Więc kiedy mówi Pan „my”, myśli Pan: potomkowie agresywnej, wszystkożernej małpy, źli, krwiożerczy i do tego zakłamani?
- Jednak próbujący także dość beznadziejnie zmagać się z tym złem, które w nas jest, czego dowodem są wielkie monoteistyczne religie propagujące wzorce pozytywne. Tylko że nawet te szlachetne wzorce, kiedy stykają się z instynktami, potrafią się zamienić w swoje przeciwieństwo. Islam jest przecież całkiem przyzwoitą religią, a jednak fundamentaliści robią z niego oręż do gnębienia innych. Chrześcijaństwo, starsze o paręset lat, na szczęście ma już za sobą tę szczególnie krwawą fazę, która owocowała wojnami krzyżowymi, paleniem czarownic, nawracaniem za pomocą ognia i miecza. Po tysiącu lat łagodny pierwiastek Ewangelii zdążył już nieco utemperować obyczaje Europejczyków. Holocaust, Jugosławia, antysemityzm w Polsce bez Żydów pokazują, że jednak nie do końca. Wciąż bardzo głęboko w ludzkiej naturze osadzona jest potrzeba posiadania wroga - przeciwnika złego i groźnego, który kusi i znieprawia, uwodzi i tak czy inaczej przymusza do zła.
Pan tę potrzebę w sobie odczuwa? Czuje Pan żądzę krwi?
- Ja sam nie czuję specjalnej potrzeby zabijania.
Ja też. Widać obaj pochodzimy od roślinożernej małpy.
- Takich ludzi znam sporo. Jeden z liderów [Sojusz Lewicy Demokratycznej] powiedział w telewizji, że on pochodzi od innej małpy niż politycy PSL-u. Coś w tym jest, bo ludzie oczywiście nie są jednakowi. Ale to jest tylko kwestia statystycznej dystrybucji cech. Naprawdę istotny jest trzon normy gatunkowej.
Jednak mordowanie przypadkowych nieznajomych nigdzie nie jest uważane za normę.
- Tu trzeba pamiętać, że człowiek jest przecież istotą społeczną - coś jak mrówka, tylko na wyższym poziomie. Brzydsze cechy szczególnie łatwo okazujemy wtedy, kiedy działamy w tłumie i możemy z siebie zrzucić osobistą odpowiedzialność. Dlatego chrześcijaństwo domaga się, żeby człowiek odpowiadał indywidualnie jako jednostka. Nie ma w [Kościół] odpowiedzialności zbiorowej. Każdy musi się sam wyspowiadać ze swoich grzechów. Nie ma takiego zwyczaju, żeby jakiś król czy pierwszy sekretarz spowiadał się za cały naród.
Ja bardzo często źle śpię. A kiedy się budzę w nocy, siadam przed telewizorem i skacząc po programach satelity próbuję znaleźć coś mniej brutalnego. Prawie nie ma takiej nocy, kiedy by mi się udało ominąć zbrodnie, zbiorowe paniki, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, rozmaite mniej czy bardziej współczesne Pompeje i Troje. Ta powszechna potrzeba zbrodni, dzikości, przyglądania się cierpieniu jest mocno deprymująca.
Z Pańskiego wywodu wynika, że to jest naturalny składnik ludzkiej natury. Chyba żyjąc z taką świadomością nie ma co specjalnie się deprymować gwałtem w telewizji.
- Oczywiście, że skłonność jest naturalna, ale kultura potrafi ją temperować albo wzmacniać. Ja gotów jestem zapłacić, żeby nie oglądać rozcinania dziewczyny piłą tarczową, a ludzie dość masowo płacą, żeby to zobaczyć. Gdyby było inaczej, nikt by takich idiotyzmów nie produkował. Chce pan powiedzieć, że to zboczeńcy? Czy w takim razie jesteśmy gatunkiem zboczeńców? Bo przecież horror i gwałt zdecydowanie dominują w masowej kulturze. Nie, proszę pana! To jest nasza gatunkowa norma napędzana dwudziestowieczną permisywnością. „Chcesz popatrzeć? Twoje prawo!” Dawniej tego nie było, bo nie było kina ani telewizji.
Były za to inne wspaniałe, a dziś zakazane, rozrywki. Ludzie szli pół dnia po mrozie, żeby tylko zobaczyć widowisko polegające na obcinaniu komuś głowy, łamaniu kołem albo paleniu żywcem, nie mówiąc już o niesłychanie rozrywkowym rozszarpywaniu przez lwy, które gwarantowało frekwencję w rzymskim Koloseum. Dziś, kiedy prawo pozbawiło ludzi takich uciech, media zapełniają tę bolesną lukę.
- Również wzmacniają krwiożercze żądze, bo jednak kultura też nas jakoś kształtuje. [Antoni] Słonimski miał rację, kiedy mówił półżartem, że ładnie byśmy wyglądali, gdyby dzieci miały tyle siły, co my, dorośli. Dzięki Bogu przez wiele lat mamy nad nimi fizyczną przewagę i zanim dorosną, przeważnie zdążamy je wychować na tyle, żeby przyzwyczaiły się hamować swoją agresję albo przynajmniej rozładowywać ją w sposób stosunkowo niegroźny dla innych. I to też tylko do czasu, bo wystarcza iskra, żeby starannie wychowani Niemcy, Serbowie, Chorwaci, Polacy, Ukraińcy albo Żydzi gremialnie zamienili się w półdzikie psy wojny.
Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl
wywiady
Drapieżna małpa
Spis treści
Strona 3 z 6