1 1 1 1 1 Rating 3.71 (7 Votes)

Image

Obłok Magellana – główne dzieło fantastyki naukowej pierwszej połowy lat pięćdziesiątych – przez wiele lat nie był przez autora wznawiany, choć z punktu widzenia polityki nie tak wiele można mu dziś zarzucić. Jeśli darujemy mu obowiązkowy dydaktyzm, pozostanie dziś jeszcze lekturą budzącą żywe zainteresowanie, jako pierwsza tak szczegółowo (od strony techniki, a też i psychologii członków załogi) obmyślana historia kosmicznej eksploracji i przygody Kontaktu.

ImageObłok Magellana uważam za utwór dosyć słaby, szczególnie ze względu na swoją warstwę językową. Pamiętam, że w czasie pisania tej książki chodziłem z zeszytem, w którym zapisywałem kwiecie stylistyczne, które właśnie wymyśliłem i bałem się zapomnieć. Byłem wtedy pod znacznym wpływem Rilkego, więc moja stylistyka była jakby dziesiątą wodą po tym poecie. Jeśli nałożymy to dodatkowo na przesłodzoną fabułę, uzyskujemy ekstrakt socrealistycznego czasu. Są co prawda ludzie, którzy mówią, że nie można tak zżymać się na tę książkę, bo to jest utopia baśniowa, że w mojej niechęci do tej pozycji sporą rolę odgrywają urazy.
1 1 1 1 1 Rating 3.67 (3 Votes)

    Jestem jednym z dwustu dwudziestu siedmiu ludzi, którzy opuścili Ziemię, wyruszając poza granice Układu Słonecznego. Osiągnęliśmy zamierzony cel i teraz, w dziesiątym roku podróży, rozpoczynamy drogę powrotną.

    Pocisk nasz osiągnie niebawem szybkość przechodzącą połowę szybkości światła, a jednak miną lata, zanim z mroków wynurzy się niedostrzegalna teraz przez najsilniejsze teleskopy Ziemia jako błękitny pyłek wśród gwiazd.

    Przywieziemy wam kroniki wyprawy, cały nie przejrzany i nie uporządkowany jeszcze ogrom pierwszego doświadczenia, wiernie utrwalony w mechanicznej pamięci naszych automatów.

    Przywieziemy wam dzieła naukowe niezmiernej wagi, powstałe w czasie lotu. Otwierają one nowe, nie przeczuwane, bezkresne obszary poszukiwań w głębi Wszechświata.

1 1 1 1 1 Rating 3.75 (4 Votes)

    Z Obłokiem Magellana, drugą wydaną w formie książkowej powieścią Stanisława Lema, łączy mnie związek osobisty. W roku 1954, jako siedmioletni malec, natrafiłem na nią w numerach „Przekroju”, przechowywanych przez przyjaciółkę mojej matki, u której mieszkaliśmy w czasie wizyty w Warszawie. Odcinki, które wpadły mi w ręce, były w nastroju dość makabryczne, bo przedstawiały wnętrza sztucznego księżyca „Atlantydów” — z jego przytłaczającą atmosferą, zasuszonymi trupami itd., co na długie lata sprawiło, że science fiction jawiła mi się jako wyjątkowo przykra odmiana horroru. Ci, którzy jednak w tamtych latach przeczytali Obłok w całości, i mieli pewnie zazwyczaj nieco więcej ode mnie lat, dlatego wśród czytelników powieść cieszyła się znaczną popularnością.