Ze Stanisławem Lemem rozmawia Jan Gondowicz
Ludzie okazali się nie tylko istotami naziemnymi. Okazali się też potomkami zwierząt drapieżnych. Trzeba naprawdę nic nie rozumieć z dwudziestego wieku, żeby nie widzieć, jaki to był koszmarny wiek.
Jan Gondowicz: Na okładce Okamgnienia nad pustynnym księżycowym gruntem wschodzi wielka, frasobliwie zachmurzona Ziemia. Z boku podziwia ów spektakl krępy cień ludzki. Charakterystyczne ramiona, łysina, uszy... Nie ma wątpliwości: to Lem.
Stanisław Lem: Ach, ten Księżyc, strasznie mnie rozczarował. Wychowałem się na wizji Żuławskiego. Na srebrnym globie: dzikie pejzaże, turnie, przepaści, urwiska...
I piękna kobieta...
- E, kobiety to są wszędzie mniej więcej takie same, ale ten Księżyc Żuławskiego! No i okazało się, że nie ma wcale tych turni, tych skał, w ogóle nic nie ma... Wszystko tam jakieś obłe. I nie ma odwrotu od tego...
Pewne fragmenty pańskiego Okamgnienia sugerują, że cała kosmonautyka dostarcza dziś sporych rozczarowań.
- Wyszło na jaw, że jesteśmy stwory naziemne i nic na to nie można poradzić. Z samych praw fizyki wynika, co zresztą banalne, że na wszelkich pojazdach kosmicznych wszyscy muszą przede wszystkim zdejmować buciki, bo można niechcący kopnąć kogoś w oko. I trzeba cały czas funkcjonować w skarpetkach. Dowiedziałem się też całkiem niedawno,że siła mięśnia, wypierającego mocz, jest przy braku ciążenia niedostateczna. Więc żeby się pozbyć uryny, trzeba stosować specjalne urządzenia ssące, o których, rzecz jasna, się nie mówi. A na przykład jednym z głównych osiągnięć astronautyki amerykańskiej stały się takie 997), quasi-komputerowe urządzenia, które pomagają przy wypróżnianiu. To bardzo delikatny problem, bowiem organizm pozbywa się kału, wykorzystując jego ciężar, a na orbicie nic z tego. Ale jakoś to wymyślili trochę na zasadzie odkurzacza.
A jak to robili Rosjanie?
- Jakoś sobie radzili. A korzyści? Były takie marzenia, że skoro na orbicie nie ma grawitacji, to osoby, cierpiące na niewydolność krążenia, mogłyby z tego korzystać. Takie latające sanatorium. Ale żeby się dostać na orbitę, trzeba przeżyć czteroipółkrotne przeciążenie, więc chory musiałby ważyć pół tony i szlag by go trafił, nim by się tam dostał... Wszystko to są niemądre utopie.
Można więc mówić o kryzysie projektów kosmicznych?
- To zapaść, proszę pana, i to jak najbardziej zrozumiała, bo, po pierwsze, potrzebne są pieniądze, po drugie, potrzebne są pieniądze, po trzecie, potrzebne są pieniądze, zaś awaryjność jest bardzo wysoka.
Lata cale obcowaliśmy z myślą, że ekspansja kosmiczna ludzkości to pierwsza linia postępu - pod każdym względem.
- Tak, postęp się na pewno załamał, to możemy sobie spokojnie powiedzieć. Rozglądając się - a mam czterdzieści kanałów w telewizji - nie widzę żadnych, ale to żadnych polepszeń. Widzimy tylko, że dawniej musiało się użyć pałki, a dzisiaj można mordować dzięki laserowemu naprowadzaniu bomb, wyłącznie naciskając jakiś guzik. Dzięki czemu jest się izolowanym od osobistych, emocjonalnych stresów przy tej robocie.
Czym wobec tego wypełni się w przyszłości pustka po wizji podboju kosmosu?
- Czym się wypełni pustka? No, jak to czym? Pogonią za szmalem, oczywiście! Przecież już teraz jest to główny temat na świecie, jak długi i szeroki. U nas rzecz nie jest jeszcze może aż tak widoczna, zresztą nie wiem - specjalnie nie oglądam polskiej telewizji, żeby się nie denerwować, a tylko niemiecką i amerykańską. I właśnie w niemieckiej teraz mówi się tylko i wyłącznie o tym, dlaczego Dresdner Bank chciał się połączyć z Deutsches Bankiem i czemu do tego nie doszło. A co mnie to obchodzi, proszę pana? Zresztą każdy ma swoje zmartwienia, w Polsce mamy dziesięć tysięcy zmartwień, obietnice rozmaitych kryzysów i tak dalej. Tak więc wedle tego, co tam widzę, wszyscy jak oszalali uganiają się za forsą, o ile chwilowo nie dostali raka. Bo wszędzie się teraz słyszy, że ten, tamten dostał raka. A zatem to są te zmartwienia, żeby być młodym, bogatym i zdrowym. I najzupełniej ich starczy, żeby zająć myśl ludzką. No i jest jeszcze seks. Podobno przeciętny mężczyzna jest zdolny do osiemnastu tysięcy pełnych ejakulacji w ciągu życia. Czy podwojenie tej liczby mogłoby kogokolwiek uszczęśliwić? Wątpię. Czytałem niedawno - tylko kawałek, całego się nie da - dość sławny dziennik tego faceta, on się nazywał Walter, który szukał jak największej liczby kobiet i dziewczyn, żeby z nimi kopulować. Oczywista, nie w celu zapłodnienia, tylko dla samej kopulacji jako takiej. Nic innego go nie obchodziło. To były dzienniki długo tajne, teraz wychodzą w całości. Czy my jesteśmy stworzeni tylko po to, żeby kopulować? Nie sądzę. To jest cholernie jednostronny punkt widzenia!
Ale przecież aspirujemy do czegoś więcej.
- Prometejski humanizm? Ludzie okazali się nie tylko istotami naziemnymi. Okazali się też potomkami zwierząt drapieżnych. Trzeba naprawdę nic nie rozumieć z dwudziestego wieku, żeby nie widzieć, jaki to był koszmarny wiek. Prawda? Nie można przejść wobec tego w milczeniu. Dowody są zbyt wymowne. A jeśli wziąć za dowód fakt tej rangi, co judeocyd - to przecież cała Europa brała w tym udział. I Szwajcarzy się umoczyli w tym krwawym złocie, i poczciwi Szwedzi, i tak dalej. Wszyscy, wszyscy! Nikt się nie uchował, chyba że w piwnicy siedział. Wszyscy dosłownie - to czysta nieprawda, że wyłącznie Niemcy robili takie brzydkie rzeczy. Z czego wynika, że natura humana nader, proszę pana, satanica est. Niestety.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»