UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl

1 1 1 1 1 Rating 1.00 (1 Vote)

Jo Alyson Parker, w komentowanej już wcześniej pracy (U/ od)płciowienie maszyny, w interesujący sposób odczytuje Maskę jako komentarz do Księgi Rodzaju. Oto co czytamy we fragmencie stanowiącym już niemal konkluzję artykułu:

Lem odwraca/wywraca podstawowy tekst autorytarny, historię Upadku – historię, która nader przekonywająco utożsamia kobietę z upadkiem mężczyzny, z wiedzą i uświadomieniem sobie zła. Tradycyjnie potępiano Ewę za skuszenie Adama do grzechu; jest ona pierwsza w długim szeregu kobiet-potworów – ze swą pięknością maskującą fakt, że sprowadza ona śmierć. Lecz Maska pokazuje, iż kobieta przynosząca mężczyźnie śmierć to konstrukt, jeszcze jedno narzędzie, z pomocą którego może manifestować się władza. Maszyna przychodzi na świat, który już znajduje się w stanie upadku – czy może nigdy w innym stanie nie był: jego bóg spuścił już z uwięzi siły niosące śmierć.1

Czy stwierdzenie, że świat być może nigdy nie był w innym stanie niż upadek, ma coś wspólnego z opisywanym przez Derridę paradoksem świata rozregulowanego „od zawsze”, w którym wszystko jest już późniejsze od owej pierwszej katastrofy (czy też, powiedziałbym, jest „wsteczną projekcją” realizowaną za pomocą technologii powstałej dzięki katastrofie)? W pierwszej chwili tak mogłoby się istotnie wydawać – że Parker (czytająca Lema) pisze o dekonstrukcji „autorytarnego”, metafizycznego założenia o absolutnym początku świata. Kiedy jednak uważniej przeczytamy zacytowany fragment – pojawiają się wątpliwości.

Słabością zaproponowanej przez Parker argumentacji (choć przypisywanej Lemowi) jest jej quasi-historyczny empiryzm (ten sam, który przy większym radykalizmie pozwala formułować naiwnie feministyczną tezę o historycznym istnieniu pierwotnego matriarchatu). Ujęcie to w żaden sposób nie problematyzuje pojęcia „początku”, „historii”, ani zwłaszcza „upadku”, kobiecość zaś potraktowana jest jako denotowane w tekście mitycznym signifie, nie zaś – tworzący konotacje signifiant. Parker zastępuje raczej (imputuje Lemowi zastąpienie: „Lem odwraca”) jeden metafizyczny „autorytaryzm” drugim. Jej tok myślenia (rekonstrukcja Lemowego rzekomo toku myśli) jest mniej więcej taki: świat zawsze już był zły, zatem pojawienie się kobiety-potwora niczego zmienić nie mogło, nie może więc też być mowy o jakiejkolwiek jej winie – to zaledwie „jeszcze jedno narzędzie, z pomocą którego może manifestować się władza”.

Czy jednak „władza” ta (trzeba o to zapytać, choćby pobieżnie wspominając sens nauk Foucaulta, stanowiących dla Parker ważny język opisu) istnieje poza swoją„manifestacją”, jako jakaś uprzednia i niezależna instancja? Czy „narzędzie” jest zaledwie jej zewnętrznym dodatkiem? Co oznacza zatem ta „manifestacja”, jaką w Masce stanowi „wejście na scenę” kobiety-maszyny? Czy jest to po prostu jedno z wielu wydarzeń w historii, które niczego nie „drąży”, nie pozostaje w przyczynowym (czy też „weterologicznym”) związku z owym – nawet jeśli wcześniejszym – upadkiem świata (mówiąc inaczej: czy w ogóle uprawniona jest więc użyta przeze mnie za Marksem i Derridą metafora „wejścia na scenę”, skoro Ona pojawia się absolutnie „po raz pierwszy”)? Czy ma więc też jakikolwiek sens pojęcie „upadku”, skoro nie zakłada się możliwości istnienia stanu, którego on byłby zniekształceniem? Co w takim razie z marzeniem Arrhodesa, który przecież buntując się przeciw królowi, reprezentującemu aktualną kondycję świata, usiłuje przywrócić jakąś utraconą, pierwotną jego postać? Czy zatem ta utracona wartość nie pracuje tu jako istotna delimitacja, „korelat pojęcia-granicy”?

Otóż nie można rozważać praktyk władzy w oderwaniu od technologii, jaką się posługuje – instytucji, dyskursu. Dyskurs bowiem nie jest neutralnym narzędziem gwałtu. Nie da się w prosty sposób dokonać odwrócenia znaków bez zakwestionowania samego dyskursu: nie można w tym samym języku opowiedzieć całkiem innej historii. Dlatego też Ona – narzędzie-dyskurs – nie uniknie uwikłania w kosmiczny dramat sprowadzenia na świat zła.

Sądzę zatem, że to nie Lem odwraca „podstawowy tekst autorytarny”, lecz Jo Alyson Parker. Lem zaś – powiedziałbym, że nie tyle dokonuje dekonstrukcji tekstu biblijnego, ile sonduje potencjał dekonstrukcyjny tego podstawowego (hipo)tekstu. Przywołuje go w takim przekształceniu, że pojęcia „pierwotnego dobra” oraz „upadku” nie znikają, ale stają się właśnie problematyczne: pokazuje, jak „wartość pierwotna”, o którą walczy Arrhodes, drążona jest przez fantomy.

1Jo Alyson Parker, (U/od)płciowienie maszyny. „Maska” Stanisława Lema, przeł. Jerzy Jarzębski, „Teksty drugie” 1992, nr 3, s. 107.