Początek "Wyprawy pierwszej..." przywołuje oświeceniową wizję wszechświata jako sprawnie działającego mechanizmu: "Kiedy Kosmos nie był jeszcze tak rozregulowany jak dziś, a wszystkie gwiazdy stały porządnie poustawiane, tak że łatwo dało się je policzyć od lewej ku prawej albo z góry na dół, przy czym osobno grupowały się większe i bardziej niebieskie, a mniejsze i żółknące jako ciała drugiej kategorii poupychane były po kątach, gdy w przestrzeni ani śladu nikt nic znalazł wszelakiego kurzu, pyłu i śmiecia mgławicowego, w owych dobrych, dawnych czasach [...]"1. Wszechświat tak ukazany stworzony został na wzór zegara i rządzi się prostymi, racjonalnymi prawami — to kosmos mechanicystyczny i deterministyczny. Ten wizerunek uniwersum ładu i harmonii odwołuje się do wyobrażenia natury w stanie pierwotnym, jeszcze nie skażonej (w domyśle — działalnością cywilizacyjną), pobrzmiewa zatem (w kpiącym tonie) także echem filozofii Jana Jakuba Rousseau. Opis operuje tu jednak czasem przeszłym, a retoryczne ukształtowanie pierwszego akapitu przywodzi na myśl tradycyjne figury słowne rozpoczynające baśń. Mamy więc do czynienia z topiką Złotego Wieku — czas akcji jest z punktu widzenia narratora czasem sprzed upadku, czasem mitycznym, baśniowym. Tym samym realność tego "przedustawnego ładu" jest poddana w wątpliwość — świat, w którym osadzony jest narrator w sposób zasadniczy odbiegać musi od uporządkowanej rzeczywistości fabuły. Przewrotność chwytu, jakim posłużył się Lem, polega na swoistym upodobnieniu sytuacji narratora do rzeczywistości, w której zanurzony jest czytelnik. Wyobrażenie "baśniowej" młodości wszechświata pokrywa się z przeświadczeniami, które na temat natury kosmosu żywiła nauka i filozofia europejska od czasów Galileusza, aż po rewolucję w fizyce, jaka miała miejsce z początkiem wieku XX. Paradoksalnie więc to, co na płaszczyźnie narracji może być postrzegane jako wyraz przekonania o powolnej degrengoladzie wszechświata, w świadomości współczesnego czytelnika daje się interpretować jako alegoryczny obraz dewaluacji niepodważalnych jeszcze niedawno praw nauki.
Kopernikański przewrót w naszym postrzeganiu rzeczywistości, jakiego dokonali Einstein i Heisenberg, sprawił, że jednoznaczność i intuicyjna oczywistość świata okazały się mitem, wyrazem tęsknoty tyleż szlachetnej, co naiwnej. Utrzymane w duchu idealizmu teoriopoznawczego wnioski sformułowane przez kopenhaską szkołę mechaniki kwantowej zbiegły się w czasie z Wittgensteinowską tezą o granicach języka, które określają obszar poznania. Czy wobec tego skazani jesteśmy na konsekwentne milczenie w kwestii naszego uwikłania w świat i życie, wedle reguły: "O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć"2? Byłoby to jednoznaczne z pogrzebaniem wszelkich ludzkich aspiracji związanych z poszukiwaniem prawdy, a zatem także z odrzuceniem jakiejś cząstki człowieczeństwa, skoro "Wszyscy ludzie z natury dążą do poznania"3.
Literatura, na szczęście, ma to do siebie, że potrafi stwarzać nowe języki opisu rzeczywistości tam, gdzie zawodzą stare, zdezaktualizowane i skompromitowane. A poprzez "język" rozumieć tu należy nie tylko słowa, frazeologię czy reguły składni, ale wielkie obszary doświadczenia ludzkiego i kulturowej tradycji, które każde znaczące dzieło literackie poddaje reinterpretacji, wzbogaca o nowe elementy i na powrót włącza w dziedzinę namysłu nad kondycją ludzką. Można dzięki temu twórczość literacką postrzegać jako kontynuację wysiłku poznawczego naukowców i filozofów.
Stanisław Lem mówi: "upadek deterministycznego, Laplace'owskiego i Newtonowskiego obrazu świata, a także wkroczenie mechaniki kwantowej wraz z nieoznaczonościami i falami prawdopodobieństwa ukazały nam, że ostateczne dno rzeczywistości poznawanej i poznawalnej jest właśnie fluktuacyjne, a nie składa się z żadnej ostrej, dającej się do końca ujednoznacznić struktury"4. Nie pobrzmiewa w tej wypowiedzi Wittgensteinowski brak wiary w możliwość poznania, a jedynie świadomość, że utraciło ono swój bezwzględny, określony naszym potocznym doświadczeniem charakter. W sytuacji tak scharakteryzowanej zadaniem pisarza nie jest rozdzieranie szat nad bezpowrotnie utraconą naiwnością człowieka jako podmiotu poznającego, lecz wykuwanie nowych narzędzi opisu świata. Tak w każdym razie postrzegam dzieło, którego podjął się Lem, pisząc swoje utwory groteskowe.
Lem zderza języki — z kolizji słów, stylów, konwencji opisu świata rodzą się teksty niejednoznaczne, których odniesienie ma metaforyczny raczej niż realistyczny charakter. A jednak z tego groteskowego "bigosu" rodzi się nowe spojrzenie na człowieka — niepozbawione krytycyzmu i akceptujące jego peryferialną pozycję na "liście priorytetów" Natury, a jednocześnie w jakiś sposób ciepłe, uśmiechem kwitujące jego ludzką słabość i nieudolne, ale heroiczne zmagania ze światem. Pisze Jerzy Jarzębski: "Modelowanie, któremu się Lem oddaje, nie jest działalnością etycznie obojętną [...]. W tym sensie gra konwencją — tak dobrze widoczna w "Cyberiadzie" i "Bajkach robotów" — jest próbą związania najbardziej fantastycznych rojeń z ich ludzkim punktem wyjścia. Modelowanie wszelako naprawdę interesuje Lema dopiero wtedy, gdy połączone jest z próbą rozwikłania tajemnic Bytu i przyszłości — wtedy właśnie z intelektualnego ćwiczenia zmienia się w coś więcej: w wytyczanie dróg przed cywilizacją, ludzkością, rozumem"5.
Zagadka świata, jego poznania i mediacyjnej roli kultury wydaje się być właśnie ośrodkowym punktem zainteresowań Lema. Konwencja groteskowa, umożliwiająca łączenie treści zmysłowych (w sensie materii opisu), intelektualnych i emocjonalnych bardzo od siebie odległych, a niejednokrotnie po prostu sprzecznych, pozwala na powoływanie do życia obrazów dalekich od jednoznaczności, lecz uderzających, inspirujących do przemyśleń w stopniu nie mniejszym niż opasłe filozoficzne tomy. Lemowskie utwory groteskowe mają charakter skondensowanych pigułek — dopiero ich "rozpuszczenie" w licznych kontekstach literackich, naukowych, światopoglądowych pozwala na ekstrahowanie złożonych sensów, które implikują. Wymowa ich mieści się także gdzieś "pomiędzy". Pomiędzy tekstami i "architekstami", które przywołują, pomiędzy myślą autora a doświadczeniem czytelnika, pomiędzy aspiracjami do racjonalnego ogarnięcia świata a sceptyczną niewiarą w poznanie. Groteska Lemowska jest tyglem alchemika, w którym stara się on łączyć obce sobie pierwiastki w nadziei, że drogą kolejnych prób zbliży się do uzyskania kamienia filozoficznego. Metaforyczna niejednoznaczność poszczególnych utworów jest przy tym zaletą szczególnego rodzaju. Zdystansowanie wobec uniwersum kultury i nauki wyraża bowiem stanowisko pisarza wobec ludzkich ograniczeń, które delimitują możliwości rzetelnego poznania prawdy o świecie. "W dziejach pojawiali się niezliczoną ilość razy myśliciele, którzy sądzili, że naprawdę można wyjść w poznaniu od zera, i uczyniwszy z umysłu nie zapisaną kartę, zapełnić ją jedynym koniecznym porządkiem. [...] A przecież taki zabieg jest nie do przeprowadzenia. Niepodobna rozpocząć czegokolwiek bez przyjęcia założeń, przy czym to, czy uświadamiamy sobie taki akt, w niczym nie umniejsza jego realności. Założenia te tkwią już w samej biologicznej konstytucji człowieka, jak również w amalgamacie kultury, która jest członem wpasowanym pomiędzy organizmy i środowisko, a daje się urzeczywistnić, ponieważ czynności, jakie trzeba podjąć, aby przeżyć, środowisko nie ujednoznacznia, lecz pozostawia organizmom szczelinę swobody wyboru, dostatecznie przestronną dla pomieszczenia tysięcy możliwych kultur" — zdaje się przemawiać pisarz ustami jednego ze swych bohaterów6. Jarzębski zaś zwraca uwagę na Popperowski (nieustanne zbliżanie się do prawdy na drodze aproksymacji) i Feyerabendowski (mnożenie konkurencyjnych modeli i teorii) rys empiryzmu, jakiemu hołduje Lem7. Koncepcja poszukiwania prawdy poprzez kreowanie światów groteskowych (z definicji antyempirycznych, jakby się mogło wydawać) doskonale wpisuje się zatem w to, co badacz ten napisał o ogólnym charakterze twórczości autora "Dzienników gwiazdowych": "Proza Lema jest [...] — w większej mierze niż jakiekolwiek inne znane mi utwory SF — domeną językowej gry. Językowi typowej dla gatunku przedmiotowej relacji o zdarzeniach wypowiadanej z punktu widzenia jednego lub wielu bohaterów-eksploratorów przeciwstawia się tam wielość tekstów modelujących owe zdarzenia w języku rozmaitych dziedzin ziemskich dyscyplin naukowych, teksty produkowane przez inne cywilizacje, na koniec zaś pewne sekwencje zjawisk fizycznych traktowane — mniej lub bardziej zasadnie — jako teksty [...] domagające się deszyfracji"8.
Przy wszystkim, co dotychczas zostało powiedziane o epistemologicznych i literackich ambicjach Lema, wydaje mi się, że horyzontem działań pisarskich autora "Cyberiady" jest tak naprawdę poszukiwanie prawdy o człowieku, przede wszystkim w jej etycznym aspekcie. Dlatego książkę niniejszą chciałbym zakończyć cytatem z artykułu N. Katherine Hayles, która dobitnie formułuje zależność pomiędzy (w domniemaniu) nieistniejącym realnym odniesieniem groteskowej twórczości Lema, a jej uwikłaniem w moralny wymiar istnienia człowieka, jego zmagania się ze światem i — przede wszystkim — z własną, licznymi ograniczeniami spętaną, naturą. "Pustka Cyberiady pojawia się jako przesłanka, nieobecność pierwotnej istoty rzeczy [...]. Cyberiada na pierwszy plan wysuwa wyłonienie się języka z pustki, podkreślając jego stworzenie ex nihilo. [...] Istnieją jednak korelacje i symetrie odsłaniające wzajemne związki etyki i języka. Świadomość etyczna dla Lema oznacza uświadamianie sobie tych związków. Splatając pełnię z pustką, otwartość z zamknięciem, dialektyka doprowadziła do ponownego wyłonienia się etycznej świadomości z próżni zdekomponowanego świata"9.
1. S. Lem, Wyprawa pierwsza, czyli pułapka Gargancjana, [w:] tegoż, Cyberiada, Kraków 1967, s. 140.
2. L. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophieus, przeł. B. Wolniewicz, Warszawa 2000, s. 83.
3. Arystoteles, Księga A (I), [w:] Metafizyka, przeł. K. Leśniak, Warszawa 1983, s. 3.
4. S. Bereś, Rozmowy ze Stanisławem Lemem, Kraków 1987, s. 358.
5. J. Jarzębski, Stanisława Lema podróż do kresu fabuły, [w:] Spór o SF. Antologia szkiców i esejów o science fiction, wyb. R. Handke i in., Poznań 1989, s. 133.
6. S. Lem, Głos Pana, s. 88.
7. Por. J. Jarzębski, Intertekstualność..., s. 118-119.
8. Tamże, s. 115.
9. N. K. Hayles, Chaos jako dialektyka. Stanisław Lem i przestrzeń pisana, przeł. J. Jarzębski, "Teksty Drugie" 1992, nr 3, s. 1819.