Wojciech Kościelniak
asystent reżysera: Karolina Krawczyńska
Muzyka: Marcin Steczkowski
Teksty piosenek: Rafał Dziwisz
Przygotowanie wokalne: Adam Rymarz
Choreografia: Jarosław Staniek
Scenografia, kostiumy, rekwizyty, animacje: Damian Styrna
Obsada:
Adrian Budakow – Trurl/Cybertowarzysz
Mikołaj Chroboczek – Eksyliusz Tartarejski
Marta Herman – Trurl/Cybertowarzysz
Sebastian Jasnoch – Klapaucjusz
Michał Jóźwik – Cyberbeć
Alicja Juszkiewicz – Maszynistka/Klapaucjusz
Karolina Krawczyńska – Mózg maszyny na n/Kometa
Damian Kret – Trurl/Cybertowarzysz
Sylwia Madejska – Kometa
Marcin Miodek – Cyberansjer/Cybertowarzysz
Paulina Nadel – Cyberanioł
Grzegorz Otrębski – Trurl/Cybertowarzysz
Maria Szafirska – Klapaucjusz/Cybertowarzysz
Anita Tomczak – Podróżny
Kaja Walden – Cyfrania/Cybertowarzysz
Jędrzej Wielecki – Maszynista/Cybertowarzysz
Barbara Wypych – Trurl
Kościelniak wybrał kilka opowiadań z „Cyberiady”, przeplatając je fragmentami z „Bajek robotów” i „Solaris”. Punktem wyjścia jest podróż, w którą wyruszają studenci. To wskazówka interpretacyjna i próba wyjścia poza czytanie Lema przez pryzmat kontekstu historycznego (krytyka idei postępu i totalitaryzmów). Rozpoczynając spektakl (i swoją przygodę z Lemem), studenci zapowiadają: – Wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko. Ze skromności nie wypowiadamy tego głośno, ale myślimy sobie czasem, że jesteśmy wspaniali. Tymczasem nasza gotowość okazuje się pozą. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi.
Spektakl Kościelniaka jest kolejną próbą przełożenia twórczości Lema na muzykę (dwa lata temu zrealizowano w Poznaniu operę komiczno-fantastyczną Krzysztofa Meyera „Cyberiada”). Piosenki ze słowami Rafała Dziwisza i muzyką Marcina Steczkowskiego dopowiadają lub komentują cyberscenki, w różnych stylizacjach (od hip-hopu po reggae)…
Wokalnie zdecydowanie wyróżnia się Barbara Wypych. Aktorsko również jest świetna – po doskonałej roli w „Kamieniu” tym razem w zupełnie innej odsłonie, wulkan energii jako Trurl w bezsilnej walce z idiotyzmem najgłupszej maszyny na świecie. Publiczność z entuzjazmem zareagowała na przemianę Sebastiana Jasnocha, którego trudno było rozpoznać pod charakteryzacją na stetryczałego Klapaucjusza. Aktorskie miniatury stworzyły Karolina Krawczyńska jako Mózg maszyny na n i seksowna Kometa oraz Kaja Walden (błyskotliwa Cyfrania). Brawa dla wszystkich studentów, którzy kolektywnie przedstawiali maszynę-kretynkę, czy społeczność Stalookich, perfekcyjnie wykonując przygotowane przez Jarosława Stańka układy choreograficzne.
Izabella Adamczewska „Gazeta Wyborcza”
Kosmiczna cytryna
Miło nam powiadomić, że uczniowie z Gimnazjum nr 1 w Lęborku wyraźnie się rozkręcają i nie tracą młodzieńczego zapału. Projekt Pan Stanisław, czyli szkoła w kosmosie, powstał niejako w odpowiedzi na dramatyczny apel Ijona Tichego „Ratujmy Kosmos”. Swój głośny list otwarty w sprawie zaśmiecania i dewastacji przestrzeni kosmicznej bohater „Dzienników gwiazdowych” kończy słowami:
Zniknęły już z powierzchni planet takie gatunki, jak warłaj modry czy przebizad uporek. Giną tysiące innych. Od chmur śmieci powiększają się plamy na słońcach. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy największą nagrodą dla dziecka była obietnica niedzielnej przejażdżki na Marsa, a teraz rozkapryszony malec nie zje śniadania, jeśli ojciec nie wywoła dlań specjalnej eksplozji gwiazdy supernowej! Marnując dla takich zachcianek energię kosmiczną, zanieczyszczając meteory i planety, pustosząc skarbiec Rezerwatu, na każdym kroku pozostawiając po sobie w galaktycznych przestworzach skorupy, ogryzki, papiery, rujnujemy Wszechświat, zamieniamy go w jedną wielką zbiornicę odpadków. Czas najwyższy opamiętać się i przystąpić do egzekwowania obowiązujących przepisów. W przeświadczeniu, że groźna jest każda chwila zwłoki, biję na alarm, wzywając do ratowania Kosmosu.
Teraz młodzi argonauci i przyszli astroinżynierowie przesłali nam bardzo udany i sympatyczny projekt etykiety napoju gazowanego, który uświetni Dzień Lema obchodzony w szkole. Na stronie http://panstanislaw.edu.pl/ znajdziecie więcej informacji oraz prac graficznych, inspirowanych twórczością Lema. Gratulujemy i oczywiście trzymamy kciuki za kosmiczną ekspansję.
Szlak Lema
Stanisław Lem zdecydowanie nie był typem lwa salonowego, czy kawiarnianego literata. Każdą wolną chwilę poświęcał swojemu powołaniu: pracy pisarskiej, której istotnym elementem było nieustanne pogłębianie wiedzy i ciągłe śledzenie osiągnięć naukowych. Stąd nie bywał w żadnych modnych artystycznych krakowskich przybytkach, jak Piwnica pod Baranami bądź Jama Michalika. Natomiast na mapie miasta pojawia się kilka innych kluczowych punktów, bardzo silnie związanych z życiem Lema.
Krakowskie Biuro Festiwalowe w ramach projektu Literacka Małopolska wytyczyło Szlak Lema, czyli mapę tych miejsc na terenie województwa małopolskiego, które odegrały istotną rolę w życiu autora „Solaris”. W sobotę, 25 kwietnia, KBF zaprasza na spacer po centrum Krakowa śladami Stanisława Lema. Impreza rozpoczyna się o godzinie 16, a zakończy się o godzinie 18 w siedzibie Wydawnictwa Literackiego spotkaniem z Wojciechem Zemkiem, długoletnim sekretarzem Mistrza.
Stolica Małopolski na kartach książek Stanisława Lema jest właściwie nieobecna, wyjąwszy jeden młodzieńczy wiersz, zatytułowany „Piątką przez Kraków”, gdzie płynnie maluje przesycony ciepłymi kolorami pejzaż miasta (Wprawione w ruch i złoto wieże się kołyszą./Niebo takie niebieskie, że jest tylko ciszą/Malowaną w desenie łagodnych gołębi…). Zapewne powodem tego braku konkretnych odniesień w innych utworach jest przede wszystkim formuła gatunku science fiction, który akcję umieszcza raczej w fantastycznych światach i na odległych planetach. Chociaż warto podkreślić, że swoje rodzinne miasto, Lwów, pisarz sportretował z wielkim pietyzmem w „Wysokim Zamku”.
Mural Lem
W Krakowie przy u. Józefińskiej pojawił się nowy literacki mural „Pomyśl: Literatura!/Lem”, inspirowany twórczością Stanisława Lema. Projekt powstał pod auspicjami Fundacji Sztuki Nowej ZNACZY SIĘ i Krakowskiego Biura Festiwalowego, w związku ze zbliżającym się Festiwalem Conrada. Spoglądający z góry na nerwową krzątaninę ludzi, monumentalny robot ma nam uświadomić względność antropocentrycznej perspektywy. Jak mówi autor muralu, Filip Kuźniar: Robot kroczący ulicami miasta spogląda od wczoraj na wszystkich, przechodzących obok budynku przy ul. Józefińskiej 24. Z jego perspektywy codzienna krzątanina jest zabawnie bezcelowa, rzeczy, które określają nasz byt dla niego są mechanicznym (o ironio) chodzeniem w kółko. Jego stałość wizerunku ukazuje, jak relatywny jest czas. Nasz dzień to dla niego sekunda i w tę sekundę potrafimy minąć go bezrefleksyjnie kilka razy. On stoi przerażająco trwały, niezniszczalny, nieruchomy: wielki, potężny, wieczny, idol epoki współczesnej
„Machiny myślące będą nam przedstawiały wyniki swoich rozważań teoretycznych, które my potrafimy, być może zastosować, ale których nie będziemy już w stanie zrozumieć. Coraz większa będzie dziedzina zjawisk, nad którymi pieczę roztaczać będą automaty. Na koniec ludzie skarleją do wymiaru bezmózgich sług żelaznych geniuszy i, być może, poczną oddawać im cześć boską…”
(Stanisław Lem, „Dialogi”)