Po wyjściu z Egiptu

W epoce wolności ludzkość znalazła się w sytuacji Żydów, gdy Mojżesz wyprowadził ich z Egiptu. Potem czterdzieści lat chodzili po pustyni i błądzili.

Lem Krotkie Zwarcia Wydawnictwo Literackie 2004W epoce wolności ludzkość znalazła się — że użyję biblijnego porównania — w sytuacji Żydów, gdy Mojżesz wyprowadził ich z Egiptu. Potem czterdzieści lat chodzili po pustyni i błądzili. To jest właściwie obraz współczesnej ludzkości. Nie ma celu, jest poczucie bezradności wielkich organizacji, które miały nam przewodzić. Mówi się już, że siły międzynarodowe muszą się z terenów byłej Jugosławii po prostu wycofać, że tamtejsza wojna pozostanie nieustannym ogniskiem zapalnym. Stuletni dziś Ernst Junger, którego Niemcy bardzo teraz szanują i czczą, miał może rację, głosząc, że wojna, walka krwawa i bój śmiertelny są naturalnym żywiołem człowieka. Piszę to wbrew sobie, bo pogląd taki znajduje się na antypodach moich wcześniejszych wyobrażeń o człowieku i społeczeństwie.
Stanisław Lem „Krótkie zwarcia”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004, str. 11

Księżniczka Krystala

ksiezniczka krystala adam luckiKról Panceryk miał córkę, której piękno przewyższało blask klejnotów koronnych; ognie, odbijające się od jej lic lustrzanych, zaćmiewały umysł i oczy, a kiedy przechodziła, to nawet ze zwyczajnego żelaza sypały się iskry elektryczne; wieść o niej sięgała najdalszych gwiazd.
Usłyszał o niej Ferrycy, następca tronu jonidzkiego, i zapragnął połączyć się z nią na wieki, tak aby ich wejść i wyjść nic już nie mogło rozdzielić. Gdy wyjawił to swemu rodzicowi, ów wielce się zasmucił i rzekł:
– Synu mój, zaiste szalony powziąłeś zamiar, nie spełni się on nigdy!
– Dlaczego, królu i panie? – spytał Ferrycy, zatrwożony tymi słowami.
– Czy nie wiesz o tym – rzekł król – że królewna Krystala ślubowała nie połączyć się z nikim innym, jak tylko z bladawcem?

„O królewiczu Ferrycym i królewnie Krystali”, w: Stanisław Lem „Cyberiada”

Portret Księżniczki Krystali autorstwa Adama Łuckiego.

Bladawiec

cyberiada daniel_mroz okladka– Bladawiec! – zawołał Ferrycy. – A cóż to mi takiego? Nie słyszałem jeszcze o takiej istocie!

– W tym właśnie twoja niewinność, synu – odparł król. – Wiedz, że ta rasa Galaktyki zrodziła się w sposób tyleż tajemny, co wszeteczny, a to kiedy doszło do ogólnego nadpsucia ciał niebieskich; powstały w nich wówczas opary i odwary mokro-zimne i z nich ulągł się ród bladawców, ale nie od razu. Najpierw byli pleśnieniem i pełzaniem, potem przelali się z oceanu na ląd, żyjąc z wzajemnego się pożerania; a im więcej się pożerali, tym więcej ich było, nareszcie wyprostowali się, pozawieszawszy lepką treść swą na wapiennych rusztowaniach, i pobudowali maszyny. Z tych pramaszyn powstały maszyny rozumne, które spłodziły maszyny mądre, które wymyśliły maszyny doskonałe; albowiem zarówno atom, jak i Galaktyka są maszyną, i nie ma nic oprócz maszyny, która jest wieczna!

– Amen! – odparł Ferrycy machinalnie, była to bowiem zwykła formułka religijna.

„O królewiczu Ferrycym i królewnie Krystali”, w: Stanisław Lem „Cyberiada”

nadmiar swobody

gdy w hymnie, zwłaszcza narodowym albo państwowym, powtarza się zbyt wiele razy słowo „swoboda”, czyli wolność — to jest bardzo podejrzane

stanislaw lem swiat na krawedzi 2007

Zawsze był u nas ten jakiś element sentymentalno–romantyczny, szary bór i tak dalej. A z czasów sowieckich zapamiętałem ważną naukę: że gdy w hymnie, zwłaszcza narodowym albo państwowym, powtarza się zbyt wiele razy słowo „swoboda”, czyli wolność — to jest bardzo podejrzane. Jak napisał chyba Mrożek: tam gdzie jest prawdziwa wolność, tam nie ma wolności zwyczajnej.

„Świat na krawędzi. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, str. 53

Brak poczucia humoru

brak poczucia humoru jest dla mnie nie mniej przerażający od braku litości

Lem_Fame_and_FortunePEWNE cechy sztuki mojej wynikają w sposób nieuchronny z „Zeitgeistu”, ducha epoki: że w niej nie tyle na radykalną nowość miejsce, ile na barok, więc na zawilsze, persyflażowe, parodystyczne, ironiczno-groteskowe wariacje tematów, już mocno zasłużonych, osiadłych w sztuce, zaanektowanych dawno — i m. innymi wściekłość NA SF wywołuje we mnie ta okoliczność, że w niej z bydlęcą powagą (mit tierischem Ernst) robione są w kółko i wciąż tak samo rzeczy, które muszą, tj. powinny wywoływać huragany śmiechu. Albowiem brak poczucia humoru jest dla mnie nie mniej przerażający od braku litości — TYPEM humoru SF spokrewnia się (o ile w ogóle uznaje humor) — strach powiedzieć, z hitleryzmem, z jego „poczuciem dowcipu”. Więc cała strona groteskowa mojego pisania jest po prostu wymuszona na mnie przez Genius Temporis. (O tym, skąd ten Geist i czemu tak, można by tomy wszak pisać samych HIPOTEZ, boż tu pewnego nic nam nie wiadomo, lecz to, co myślę tu, znajdzie Pan we Wstępie do „Wielkości urojonej”). Nb. chyba powinien Pan poznać (niestety!) też moje teksty nędzne, a chociażby niektóre z nich, jak „Sezam”, czy mam to Panu posłać?

Sława i fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013

Chloryan Teorycy Klapostoł

cyberiada chinyStanisław Lem uprawiał beletrystykę, eseje, apokryfy (książki o nieistniejących książkach) oraz narzekania na krytyków. Jeden z najbardziej popularnych, wydawanych na całym świecie pisarzy, często ubolewał, że krytyka literacka nie potrafi go ani właściwie docenić, ani nawet odpowiednio zaklasyfikować. Oczywiście po obu stronach żelaznej kurtyny pojawiało się mnóstwo entuzjastycznych recenzji i kompetentnych artykułów, jak choćby obszerne publikacje w „The New York Times Book Review”. Brakowało Lemowi jednak ujęć syntetycznych, które potrafiłyby spiąć klamrą poszczególne utwory i przedstawić uniwersalne atrybuty jego twórczości. Wiedza i erudycja autora, który „na kształt intelektualnego buldożera ryje z zadziwiająca łatwością wszelkie możliwe tereny poznania”1, deprymowały większość potencjalnych lemologów, humanistów z wykształcenia. Ponadto recepcję Lema często utrudniała stygmatyzująca etykietka science fiction, w najlepszym razie tylko częściowo odzwierciedlająca ładunek myślowy jego książek.

Chloryan Teorycy Klapostoł, czyli jeden z bohaterów „Bajki o trzech maszynach opowiadających króla Genialona” z „Cyberiady”, stanowi pełen gorzkiej ironii autoportret pisarza-myśliciela2, kompletnie niedocenianego przez współczesnych mu odbiorców. Nieszczęsny Klapostoł płodzi „absolutem tchnące”, genialne arcydzieła, docierające do samej istoty rzeczy. Po wydaniu pierwszej proroczej książki filozof jest przekonany, że powitają go rozentuzjazmowane tłumy:

Gdy praca owa ukazała się własnym moim nakładem, wybiegłem co rychlej na ulicę, tego pewien, iż lud mię zaraz na barkach swych uniesie, kwiatami uwieńczy i złotem obsypie, aliści nawet cybernardyn kulawy mnie nie pochwalił.

Czytaj dalej

Bajka o trzech maszynach opowiadających króla Genialona

Cyberiad_English_Penguin_2014Trurl na zamówienie zdziwaczałego króla Genialona konstruuje trzy maszyny opowiadające, które odegrają rolę baśniowej Szecherezady, dostarczając rozrywki swojemu okrutnemu władcy. Groteskowe, iskrzące humorem opowieści, stylizowane na „Księgę tysiąca i jednej nocy”, mają wielowarstwową strukturę, kompozycję szkatułkową i obfitują w zaszyfrowane tropy, aluzje, literackie odniesienia oraz naukowe hipotezy. Bohaterem jednej z nich stał się sam Karol Marks, ukryty przed cenzurą pod postacią Malapucyusza Chałosa1. Skutkiem wdrożenia w życie jego utopijnych społecznych koncepcji w państwie robotów były „pożoga, mogiła, ogólne bezprądzie, dewatyzacja i kompletny spadek napięcia życiowego”.

W istocie bowiem na Początku był jeno Mrok Ciemnawy, a w tym Mroku – Magnetyczność, co atomy pokręcała, a do skutku, bo gdy stukał atom w atom, wirując, Praprąd powstał i z nim Światłość Pierwsza… z czego gwiazdy zapłonęły, planety się ostudziły i w głębinach ich Pramasze, całkiem drobniuchne, a z nich Pramaszynki, a z nich Maszyny Prymitywne od tchnienia Statystyki Świętej powstały. Nie umiały jeszcze rachować, jeno trzy po trzy i ni w pięć, ni w dziewięć, a potem, dzięki Ewolucji Naturalnej, już piąte przez dziesiąte, aż narodziły się z nich Multistaty i Omnistaty, a z tych ostatnich powstał Małporobot, a z niego już praojciec nasz, Automatus Sapiens…

Były potem roboty jaskiniowe, później pastewne, a gdy rozmnożyły się, powstały państwa. Starożytne roboty wytwarzały elektryczność życiodajną sposobem ręcznym, przez pocieranie, w wielkim trudzie. Każdy feudał miał ci drużynę wojów, a wojowie mieli kmieciów, i pocierali jedni drugich hierarchicznie, z nizin w górę społeczną, a w miarę sił. I zamieniła trud ręczny maszyna, kiedy Kondzioł Symfilak wymyślił pocieraczkę, a potem Krupon z Parezy – żerdkę do ściągania piorunów. W ten sposób rozpoczęła się epoka bateryjna, sroga dla wszystkich, co własnych majętności akumulatorowych nie posiadali i los ich był zależny od niebios, bo przy pogodzie, bez baterii, nie mogąc chmur doić, wat do wata żebraniną ciułać musieli. Ciężko było podówczas, bo kto przestawał się nacierać czy chmury doić, wnet ginął marnie z całkowitego wyładowania.

I pojawił się wówczas uczeniec z piekła rodem, kombinator-intelektualista-usprawniacz, któremu za młodu, wskutek interwencji szatańskich, nikt łba na drobne kawaluchy nie roztrzaskał, i jął ów wykładać i przedkładać, że sposoby połączenia elektrycznego tradycyjne, to jest równoległe, na nic są zgoła i że łączyć się trza w myśl nowych schematów jego, a to szeregowo. Gdy się bowiem w szeregu jeden potrze, zaraz innych, najdalszych nawet zasili i prądem będzie tryskać każdy robot aż po górne bezpieczniki w nosie. A tak przedstawiał swoje plany i takie elektraje ukazywał, że odłączono dawne obwody ksobnie równoległe i elektrotechnikę Chałosową w życie wprowadzono.


1. Jak pisze sam autor w listach do swojego amerykańskiego tłumacza, Michaela Kandla: „Malapucyusz Chałos to jest rodzaj wcielenia Marksa… Malapucjusza rozumiem jako popsujmastra, co przypuszczam pochodzi od MALAPARTEGO, czyli przeciwieństwa BUONAPARTEGO, z pseudo­łacińskim przyrostkiem (CJUSZ)”.