UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl

Zobacz pracę w formacie pdf

 

Obraz kobiety w twórczości Stanisława Lema

Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej Wydział Humanistyczny

Zakład Literatury Współczesnej

 

Robert Jęczeń

 

Obraz kobiety w twórczości Stanisława Lema

 

praca napisana pod kierunkiem Pani prof. dr hab. Elżbiety Rzewuskiej

 

Lublin 2003

 

przedkładam promotorowi samodzielnie napisaną pracę magisterską

Spis treści

 

Wstęp / s. 3,

 

  1. Kobieta i mężczyzna / s. 4:

    1. miłość / s. 4,

    2. erotyka i seks / s. 14,

       

  2. Konstrukcja postaci kobiecej / s. 22:

    1. wygląd zewnętrzny / s. 22,

    2. psychologia / s. 32,

       

  3. Funkcja kobiety w tekście literackim / s. 36:

    1. bohaterki znaczące / s. 36,

    2. postacie marginalne / s. 39, Podsumowanie / s. 52,

Bibliografia w przypisach / s. 53:

  1. Stanisław Lem / s. 53,

  2. inni autorzy / s. 53.

Wstęp

 

Niniejsza praca jest zwieńczeniem pięcioletnich studiów magisterskich z Filologii Polskiej. Obierając temat pracy starałem się włączyć własne zainteresowania i wiedzę z zakresu twórczości literackiej Stanisława Lema w specyfikę wiedzy o literaturze współczesnej. Postanowiłem podejść do dzieł wspomnianego pisarza od strony dotychczas słabo zbadanej – przeprowadzić próbę syntezy, jak wygląda obraz kobiety utworach Lema. Ze względu na jego obszerny dorobek literacki, ograniczyłem się do ujęcia przekrojowego tylko jego beletrystyki, choć z drugiej strony – stosunkowo niewielka ilość tekstu, jaka dotyczy postaci żeńskich, pozwoliła mi na tak szerokie spojrzenie.

Ze względu na pewną dziewiczość podjętego problemu, korzystałem przede wszystkim z materiału beletrystycznego pisarza, chociaż i tu zrezygnowałem z niektórych utworów z powodu stosunkowo niskiej zawartości w nich tekstu, który odnosiłby się do kobiet. Dodatkowo, posiłkowałem się literaturą odnoszącą się do biografii Lema, pracami krytycznymi, jak również stroną internetową poświęconą autorowi Solaris.

W tej pracy pragnąłem zbudować, w oparciu o twórczość pisarza, syntezę obrazu kobiety, a przynajmniej zasygnalizować istnienie pewnych możliwych interpretacji tej problematyki oraz zwrócić uwagę na pewne braki w tym obrazie, jakie czasem ujawniały zebrane fragmenty. Jeśli taka synteza okazała się niemożliwa do przeprowadzenia ze względu na ambiwalentne podejście pisarza do danego zagadnienia – wskazałem różne stanowiska.

„Obraz” jest tu pojmowany jako uproszczony model pewnego motywu literackiego, który, postrzegany przekrojowo, w różny sposób wyłania się z narracji podczas lektury pewnego zbioru tekstów. „Kobieta” zaś rozumiana bywa zarówno szeroko, jako zbiór wszystkich Lemowych postaci płci „pięknej” (również takich, do których narracja nawiązuje tylko pośrednio przez prezentację świata przedstawionego w danym utworze), przy czym nie muszą to być przedstawicielki homo sapiens, jak i wąsko, na przykład w odniesieniu do konkretnej bohaterki.

Segregując materiał według takiego, a nie innego podziału na rozdziały i podrozdziały, chciałem zbadać obraz kobiety uwzględniając różne punkty widzenia.

W rozdziale pierwszym opisuję relacje, jakie zachodzą między mężczyzną a kobietą w twórczości Stanisława Lema, ze szczególnym uwzględnieniem erotyki (w tym również seksu) oraz uczucia miłości.

Rozdział drugi wskazuje na sposób, w jaki pisarz buduje kobiecą postać – jak opisuje wygląd kobiety (i w związku z tym, jak postrzega ludzkie ciało) oraz czemu rezygnuje z głębszej charakterystyki psychologicznej żeńskich bohaterek.

W rozdziale trzecim skupiam się na roli, jaką spełnia kobieta dla utworów literackich Lema i czym wobec tego różni się (oraz w czym jest zbieżna) funkcja bohaterek ważnych od znaczenia tych postaci kobiecych, którym pisarz poświęca niewiele uwagi.

  1. Kobieta i mężczyzna

     

    W tym rozdziale zamierzam zaprezentować obraz kobiety, jaki wyłania się z damsko- męskich relacji, opisanych w twórczości Stanisława Lema. Podzieliłem go na dwie części, pt. Miłość oraz Erotyka i seks.

    W pierwszym podrozdziale skupiam się na uczuciach pomiędzy kobietą i mężczyzną, opisanych w niektórych utworach pisarza. W doborze omawianych w tym podrozdziale utworów kieruję się znaczącą dla danej powieści rolą miłości, pomijając książki, w których to uczucie nie jest szczególnie ważne. Relacjonując podejście Lema do tego silnego uczucia łączącego dwoje ludzi, jakim jest miłość, próbuję skupić uwagę na kobiecie, co – ze względu na jej drugorzędną pozycję – nie okazuje się łatwe.

    Podrozdział Erotyka i seks to opis ogólnie pojętej seksualności w pisarstwie Lema, próba przekrojowego ukazania, jak pisarz podchodzi w beletrystyce do damsko-męskiego zbliżenia fizycznego.

     

    1. Miłość

      W całej swojej twórczości Stanisław Lem skrzętnie omija temat miłości, podobnie jak i większość innych przeżyć wewnętrznych u swoich bohaterów. Są tylko dwie „grupy” utworów, będące wyjątkami od tej prawidłowości – pierwszy, kiedy to najwyższe uczucie pełni ważną, ale instrumentalną funkcję (m. in. w Powrocie z gwiazd czy w Solaris) w budowie świata przedstawionego albo w konstrukcji fabuły; drugi – gdy idzie o powieść realistyczną (konkretnie, trzeba mieć tu na myśli jedynie Czas nieutracony, bo np. w Katarze nie został wykorzystany literacki motyw miłości, chociaż również jest opowiadaniem ściśle mimetycznym), gdzie jest już nie tylko tematem nieodłącznym, ale być może naczelnym.

      Czas nieutracony to trylogia, pisana od roku 1948-go (ukończenie tomu pierwszego) do 1950-go (zakończenie całości). Po Człowieku z Marsa jest to druga napisana przez niego książka, która zresztą przyczyniła się do zyskania dla autora znacznej popularności. Czas akcji obejmuje bliski mu okres – II Wojnę Światową i kilka lat powojennych. W porównaniu do następnych powieści i do poprzedniej (będącej fantastyczno-naukowym opowiadaniem, które pierwotnie ukazało się w odcinkach na łamach czasopisma „Nowy Świat Przygód”, a oficjalnego wydania książkowego doczekało się dopiero w latach dziewięćdziesiątych), Lem w bardzo dużym stopniu korzysta z własnej biografii. Głównym bohaterem jest Stefan Trzyniecki, który, podobnie jak Lem, jest z wykształcenia lekarzem. Zresztą, w toku trwania akcji pracuje w swoim zawodzie – najpierw jako początkujący psychiatra, po wojnie jako ginekolog-położnik. Co prawda Stanisław Lem formalnie nie został nigdy lekarzem, jednak w wywiadzie w „Playboyu” z sierpnia 2000 roku mówi: „byłem w 1948 roku położnikiem i […] musiałem pewnej pani włożyć – o, potąd – rękę do pochwy i do macicy, żeby wykonać obrót płodu na nóżkę”1. W trakcie powieści możemy również czytać o zakładzie mechaniki pojazdowej, a nasz autor w trakcie wojny rzeczywiście pracował w takim miejscu.

      Nosilewska, bohaterka Czasu nieutraconego darzona najgłębszym uczuciem przez Trzynieckiego, od pierwszej chwili działa nań elektryzująco. Kiedy na początku I tomu Stefan poznawał lekarzy szpitala psychiatrycznego, „witał się ze wszystkimi, uderzył go wówczas bierny chłód jej [tzn. Anny Nosilewskiej] dłoni, wąskiej i jędrnej. Myśl o pieszczocie tej ręki miała w sobie coś przykrego i podniecającego zarazem”2. Jego reakcja na wzrok Anny, dotyk dłoni czy zetknięcie ich kolan wyraźnie wskazuje na zainteresowanie lekarką jako kobietą. Ale nie jest to zwyczajny pociąg do ładnej dziewczyny, tak samo, jak wyjątkowe są wrażenia

       

       

      1 [26; 40] – Ten rodzaj przypisu odnosi się do książki bądź artykułu, której autorem lub współautorem jest Stanisław Lem; pierwsza cyfra w nawiasie jest przyporządkowana do określonego adresu bibliograficznego (por. Bibliografię na końcu tej pracy), zaś cyfry po średniku to numer strony, z jakiej pochodzi cytat.

      2 [3; 43]

      początkującego lekarza. Właściwie, niezwykłe są cechy Nosilewskiej, które zauważa –

      „bierny chłód” jej dłoni, nieobecny wzrok, którego niemal się przestraszył, czy

      „niebezpieczny” dotyk nogi.

      Trzyniecki zdaje sobie sprawę z niezwykłości tych spostrzeżeń i na siłę wmawia sam sobie, iż ten dziwny pociąg to tylko chęć przyglądania się obiektowi jedynie dla jego piękna, nie zaś damsko-męskie erotyczne przyciąganie, a właściwie – jak przekonujemy się z dalszej lektury – zakochanie. Oczywiście, owa jakoby estetyczna chęć wpatrywania się w Nosilewską i zapamiętania jej wyglądu jest czczym zwodzeniem samego siebie, które nie powstrzyma rozwoju uczucia, które scali całą trzytomową powieść. Albowiem Stefan zakocha się w Nosilewskiej i będzie nosił to uczucie w sobie aż do ostatniej strony Czasu nieutraconego, kiedy to nagle ona pojawi się, aby go ukoić, a raczej aby to on sam się w niej ukoił. W ten sposób kończy się całą trylogia, podobnie jak Szpital przemienienia – jej pierwszy tom i jedyny, który Stanisław Lem zgodził się później wznowić, zniechęcony wymuszonymi przez cenzurę zmianami treści podczas pisania tomów drugiego i trzeciego. Dzięki podobnej atmosferze, jaka towarzyszy obu zakończeniom, część pierwsza daje niejakie wyobrażenie o Czasie nieutraconym, pomimo pozbawienia czytelników dostępu do całej trylogii.

      Można zauważyć, iż głównego bohatera omawianej trylogii przyciąga u Anny nie tylko jej nadzwyczajna uroda („miała twarz ujętą w burzę kasztanowych włosów, które pod światło zapalały się miodowo i złoto. Pod przejrzyście wysklepionym czołem brwi odchylone na boki iście skrzydlato, a pod nimi surowe niebieskie oczy, prawie elektryczne jakieś. Była piękna doskonale, więc się tego zrazu nie widziało: nie potrącała wzroku patrzącego żadnym pieprzykiem. Spokój jej miał odcień macierzyńskości, która cechuje rysy Afrodyty, ale gdy się uśmiechała, przyłączały się do tego jasnymi iskierkami jej włosy, oczy i malutkie zagłębienie w lewym policzku, nie dołek, lecz figlarne o nim napomknienie”3), lecz także wyjątkowość jej charakteru. Nie jest przecież osobą potulną i dającą sobą powodować, ale wprost przeciwnie – jeśli przyrównać cechy osobowości Nosilewskiej z uogólnionym (dla obszaru kultury europejskiej) stereotypem kobiety, Anna jawi się czytelnikowi właśnie jako męski charakter („’typowo’ męskie cechy charakteru to: racjonalność niezależność, aktywność kompetencja, łatwość podejmowania decyzji, radzenie sobie w trudnych sytuacjach, pewność siebie, skłonności przywódcze, agresywność, kobiece – emocjonalność, zdolność do poświęcania się dla innych, delikatność, czułość, łagodność, wrażliwość na uczucia i potrzeby innych, ciepło w relacjach z innymi, opiekuńczość, submisyjność, trudność w podejmowaniu decyzji. Specyficznymi dla płci rolami są zaś, dla mężczyzn – bycie głową domu, zarabianie pieniędzy, wykazywanie inicjatywy, przyjmowanie na siebie finansowych zobowiązań, dla kobiety – opiekowanie się dziećmi, prowadzenie domu i czynności z tym związane”4).

      Jako początkujący lekarz w szpitalu psychiatrycznym, Trzyniecki został podwładnym Anny, która kazała na próbę przyprowadzić mu do opisu czy raczej do zaprezentowania jedną z chorych. Dziewczyna była dość atrakcyjna, ale bardziej kłopotliwa okazała się relacja z tajemniczej wizyty, jaką miała chora:

      Bez względu na niewątpliwie uatrakcyjniające powieść walory tego fragmentu (zresztą i tak wielokierunkową tematycznie), pokazuje on bardziej dominującą pozycję Nosilewskiej wobec Stefana, oczywiście nie tylko zawodową, ale i damsko-męską – i tak już pozostanie, bo ta lekarka będzie zawsze dla Trzynieckiego tą starszą, dojrzalszą i bardziej doświadczoną. I jeśli powiedzieć o relacjach pomiędzy nimi, że były na zasadzie nauczycielka-uczeń, to takie stwierdzenie byłoby może przesadzone; ale byli co najmniej równorzędni wobec siebie.

      Anna i uczucie Stefana, jakie do niej żywi, są dla niego tymi elementami jego życia, które stanowią swoistą enklawę przed strasznym i obcym światem, zarówno po traumatycznych przeżyciach okupacyjnych (opisanych w Szpitalu przemienienia), jak i po kilku latach pracy lekarskiej, która daje Trzynieckiemu jedynie odczuć bezcelowość własnego życia (o czym czytamy już w ostatnim tomie). „Wytrącony z ładu dotychczasowego życia i ukształtowanych poglądów (jest zdecydowanym racjonalistą) będzie próbował opanować chaos nowych doświadczeń w przemyśleniach, ale nim ów nowy ład zbuduje, zniszczy go rzeczywistość ponownie”7 – konstatuje Andrzej Stoff. Stanisław Lem wprowadza lekarkę niespodziewanie pod sam koniec Czasu nieutraconego, która pojawia się jako deus ex machina i znowu ratuje rozpadający się świat głównego bohatera.

      To spotkanie lekarza ze swoją dawną miłością jest przypadkowe i zaskakujące, ale – co ciekawsze – Nosilewska jest niemal taką samą, jaką zapamiętał Trzyniecki ją jeszcze z lat okupacji: „Stefan nie odrywał oczu od Nosilewskiej. Mogło się zdawać, że ostatni raz widział ją wczoraj; czasu nie było po niej znać. Miała na sobie jakąś bardzo prostą, szarą sukienkę, a może to był kostium? I uczesana była inaczej, aczkolwiek nie potrafiłby powiedzieć, na czym polegała różnica. Ale te same oczy niespodziewanie błękitne, i twarz, i szyja w sznurze białych korali”8. Dalej czytamy: „drgało pod skórą tętno. Pamiętał to. Wszystko pamiętał, z jaką wyrazistością! Dawniej kark jej tonął we włosach, teraz był widoczny. Nie chciał mówić, gdyby nawet mógł; coś ze snu, z cudu było w tym wszystkim”9.

      Trzeba zauważyć, że podczas dosyć romantycznego spaceru wśród ruin zniszczonej wojną Warszawy, który oczywiście musiał nastąpić po tej nieoczekiwanej konfrontacji obojga, lekarka nie odpowiada niemal  nic na długie tyrady Stefana, podobnie jak Eri  z Powrotu z gwiazd. Nosilewska słucha miłosnych wywodów Trzynieckiego raczej z pewnym pobłażaniem, bądź co bądź nie sprawia wrażenia głupiej. Krótkość i lakoniczność jej partii dialogu wynika raczej z doskonałego zrozumienia zamiarów, jakie Trzyniecki ma wobec niej. Okazuje się też osobą nie tylko bardziej doświadczoną w  ocenie sytuacji, lecz także w działaniu. Kiedy wynikłe przypadkowo spotkanie z lekarką po wojnie, spacer po Warszawie i wyznania Trzynieckiego – cały ten romantyczny ciąg, który wydaje się prowadzić do szczęśliwego zwieńczenia ich znajomości – zostaje przerwany nagłą depeszą o niepokojącym pogorszeniu się zdrowia u ojca Stefana, młody lekarz wyjeżdża ze stolicy i, już po pogrzebie, znowu popada w swego rodzaju melancholię. Wtedy właśnie następuje kolejny zwrot w życiu lekarza, także spowodowany niespodziewaną depeszą: „PRZYJEŻDŻAM SZESNASTEGO / ANNA”10. W zasadzie, tak kończy się trylogia, pozytywnie i z ulgą dla czytającego po kumulującym się w III tomie uczuciu zrezygnowania i bezsensu, jakie trawi w sobie główny

       

       

      5 [3; 47]

      6 Ibidem.

      7 A. Stoff, Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema, Warszawa 1983, s. 27.

      8 [3; 638]

      9 [3; 639]

      10 [3; 661]

      bohater. Natomiast Nosilewska poprzez swą depeszę pokazuje się jako osoba konkretna, dojrzała i, nie po raz pierwszy, przedsiębiorcza.

      Jednakże, Anna Nosilewska nie jest jedyną kobietą Czasu nieutraconego, w jakiej zakochuje się główny bohater. Drugim obiektem jego uczuć jest Halina. Jeśli idzie o tę drugą miłość (a właściwie zauroczenie) Trzynieckiego, pojawiającą się w Czasie nieutraconym, już nie odgrywa ona w powieści i w życiu bohatera tak znacznej roli, jak uczucie do Anny.

      Spacery Haliny i Stefana pod każdym względem spełzły na niczym – były to tylko uważnie prowadzone dysputy na różne mądre tematy, choć w końcu wszystko skupiało się wokół tego, iż obydwoje zaznaczali własną niezależność od drugiej osoby. Przez cały czas każde z nich ostentacyjnie pokazywało swe niezaangażowanie (np. z ustaleniem terminu następnej randki zwlekano do ostatniej chwili każdego spotkania, gdyż osoba, która pierwsza zwróciłaby uwagę na ten drażliwy temat, dałaby tym samym do zrozumienia, że to jej zależy bardziej). Ta próba sił pokazała, iż żadne nie jest gotowe ustąpić. Ostatecznie znajomość nie rozwinęła się ani trochę w kierunku bliskości fizycznej, a moment, w którym Trzyniecki podejrzał Halinę w sytuacji sam na sam z innym mężczyzną, był końcem kontaktów obojga.

      Na przykładzie tych dwu bohaterek można próbować określić pewne wspólne cechy kobiet, w których kochał się Trzyniecki – co prawda, zewnętrznie łączył je podobny kontur szyi czy ciemny kolor włosów, ale bardziej znaczące wydaje się to, że zarówno Nosilewska, jak Halina pociągają go swoim spokojem (czy nawet chłodem), niezależnością oraz wysokim poziomem intelektualnym (wystarczy zwrócić uwagę na filozoficzno-kulturalne zainteresowania Heleny oraz prace naukowe, które publikuje Anna).

       

      Drugą ważną książką Stanisława Lema, która poważnie podejmuje temat miłości, jest Solaris. Dzieło to cieszy się dużym uznaniem, także samego autora, i zostało nawet dwukrotnie przeniesione na ekrany kin (w 1972 i 2002 roku). Trzeba jednak zaznaczyć od razu na początku omawiania tego utworu, iż uczucie pomiędzy Kelvinem a Harey jeśli nawet jest lejtmotywem powieści i pełni rolę kluczową dla fabuły, jest to rola instrumentalna, która ma podnosić inny, zdaniem pisarza dużo ważniejszy, problem. Solaris nie jest bowiem opowieścią o miłości (jak może się wydawać widzom najnowszego filmu, nakręconego w oparciu o tę książkę i Stevenowi Soderberghowi, który jest autorem scenariusza a zarazem reżyserem tej ekranizacji z 2002 roku), ale o niemożności porozumienia z innym niż ludzki rodzajem Rozumu w kosmosie, gdyby oczywiście taki kontakt kiedykolwiek mógł nastąpić (w co zresztą Lem szczerze wątpi). Sam pisarz stwierdza: „mnie zaś jako autorowi chodziło – powtórzę – po prostu o to, by stworzyć wizję spotkania ludzi z czymś, co istnieje, i to na sposób potężny, a równocześnie do żadnych ludzkich pojęć ani wyobrażeń zredukować się nie daje. Dlatego książka nazywa się ‘Solaris’, a nie ‘Miłość w próżni kosmicznej’”11.

      Mimo tego, w niniejszej pracy nie będzie nas interesować konfrontacja człowieka z tym Czymś12, co jest na planecie Solaris, ale relacja pomiędzy Kelvinem a Harey (a właściwie z istotą tożsamą z dawną Harey, o której pamięć nosi w sobie główny bohater). Właściwie jednak, krótkie nawiązanie do konfrontacji ludzkości z „istotą” z planety Solaris jest niezbędne, gdyż tak, jak autor posłużył się w Solaris miłością do zaprezentowania czegoś, co ogólnie można określić jako „próba kontaktu” – tak samo (choć odwrotnie) należy posłużyć się opisem „próby kontaktu” do zaprezentowania miłości z tej książki.

      Autor wprowadza nas, równocześnie z Krisem Kelvinem, głównym bohaterem powieści, w solarystykę – w historię badań nad „Oceanem” (dla ułatwienia będę dalej posługiwał się tym upraszczającym zwrotem), w dzieje rozwoju stacji wiszącej nad planetą i

       

       

      11 S. Lem, Stacja Solaris. [artykuł w Internecie z 8 grudnia 2002] [w:] [24]

      12 A może z „Kimś”? – czasem nasz pisarz stwarza sytuacje, wobec których tradycyjny, antropocentryczny język wydaje się nie do końca wydolny. Na przykład, gdy idzie o płciowość na początku Maski albo o „ja” w Pokoju na Ziemi.

      powolnego wycofywania się ludzkości z badań, które wydają się pozbawione perspektyw. Lecz w momencie, kiedy Kris przybywa na niemal opuszczoną stację badawczą, „coś” się jednak dzieje. Naukowcom obecnym na obserwowanej planecie (ściśle – nad jej powierzchnią) towarzyszą istoty (a właściwie „ludzie”) wykreowane przez „Ocean” na wzór zaczerpnięty z podświadomości badaczy. Ogólnie, w taki właśnie sposób można przedstawić sytuację, jaką zastaje Kelvin po wylądowaniu. O nim również „Ocean” nie „zapomina” – i zjawia się Harey. W szkicu Andrzeja Stoffa Nad „Solaris” po latach czytamy: „W niezwykłej, przypominającej baśniową, sytuacji Kelvin otrzymał możliwość przeżycia powtórnie tego, co w naturalnym porządku świata jest niepowrotne. Ale ta szansa, zamiast ukojenia (tęskni za Harey utraconą w dramatycznych okolicznościach, jak świadczy o tym zniszczony od częstego oglądania jej list) przynosi ból, odświeża wyrzuty sumienia, rodzi nową tragedię”13.

      Dlaczego pojawia się nieżyjąca od lat ukochana Krisa? Można takie działanie

      „Oceanu” interpretować jako jedynie sensowne rozwiązanie problemu, jakim jest kontakt pomiędzy gatunkami stojącymi na różnym szczeblu rozwoju ewolucyjnego. Lem w swojej beletrystyce i esejach przywołuje czasem drastyczny przykład: czy możemy (jako ludzie) porozumieć się z mrówką? W Solaris to ludzie pełnią rolę mrówek, a „Ocean” jakby „wciela się” w mrówkę – w człowieka i tym wcieleniem jest m. in. (obok marginalnie pojawiających się „fantomów” innych solarystów) ukochana Kelvina. Można by to określić, korzystając z terminologii etnograficznej, jako „obserwację uczestniczącą”; można również dostrzec pewne analogie między zachowaniem „Oceanu” a ewangeliczną historią Chrystusa jako Boga- człowieka (Lem nigdy nie przyznał się do takiej herezji, choć pojawia się w Solaris nieśmiała interpretacja „Oceanu” jako swego rodzaju Boga14).

      W każdym razie, Harey jest zwyczajną dziewczyną z krwi i kości (oprócz budowy molekularnej, kilku szczegółów w wyglądzie, dostrzegalnych przez Krisa gołym okiem oraz chwilowych przejawów nieludzkiego zachowania – co jedynie na początku wywołuje u niego przerażenie i szok), obdarzoną świadomością, ludzką psychiką i wolną wolą (decyduje się na samobójstwo, nie po raz pierwszy przecież i nie tylko raz, co jest szczególnie tragiczne).

      „Ocean” wyposaża ją w mentalną autonomię, chociaż dzięki któremu istniała i, w ogóle, mogła zaistnieć ponownie (została przecież jakby „wskrzeszona”).

      Solaris, na poziomie obustronnej miłości, jaka łączyła Krisa i Harey – ale, jak w Czasie nieutraconym ukazanej od strony męskiego bohatera – jest osobistą tragedią tych dwojga, uwikłaną dodatkowo w problemy filozoficzne, które przerażają i ją, i jego. Czasem aż przerastają bohaterów, jeśli wspomnimy, iż Kelvin wysłał  pierwszy „fantom” dawnej ukochanej na orbitę, może nie po to, aby ją zabić, ale żeby ją od siebie oddzielić – bo na początku nie pogodził się z koszmarną sytuacją (albo wymarzoną; wszak osoba, za której samobójstwo był odpowiedzialny, znowu żyje), nie utożsamił Harey „solarycznej” z Harey

      „ziemską”. Jerzy Jarzębski konstatuje we Wszechświecie Lema, iż „ostatecznie, w odpowiedzi na wyzwanie oceanu Kris Kelvin odgrywa swoją historię miłości ze wszystkimi jej tragicznymi następstwami i kto wie w końcu, czy właśnie o to w jego kontakcie z oceanem nie chodziło? Harey byłaby wówczas taką cegiełką wewnętrznego kodu [genetycznego, idąc za wcześniejszym porównaniem Jarzębskiego], którą ocean, znalazłszy zagrzebaną głęboko w jego jaźni, wydobył i zmaterializował z instrukcją: ‘Pokaż, co się z tym robi!’ (lub jeszcze inaczej, jeśli przyjmiemy, że ocean działał bezwiednie jak psychoanalityk terapeuta, odnajdujący ‘bolące miejsce’ w psychice i stymulujący rozwikłanie kompleksu)”15.

      W liście Stanisława Lema z 19 kwietnia 1974 roku czytamy, że „to, co nazywa się zmistyfikowaną (klasowo np.) świadomością, jest przecież w tym zupełnie trywialnym sensie

       

       

      13 A. Stoff, Lem i inni. Szkice o polskiej science fiction, Bydgoszcz 1990, s. 51.

      14 Por. [19; 226-229]

      15 J. Jarzębski, Wszechświat Lema, Kraków 2002, s. 125.

      autentyczne, w jakim autentyczna jest miłość dwojga ludzi, jakkolwiek jest ona ze stanowiska biologicznego (Golem!) mistyfikacją, jako ‘fałszywą interpretacją’ nadawaną pociągowi płciowemu. W tym ujęciu ‘prawdziwy’ jest cel prokreacyjny, a porywy uczuć są nieświadomym kamuflażem tych porywów”16. Dlatego, choć Jarzębski, tak jak i autor Solaris, kładzie nacisk na „kontakt” z „Oceanem”, miłość Kelvina i Harey jest jak najbardziej autentyczna i subiektywnie odczuwalna przez obydwoje. W warstwie uczuć wprost poraża odświeżonym tragizmem rodem z Romantyzmu (jeśli przywołać tu chociażby Giaura Byrona). I czy powieść nie kończy się jakby bezpodstawną nadzieją Kelvina, że jednak „nie minął czas okrutnych cudów”17? Zostaje on na Solaris, tak jak Giaur w klasztorze, ale sytuacja obu różni się tym, że bohater Lema jednak wciąż jeszcze ma głęboko skrytą nadzieję („Nie miałem nadziei. Ale żyło we mnie oczekiwanie, ostatnia rzecz, jaka mi po niej została”18). Czy to oczekiwanie odnosi się do Harey, czy do ponownej możliwości kontaktu – tego Lem już nie dookreśla.

       

      Miłość opisana jest również w Masce, a choć nie jest to „zwyczajne” uczucie – choćby takie, jakie odnajdujemy na kartach Solaris – można jednak znaleźć pewne analogie między bohaterkami tych dwóch książek Stanisława Lema. Obie są sztuczne, zostały stworzone, aby przypominać do złudzenia kobietę i dzięki temu osiągnąć cele, zamierzone przez swych kreatorów. Zarówno Harey, jak i bohaterka Maski nie wiedzą, czemu ich istnienie ma służyć. Zasadniczą różnicą między nimi jest niemal całkowita autentyczność człowieczeństwa i uczucia bohaterki Solaris, bowiem w Masce dziewczyna-maszyna już na początku utworu pozbywa się zewnętrznej, kobiecej powłoki, ażeby w dalszej części ścigać królewskiego wroga pod postacią śmiercionośnej, ohydnej „maszyny”. Również uczucie dziewczyny- maszyny jest sztuczne – mówi ona (Lem prowadzi narrację pierwszoosobową, wcielając się po raz pierwszy w postać żeńską): „To była miłość płomienna, czuła i bardzo zwykła. Oddać mu chciałam duszę i ciało, lecz niw w prawdzie, a tylko w stylu mody, obyczaju, wymagań dworskich, bo nie byle jaki, wszak miał to być cudowny, ale dworski grzech. Była to bardzo wielka miłość, zniewalająca do drżenia, przyspieszająca tętno […]. I bardzo była mała, bo miała granice we mnie, poddana stylowi, jak wypracowane starannie zdanie, wyrażające bolesny zachwyt spotkania we dwoje”19. Nie znaczy to, że nie jest to uczucie autentycznie odczuwalne, ale bohaterka jest świadoma, że zostało ono wywołane u niej sztucznie, przez ukłucie igły. Nie może ona się podzielić swoimi wątpliwościami z nikim, bo jest sama, z mężczyzną, który ją kocha (a którego ma zgubić) również, bo na niego może liczyć tylko w kwestii uczuć. W końcu stwierdza: „dlatego nie mogłam mu zdradzić całej prawdy: że moja miłość ku niemu i ukłucie jadowite są z tego samego źródła”20.

      Miłość z Maski jest równie tragiczna, co z Solaris, choć w przypadku Harey można jeszcze mówić o uczuciu pomiędzy ludźmi. Uczucie „maszyny” do Arrhodesa jest zadane z góry, jakby przeznaczone, i uwikłane w wyższe problemy poznawcze, jakie Lem przekazuje przez swe powieści. Harey musi roztrząsać swą przeszłość, swe pochodzenie, a dziewczyna- maszyna podobnie. Jednak, o ile dla Solaris najważniejsza jest próba porozumienia „Oceanu” z ludźmi, o tyle Maska porusza problematykę wolnej woli jednostki i stopnia zdeterminowania jej wyborów. Dlatego miłość w tym przedziwnym i wyjątkowym utworze po raz kolejny ujęta instrumentalnie przez Stanisława Lema, choć jest tematem  bardziej peryferyjnym, niż ma to miejsce w Solaris.

       

       

       

      16 [11; 193]

      17 [19; 235]

      18 Ibidem.

      19 [10; 157, 158]

      20 [10; 158]

      „Pojawiający się tu [w Szpitalu przemienienia] motyw miłości godzącej jednostkę ze światem powracać będzie w prawie niezmienione formie w Powrocie z gwiazd i Solaris21 – pisze Ewa Balcerzak w swojej publikacji o Stanisławie Lemie. Trudno nie zgodzić się z takim spostrzeżeniem o takiej funkcji miłości w książkach naszego pisarza, ale najpierw trzeba przyjrzeć się kolejnej, ważnej dla opisywanego w tym podrozdziale tematu, powieści – mianowicie, Powrotowi z gwiazd.

      W tym utworze Lema, w którym pierwszoosobowa narracja znów (w przeciwieństwie do Maski) jest prowadzona przez postać męską, obiektem miłości głównego bohatera jest dziewczyna o imieniu Eri. To trzecia, ostatnia i zarazem najważniejsza kobieta, z jaką stykamy się w tej powieści. Czytelnik poznaje ją jako osobę zamężną a zarazem gospodynię willi, której piętro w wypoczynkowej miejscowości wynajmuje Hal Bregg (główny bohater).

      Astronauta zakochuje się w niej i podczas nieobecności męża całuje się z nią w basenie. Ponieważ po tym zajściu Eri nie odzywa się i nie reaguje na słowa Bregga, ten chce popełnić samobójstwo. Jeszcze tej samej nocy śpią ze sobą, a następnego dnia wyjeżdżają razem i wynajmują domek, gdzie kochają się dwukrotnie podczas jednej nocy. Jak się okazuje, Eri robi to, gdyż po prostu boi się, że Hal zabije jej męża – jest ona z wykształcenia archeologiem, więc wie, do czego może dopuścić się nie „betryzowany” mężczyzna.

      W tym momencie nieuniknione wydaje się zarysowanie znaczenia wprowadzonego w Powrocie z gwiazd przez Lema terminu „betryzacja”. Otóż futurystyczny świat, w jakim znalazł się Bregg, to utopia, opierająca się, obok rewolucyjnych odkryć technologicznych, na zabiegu tzw. betryzacji, który wykonywany u wszystkich małych dzieci sprawia, że człowiek potem nie jest bezpośrednio zdolny do agresywnych zachowań i czynienia zła. W momencie, kiedy nasz pilot powraca na Ziemię, w zasadzie wszyscy ludzie są już betryzowani. On sam nie zostaje poddany temu zabiegowi, gdyż ten nie jest wykonywany na dorosłych. W skali globu skutkiem betryzacji jest zniewieścienie całego społeczeństwa, co właśnie wynika z niemożności podejmowania ryzyka. W posłowiu książki Jerzy Jarzębski określa rzeczywistość z Powrotu z gwiazd jako miękką, kobiecą22; czytelnikowi, który poznaje futurystyczną technikę i socjologię niejako ramię w ramię z głównym bohaterem, świat po zastosowaniu betryzacji wydaje się tak samo obcy jak Halowi, zaś idylliczność rzeczywistości straszy cmentarnym status quo, a cierpienie, agresja czy choćby przypadkowy wypadek komunikacyjny, które odeszły w niepamięć, paradoksalnie wzbudzają nostalgię. Zabieg rugujący z człowieka agresję ma wielkie znaczenie dla stosunku betryzowanej ludzkości do historii, do dawnej kultury, a także do wypraw kosmicznych (takich, jak na przykład ta, w której brał udział niedoceniany Hal Bregg), których heroizm postrzegany jest bez jakiejkolwiek czci i jako bezsensowne, niczym nieuzasadnione ryzyko.

      Wracając do uczucia, jakie żywi Bregg do Eri, która oddaje mu się ze strachu o życie męża – gdy zakochany to zrozumiał, pragnie popełnić samobójstwo w wypadku samochodowym, który Eri zdąża udaremnić. W efekcie biorą ślub (rozwód w tych czasach jest jedynie krótką formalnością) i książka, przynajmniej na płaszczyźnie uczuć, kończy się happy endem.

      W liście z 19 lipca 1971 autor dość krytycznie ocenia samą powieść oraz opisaną w niej miłość: „Powrotu z gwiazd nie ruszę, i nawet nie pewne nieprawdopodobieństwa psychologiczne w  erotycznych reakcjach bohatera mnie tam  irytują, lecz generalny jego sentymentalizm i ta jakaś krzepa z tzwanych ‘chojrackich’, jak to się mówiło we Lwowie. By zaś to naprawić, już by trzeba książkę całą napisać od nowa”23.

      Znowu, tak jak w przypadku wyżej omówionych utworów, pisarz nie przywiązuje wielkiej wagi do samego uczucia. W późniejszym o kilka lat liście (z 19 kwietnia 1974)

       

      21 E. Balczerzak, Stanisław Lem, Warszawa 1973, s. 16.

      22 [17; 296]

      23 [11; 89]

      stwierdza: „o Powrocie byłem stopniowo coraz gorszego zdania, widziałem, albo zdawało mi się, że widzę, o ile lepiej mogłem był to zrobić, jak mi szyk pomieszał wątek romansowo- melodramatyczny. Pomieszać, pomieszał, ale chciałbym wierzyć Panu, że nie ze wszystkim, skoro Pan wyczytuje i to, na czym mi zależało”24. Z tego fragmentu korespondencji autora Powrotu z gwiazd wynika, że nie na temacie miłości mu zależało. Nie jest jednak tak, że wątek miłosny nie pełni dla tej powieści żadnej funkcji, że został wprowadzony bez powodu albo dla zwiększenia liczby stron. Lem zbyt poważnie podchodzi do tworzonej przez siebie literatury, aby próbować podejrzewać go o taką motywację.

      W tym momencie warto powrócić do cytatu, którym rozpoczynam omawianie Powrotu z gwiazd, można także przywołać inny fragment z pracy Ewy Balcerzak – że „miłość wypełniająca karty powieści Lema jest zazwyczaj elementem, który łagodzi konflikty moralne, wynikające z różnych uwarunkowań społecznych. W kolejnych powieściach miłość nie podlega zmianom. Jest zawsze taka sama – smutna, łagodna, trwożliwa, naznaczona piętnem tragizmu, przepełniona nutą liryzmu i wzajemnej tkliwości”25.

      Rzeczywiście, tylko damsko-męskie uczucie może pomóc Breggowi rozpocząć nowe życie w obcym sobie świecie, w którym czuje się on tylko reliktem przeszłości. A co twierdzi o tym sam autor? W cytowanym wcześniej liście z 1974 roku pisze: „Idea była mniej więcej taka w planie ’seksu’: tam, gdzie jest seks, nie można było ’w 100% zbetryzować’, ponieważ akt płciowy NIE JEST samą czułością czystą, NIE JEST kulminacją łagodności, NIE JEST świętą czystością, NIE JEST wzniosłością estetyczną. Nie jest. Jest taki jak u wszystkich ssaków; norma ta sama, zboczenia te same, agresywność samców ta sama, ofiarowanie się seksualne jako akt serwilizmu, jako próba ofiary, wykupienia się, uniknięcia agresji występuje we wszystkich populacjach ssaków, od myszy do pawiana i naczelnych małp. Zbetryzować totalnie, to by znaczyło po prostu sprowadzić impotencję, tego nie mogli zrobić. Więc TU był punkt przyłożenia siły. Bohater mój powinien był zauważyć wreszcie, że on w seksie się może jeszcze połączyć z kobietą obcej kultury, ale poza seksem już nie. Byłaby to oczywiście koszmarna sprawa, bo jemu zależało przecież na pełnym kontakcie, a nie tylko genitalnym! Więc próbowałby jakoś... I gdyby wzbudził miłość, można było zasugerować, że ’od korzenia seksu’, od tego jedynego nie dobetryzowanego punktu psychiki, on tę dziewczynę ‘obudził’... I ona, niejako popadając w przedbetryzacyjny atawizm, pokochałaby go — ‘po staremu’, ale nie ze wszystkim: powinna była być z nim, razem z całą miłością, rozdarta i nieszczęśliwa. Gdyż tracąc ‘znieczulenia na tragiczność’, dawane betryzacją, wróciłaby do tragedii, ale gwałtowniej niż my, niż Bregg, ponieważ ona nie była przyzwyczajona, zaadaptowana, przystosowana do tragedii, więcby to ją w końcu zmiażdżyło. Tak trzeba było to zrobić. Nie wiem już, czy nie umiałem tylko, czy nie chciałem, raczej nie chciałem jednak, tzn. byłem ’za poczciwy’ dla moich postaci, okropny autorski występek! Zderzenie dwu kultur, owszem, ale na intymnym terenie. Seks jako wskrzeszające zaklęcie i jako przekleństwo zarazem. (Nie napiszę tego na pewno, bo nie wracam do starych książek).

      ‘Naprawdę’ przez jednostki działa wszak gatunek, a ich uczucia z punktu interesów gatunku są ‘czystą nadmiarowością’. Jest to oczywiście bzdura, ponieważ autonomizacja uczuć sięga tak daleko, że wreszcie wchodzi w sprzeczność z interesem gatunku. Jak kiedyś pisałem, gdyby instynkt płciowy działał aż tak pragmatycznie, to po śmierci kochanki kochanek powinien by z największym pośpiechem szukać partnerki do kopulacji, a nie oddawać się biologicznie zbędnej, a nawet szkodliwej żałobie”26.

      Wiemy już mniej więcej, jak wyglądała i jaką rolę pełniła miłość w Powrocie z gwiazd. Jak jednak wyglądała sama Eri, obiekt uczuć? Autor nie zadał sobie wiele trudu, aby

       

       

      24 [11; 181]

      25 E. Balczerzak, op. cit., s. 60.

      26 [11; 188, 189]

      bodaj naszkicować jej charakterystykę wewnętrzną. Cała uwaga skupiona zostaje na Breggu, zaś Eri jest bardzo kukiełkowa – niewiele wiemy o tym, co myśli bądź co czuje. Powieść nie kończy się w chwili odwiedzenia Hala od samobójstwa, pisarz jeszcze opisuje naskórkowo, jak wyglądało małżeństwo obydwojga.

      W przeciwieństwie do wcześniejszych doświadczeń Hala, podczas pożycia małżeńskiego „jeśli dochodziło do różnicy poglądów, Eri umiała bronić swego stanowiska”27. Niestety, Lem nie daje jej dojść do głosu, zaznacza tylko fakt takich rozmów. Nawet dialog przy samym końcu powieści, kiedy to „którejś nocy, bardzo późno” Eri i Hall leżeli

      „zmęczeni miłością”28, a żona astronauty dopytuje się o pochodzenie blizny (niczym żona wojownika, leżąca obok niego w szałasie i czekająca na opowieści o strasznych bojach, w jakich uczestniczył jej waleczny mąż) – nawet wtedy wypowiedzi dziewczyny są okrojone do minimum. Wcześniej możemy przeczytać: „opowiadała mi o sobie, o swoim dzieciństwie”29, ale na takim stwierdzeniu się kończy, jakby Lem nie chciał bądź nie potrafił wejść w rolę dziewczyny i mówić jej ustami.

       

      Andrzej Stoff w swej publikacji pt. Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema pisze o głównym bohaterze Czasu nieutraconego, Stefanie Trzynieckim: „także sposób łagodzenia napięcia w stosunkach ze światem, poprzez kobietę i miłość, ale łagodzenia tylko przez modyfikację doznań, nie myśli, zapowiada późniejsze motywy Anny z gwiazd w Obłoku Magellana, Eri z Powrotu z gwiazd (przede wszystkim), a także w jakimś stopniu Harey z Solaris30. Stoff wskazuje na podobną funkcję miłości i darzonych nimi kobiet dla świata przedstawionego (niektórych) powieści Lema. Zwraca również uwagę na Obłok Magellana31 – powieść, którą pomijałem jak dotąd w rozważaniach na temat miłości w beletrystyce omawianego autora. Jest to bowiem jedna z pierwszych powieści pisarza i na dodatek również taka, o której – z dystansu lat – ma dość niedobre zdanie. Z tej powieści o kosmicznej wyprawie jest w podobnej mierze niezadowolony, jak z Powrotu z gwiazd.

       

       

      27 [17; 241]

      28 [17; 251]

      29 [17; 41]

      30 A. Stoff, Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema, …, s. 27.

      31 [12]

      W cytowanej pracy Stoff stwierdza, iż „wraz z postacią [pierwszej] Anny na karty Obłoku Magellana wkracza temat miłości. Miłość dopełnia osobowość bohatera, musi on przecież zasmakować pełni życia, aby jego odlot ku gwiazdom był świadomym wyborem, a nie kaprysem, by rozstanie z Ziemią było boleśniejsze, a przez to psychologicznie bardziej prawdziwe […]. Wątek ten przedłużony jest na czas podróży kosmicznej dzięki drugiej Annie, lekarce Annie Ruys, spotkanej zaraz pierwszego dnia i utożsamionej przez bohatera z tamtą, pozostawioną na Ziemi. Wątek ‘Anny z gwiazd’ jest próbą pogłębienia tematyki lotu kosmicznego o zagadnienie miłości obserwowanej od stadium przypadkowych spotkań i kontaktów w pracy, poprzez przywiązanie do bliskiej osoby, pozwalające przezwyciężyć uczucie samotności, wreszcie etap egoistycznego traktowania kobiety jako wytchnienia od rzeczywistości aż po obustronnie dojrzałe uczucie wyrastające z potrzeby dopełnienia siebie o wartość równorzędną. Ze względu na powieściową konwencję obowiązuje tu motywacja uproszczona. Sygnalizowane są jedynie najważniejsze stadia uczucia. Wobec zróżnicowania tematycznego utworu ten wątek jest jednak wyraźnie uprzywilejowany. Ocena jego obecności w utworze Lema, uwzględniająca wszystkie uproszczenia i potknięcia, możliwa jest dopiero na tle monotematycznej, oczyszczonej z akcentów ludzkiej codzienności, fantastyki innych autorów.

      To Anna w sposób nieoczekiwany wprowadza nowy akcent problemowy. Jako kobieta odczuwa miłość jako fenomen niesprowadzalny do zewnętrznych, historycznych uwarunkowań, czuje, że jest to coś więcej, coś przerastającego doczesność, co rodzi się z lęku o utratę najbliższej osoby”32.

      Ta charakterystyka uczucia z Obłoku Magellana nie zmienia specjalnie obrazu kobiety, jaki Lem stwarzał ukazując nam miłość swoich bohaterów w dziełach opisanych pokrótce w tym podrozdziale, zaznacza jednak, że pisarz – w przeciwieństwie do innych autorów  science fiction – zyskuje, dzięki  poruszaniu spraw  z codziennego życia swoich bohaterów. Stanisław Lem zatem – z jednej strony, rezygnuje w swych utworach mieszczących się w nurcie fantastyki naukowej z opisu ludzkich, zwyczajnych spraw, z drugiej zaś, nie rezygnuje całkowicie z ich ukazywania, czerpiąc z doświadczenia  Czasu nieutraconego. Dzięki temu, zaprezentowane uczucia i kobiety zyskują na realności.

       

      Nie brak również wzmianek o damsko-męskim uczuciu w utworach groteskowych bądź baśniowych (np. o uczuciu dziewczyny-robota do „bladawca”, czyli człowieka, w jednym opowiadaniu z cyklu pt. Bajki robotów33) pisarza. Tak na przykład, w Kongresie futurologicznym czytamy o efektach działania „bemb” czyli Bomb Miłości Bliźniego: „Po minucie [od wybuchu „bemb”] paroksyzmy miłości bliźniego przybrały w jej szeregach [czyli policji] charakter masowy. Na moich oczach policjanci, zdarłszy maski z głowy, zalewając się gorącymi łzami skruchy, na kolanach błagali demonstrantów o wybaczenie, wtykali im siłą swe solidne pałki, dopraszając się możliwie tęgiego bicia; a po dalszym bembardowaniu, kiedy stężenie aerozolu wzrosło jeszcze bardziej, rzucali się jeden przez drugiego, aby pieścić i miłować każdego, kto się tylko nawinął”34.

      Również w tym samym zabawnym utworze, możemy odnaleźć m. in. taki zapisek Ijona Tichego, odnoszący się do „kłopotów sercowych”, jakie wynikały z posiadania przez tego bohatera dziewczyny o imieniu Aileen (zresztą wyhalucynowanej): „1 X 2039. Dziś doszło do zerwania [z Aileen]. Podała mi, na wyciągniętej ręce, dwie pigułki, czarną i białą, abym zdecydował, którą z nich ma niezwłocznie zażyć. A więc nie stać jej było na decyzję

       

      32 A. Stoff, Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema, …, s. 52.

      33 Por. Bajki robotów. [w:] [2]

      34 [10; 31]

      naturalną, bez psychemikaliów, nawet w tak zasadniczej sprawie serca! Nie chciałem wybierać, doszło do kłótni, którą wzmocniła sobie babranem. Oskarżyła mnie fałszywie, jakobym przed spotkaniem nażarł się inwektolu (to jej słowa). Były to dla mnie chwile rozdzierające”35.

      Podobnych przykładów można by znaleźć wiele (jak choćby hasło z Pamiętnika znalezionego w wannie: „MIŁOŚĆ – patrz: Dywersja. Tamże: Łaska”36), ale są to na ogół historie czy stwierdzenia marginalne, które nijak się mają np. do tragedii opisanej w Solaris.

       

      Podsumowując ten podrozdział warto zacytować pracę Ewy Balcerzak: „daleko idące ograniczenie w korzystaniu ze swobody kreacyjnej, na jaką niewątpliwie pozwalałby rejon przygód, miłości i kosmicznych podróży, powoduje, że warunkowany przez antycypowaną przyszłość człowiek przestaje być przedstawiany w kategoriach niepowtarzalności ludzkiego istnienia, a zaczyna być figurą określonego dylematu. Bohaterzy reprezentują pewien typ postaci myślowych, a nie konkretną osobowość o określonej psychice. Stąd takie motywy jak miłość czy przyjaźń w odniesieniu do tej twórczości mogą być rozpatrywane tylko w płaszczyźnie szerszej – problematyki moralnej”37.

      Stanisław Lem traktuje damsko-męskie uczucie instrumentalnie – zawsze pełni ono funkcję podrzędną dla innego, ważniejszego i kluczowego problemu utworu literackiego. Dlatego kobiety, które kochają i są kochane, nie są zaprezentowane w sposób pełny, zwłaszcza, że uwaga autora skupia się zwykle na odczuciach mężczyzn.

       

    2. Erotyka i seks

      Pojęcia „erotyka” i „seks”, rozumiane jako określenia wątków pojawiających się w tekście beletrystycznym, mogą stać się synonimami. I choć czasem dany materiał tekstowy można określić i jednym, i drugim słowem, muszę na potrzeby tej pracy wprowadzić „robocze” rozróżnienie. Posłużę się do tego fragmentem dość krytycznej wypowiedzi Stanisława Lema: „Seks, a właściwie lepiej mówić erotyka, uległ nieprawdopodobnej deprecjacji. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale na Zachodzie przestało już praktycznie istnieć erotyczne malarstwo, które zostało zniszczone przez pornografię. A przecież erotyka i pornografia to jak ogień i woda. To się wyklucza. Kiedy widzi pan w sklepie te ogromne, nadmuchiwane genitalia i inne okropne rzeczy, wówczas znika sfera łagodnej intymności, zakazów, domysłów i zawoalowań. Wszystko zostało rozszarpane przez komercjalną pornografię. Odczułem to nawet na sobie, bo kiedy na Zachodzie rozważano możliwość filmowania moich książek, zaraz pojawiły się postulaty: tutaj nie ma panienek, więc może jakąś wprowadzić, rozebrać i ‘coś tego’. To jest zjawisko wielozakresowe i obejmuje mnóstwo innych rzeczy, nieraz bardzo intymnych”38.

      Pisarz, oceniając zmiany, jakie zachodziły na jego oczach, jednocześnie dość wyraźnie oddziela malarstwo erotyczne od pornografii. Na tej podstawie będę używał określenia

      „erotyka” w odniesieniu do ogólnie pojętej seksualności człowieka, ale zaprezentowanej w sposób subtelny i nie bezpośredni, również w sposób pomijający opis samego aktu seksualnego. Przy tym wyłączam z zakresu tego słowa miłość, którą zajmowałem się w podrozdziale poprzednim i ująłem tam jako uczucie. Przez „seks” natomiast określał będę seksualność ograniczoną do kopulacji, genitaliów i wszystkiego, co bliskie jest określeniu

      „pornograficzny”. „Erotyka” byłaby zatem opisem kultury człowieka, a „seks” – ujęciem tego

       

       

       

      35 [10; 93]

      36 [15; 96]

      37 E. Balczerzak, op. cit., s. 60.

      38 [22; 264]

      od strony biologicznej, kopulacyjnej (porównaj podrozdział Wygląd zewnętrzny w niniejszej pracy).

       

      Lem zajmuje się seksem przede wszystkim w groteskowej części swej twórczości, gdzie może sobie pozwolić na niewybredne żarty i spojrzeć z „kosmicznej perspektywy” na człowieka jako przedstawiciela konkretnego gatunku. W Wizji lokalnej, w wywiadzie dla

      „Penthouse’a”39, autor ośmiesza seks ustami Ijona Tichego, którego punkt widzenia ze względu na liczne kontakty z kosmitami różnych gatunków cechuje się dużym dystansem do ludzkiej powierzchowności. „Kochanie się” ludzi rozumiane jest w tej wypowiedzi Ijona w bardzo okrojony i właściwie prymitywny sposób. Lem ukuł nawet dla czynności zapłodnienia u ludzi, postrzeganej z tak specyficznego punktu widzenia, różne synonimiczne określenia, z których termin „kopularystyka”40 wydaje się bardzo trafny.

      Zawarta w wywiadzie Tichego krytyka ludzkiego życia płciowego opiera się na umiejscowieniu narządów płciowych w pobliżu rozrodczych. Encjanie, gatunek, o którym prawdę zgłębia główny bohater Wizji lokalnej, aż ronią „łzy nad naszym seksualnym nieszczęściem, które zmusiło do rozpaczliwych wykrętów zwłaszcza ziemską filozofię i religię”41. Z żalu nad Ziemianami jeden z mieszkańców planety Enteropii  napisał  nawet Traktat niemoralny, otwierający się takimi strofami: „Jakież Natury oskarżenie / Stanowi los nieszczęsnych Ziemian / Zmuszonych mieć w miłosnej cenie / Metabolicznych ujścia przemian. / Litością zdjęty, Kosmos cały / Wyciąga do Was, ludzie, dłonie, / Co macie uczuć ideały / W najpaskudniejszym ciał rejonie”42; istnieje również Encjańska piosenka o takiej treści: „[…] Lecz ty, nieszczęsna ludzka nacjo, / Która kochając swe samice, / Musisz się łączyć opętańczo / Niestety, z ich kanalizacją”43.

      Stanisław Lem zawsze, kiedy tylko może, wyśmiewa pornografię. Nie jest specjalnie pruderyjny, ale piętnuje takie podejście do erotyki, które ogranicza się do mechanicznej czynności kopulacji i ma za cel wyłącznie osiągnięcie cielesnej przyjemności – mówi:

      „czytam na przykład drobne ogłoszenia w prasie zachodniej. Często spotkać można takie, które gloryfikują pewne formy onanizmu. Istnieją również maszyny, najczęściej w postaci gumowych lal męskich i damskich, które bardzo dobrze onanizują. Mają one wmontowane w brzuchu małe magnetofoniki i zachęcają swoich właścicieli czułymi słowy, aby robili z nimi ‘różne rzeczy’. Są różne pornoteki i pornokasety... Dawniej miał pan miłość, romantykę i sprzężoną z nimi erotykę, a dziś wchodzi pan do sklepu, gdzie leżą na półkach sztuczne genitalia, jakieś pompki, maszyny, dźwignie i pokrętła, które można sobie kupić, a następnie wsadzać gdzie się komu podoba, aby była z tego przyjemność. Być może jest to jakaś wartość, ale z punktu widzenia tradycji medyteralnej niesłychanie spodlona.

      Kiedyś w Berlinie Zachodnim ‘złapał’ mnie na ulicy deszcz, więc schroniłem się do najbliższego sklepu, który okazał się porno-shopem. Nie mogąc już oglądać tych porozstawianych gołych zadków, usiadłem w kinie, gdzie odbywały się kopulacyjne maratony, którym dosztukowano jakieś fabułki. Trudno było się powstrzymać od śmiechu. To była humorystyka, a nie stężenie erotyki. W pewnych momentach przypominały mi się zajęcia z ginekologii z okresu studenckiego. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że śmiech to niewystarczający środek samoobrony, bo mamy przed sobą ogromny przemysł”44. [Nawiasem mówiąc, naszemu pisarzowi mocno utkwiła w pamięci ta wizyta w sex-shopie, skoro znajdujemy jej opis również w liście z 14 maja 197445].

       

       

      39 Por. [23; 130-132]

      40 Por. [14; 86]

      41 Por. [23; 117]

      42 Por. [23; 118]

      43 Ibidem.

      44 [22; 263, 264]

      45 Por. [11; 196]

      Czasami Stanisław Lem korzysta z obserwacji tych zmian cywilizacyjnych, które obejmują również ludzkie podejście do spraw seksu, aby wysnuć bardziej uniwersalne wnioski (jak zresztą często robi na polu wielu innych dziedzin, korzystając z własnej, interdyscyplinarnej erudycji), na przykład w kwestii kulturowych skutków odrywania się seksu od rozrodu: „to może nie byłoby aż tak straszne. Znacznie gorsze jest to, że seks traktowany jest dzisiaj w kategoriach usługowych i stanowi nieprawdopodobną taniochę. Dam panu taki przykład: mój syn posiada motocykl, podczas gdy ja nie posiadałem nawet roweru, kiedy więc po wielu latach go otrzymałem, była to dla mnie niezwykła frajda, większa zapewne niż mojego syna, gdy otrzymał motocykl. Nie chcę przez to powiedzieć, że należy stworzyć teorię cierniowych dróg prowadzących do zaspokojeń, ale tego aspektu łatwości nie można zapoznawać, bo jeśli seks jest tak powszechnie dostępny, staje się to kulturowo niebezpieczne”46.

      Można odnieść wrażenie, że w niektórych komentarzach Lem zajmuje stanowisko

      „obrońcy moralności” (tak pisze o globalnej sieci łączącej komputery: „o ewentualności podłączenia się do Internetu muszę myśleć nie bez zgrozy. Nie dlatego, iżbym obawiał się gołych tyłków żeńskich i innej do złego kuszącej informacji […]”47), jednak tak naprawdę, nasz pisarz nie przywiązuje wielkiego znaczenia do zagrożenia, jakim może być pornografia.

      Uprawiając satyrę na seks, Lem rzutuje czasem swe ironicznie sformułowane poglądy na relacje społeczne. Przykładem tego może być rozmowa Trurla z Trurlem cyfrowym:

  2. Konstrukcja postaci kobiecej

 

  1. Wygląd zewnętrzny

    Stanisław Lem niewiele uwagi przywiązuje do wyglądu bohaterów, a że większość z nich to mężczyźni, opisów kobiet jest jeszcze mniej. Nie oznacza to jednak, iż w ogóle brakuje tych opisów – już sama obszerność spuścizny beletrystycznej pisarza sugeruje istnienie licznych fragmentów tekstu obrazujących kobiecą cielesność. Żeby się w nich nie zagubić, konieczne wydaje się podzielenie opisów kobiet według pewnego klucza. Można podejść do tych fragmentów tekstu na wiele sposobów i dopiero wtedy przyjrzeć się, jakie wnioski wynikną z kolejnych selekcji materiału.

    Jako pierwszy klucz, proponuję podział kreowanej w trakcie narracji przestrzeni żeńskich postaci na dwie koncentrycznie przylegające do siebie sfery:

    1. ciało,

    2. i jego najbliższą zewnętrzność, czyli wygląd osoby (łącznie z jej okryciem i dynamiką).

     

    Sam sposób, w jaki Stanisław Lem ukazuje ludzkie ciało w utworach literackich, wymaga odrębnej charakteryzacji, gdyż bezpośrednio rzutuje na tworzenie opisów kobiet. Niewiele wiadomo o życiu prywatnym pisarza, ale można chyba generalizować, iż jego osobiste poglądy w interesującej nas kwestii nie różnią się znacznie od tych, jakie zawarł w książkach. W każdym razie, na sposób obrazowania ciała (także kobiecego) wpłynęły studia medyczne i naukowe podchodzenie do rzeczywistości, a prawdopodobnie – jeśli cofniemy się do najwcześniejszych lat z życia pisarza – również możliwość przeglądania lekarskich ksiąg ojca. W autobiograficznym Wysokim Zamku, znajdujemy takie wspomnienie: „biblioteka, że pozamykana, pociągała mnie. Mieściła przede wszystkim książki lekarskie, anatomiczne atlasy ojca, a dzięki jego roztargnieniu mogłem się w nich w sposób solidny i metodyczny uświadomić co do różnic, jakie zachodzą między płciami. Jednakże, rzecz dziwna, daleko bardziej frapowały mnie tomy osteologii. W człowieku odartym ze skóry, jakie przedstawiały krwistoczerwone lub ceglaste plansze myologiczne, nie gustowałem; było w nim coś z krwi, z surowego befsztyka, którego nie znosiłem, którym brzydziłem się. Natomiast szkielety były bardzo schludne. Nie wiem, ile miałem lat, kiedy po raz pierwszy kartkowałem owe czarne tomy formatu in quarto, z wielkimi, żółtawo zabarwionymi rycinami czaszek, żeber, miednic

    i piszczeli. W każdym razie ani się owych truposzów  i  ich budulca nie bałem, ani  też studiowanie to nie sprawiało mi jakiejś dojmującej przyjemności”66. Z tą „przyjemnością” może być tak, że gdyby Lem nie miał nic na sumieniu, nie dodałby tego ostatniego zdania (w myśl powiedzenia, iż „bronią się tylko winni”), bo czy nie znajdujemy w Pamiętniku znalezionym w wannie fragmentu67, w którym główny bohater odczuwa bardzo silny, niezdrowy pociąg do ludzkiej czaszki?

    Opisy ludzkiego ciała są zwykle utrzymane w realistycznej konwencji i często stają się naturalistyczne, a źródeł takiego punktu widzenia można zatem doszukiwać się nawet w dzieciństwie autora Wysokiego Zamku. Biologizm, wynikły z materializmu i scjentyzmu – czyli podstaw światopoglądu pisarza, konsekwentnie wyznawanego przez całe życie i we wszystkich dziełach – towarzyszy Lemowi od początku literackiej drogi. Zresztą, czy pisarz nie mówi w wywiadzie dla czasopisma „Playboy”: „mnie, powiedzmy, widok gołej niewiasty przypomina zaraz wykłady z ginekologii i nic więcej”68?

    Już w Czasie nieutraconym czytamy wśród lakonicznych zapisków Sekułowskiego:

    „Poznałem żonę Mościckiego. Temat do noweli ‘Macice’”69. Opisy ludzkiej powierzchowności w powyższym dziele to również próba pewnego poetyzowania języka, ale tylko w obrębie postaci posiadających pewną indywidualność, na przykład kobiet, które Stefan Trzyniecki darzy uczuciem. Naturalizm zaś to przede wszystkim sposób zobrazowania obcych dla głównych bohaterów trylogii osób, z którymi stykają się tylko powierzchownie i przelotnie. Stanisław Lem tak opisuje wrażenia Trzynieckiego, jadącego wagonem towarowym do obozu zagłady: „zdawało mu się, że wrasta w wielkie, na poły żywe mięso, które wypełniało przestrzeń. […] Pierwszy wiatr świtu wtargnął w szczeliny desek i odgarnął mu włosy ze spotniałego czoła. Poczuł, że natura, wyrządzająca mu tę przysługę, z jednakową obojętnością wessie maź, w którą wnet rozpłynie się on sam, i strach, jakiego nie zaznał nigdy, porwał go za wnętrzności”70.

    Określenie ciała ludzkiego jako „żywego mięsa” jest uzasadnione literacko w powyższym fragmencie – głównym powodem użycia takiej poetyki jest chęć przekazania czytelnikowi koszmarnej „atmosfery”, jaka towarzyszyła Holocaustowi. Kiedy Trzyniecki już znajduje się w obozie, „przy nim rozbierała się dygocącymi gwałtownie rękami młoda kobieta, której wciąż plątały się ze ściąganą przez głowę sukienką grube, czarne warkocze. Sutki miała prawie granatowe. Za nią stał, już nagi, wysoki starzec o beczkowato opuchłym ciele i chudych jak szczapy rękach, które skrzyżował  niezręcznie na łonie”71. Pokazanie poniżonych ludzi w nienaturalnej i wręcz odczłowieczającej sytuacji sprowadzenia do przerażonej  masy ciał ma uzmysłowić czytelnikom  bestialstwo obozu śmierci, z którego główny bohater wychodzi z życiem właściwie przez przypadek, prowadzony już do komory gazowej.

    O ile jednak zastosowanie takiej perspektywy narracyjnej jest właściwym zabiegiem literackim wobec ukazywania koszmarnych wydarzeń z obozu zagłady, jakie obrazuje powyższy cytat, nie można nie dostrzec pociągu Lema do tego właśnie sposobu prezentowania ludzkiego ciała w sytuacjach fabularnych, które wcale tego nie wymagają. W innej części trylogii znajdujemy ustęp tekstu, w którym narrator opowiada, że ręka dziewczyny produkującej w getcie granaty z wypalonych żarówek „była spęczniała, jakby spuchnięta. Zaczerwienioną skórę pokrywał cytrynowy nalot”72. Nie tylko w tym fragmencie,

     

     

    66 [25; 20]

    67 Por. [15; 178]

    68 [26; 40]

    69 [3; 247]

    70 [3; 322]

    71 [3; 323]

    72 [3; 338]

    który również opisuje wojenną rzeczywistość, pisarz celowo skupia uwagę na tych częściach ludzkiego ciała, które są zdeformowane bądź wyglądają nienaturalnie (na przykład, w pierwszym tomie tak wyglądał opis pierwszych wrażeń Stefana z przejścia przez oddział psychiatryczny: „Widziało się twarze blade i wciągnięte, jakby osiadłe na kości, to purchawkowato rozdęte, o niezdrowym rumieńcu, pokryte zarostem. Mężczyźni byli ostrzyżeni do skóry, a zabieg taki zaciera indywidualność. Nie zamaskowane włosami, obnażały się garby i dziwactwa czaszek przytłaczających swą brzydotą wymowę twarzy. Odstające uszy, wzrok dziwnie krótki”73).

    Mówienie o turpizmie u Stanisława Lema nie byłoby obiektywnie uzasadnione, ale często daje się zauważyć fascynację ciałem postrzeganym przez pryzmat podręczników anatomii. Kiedy główny bohater Czasu nieutraconego, Stefan Trzyniecki, pracuje już jako lekarz położnik, możemy znaleźć w powieści wiele historii „z życia szpitala”, oczywiście opisy porodów również – na przykład, czytamy: „rozległ się niski jęk. Dwie siostry przytrzymywały na wysokim łóżku nagie, skurczone ciało. Twarz leżącej była brunatna jakby od naporu krwi. Leżąca drgnęła.

  2. Psychologia

Stanisław Lem świadomie wybiera sposób, w jaki pisze, i celowo rezygnuje w swoich książkach ze wszystkiego, co mogłoby go odwodzić od ukazania problemów, na których mu szczególnie zależy. Wobec nich psychologia bohaterów pełni rolę jedynie instrumentalną w jego pisarstwie. „Nie interesuje mnie psychologia poszczególnych osób, jeśli nie jest wykładnikiem problemów wyższorzędnych. Zawsze miałem jakąś skłonność do transcendowania i  przekraczania jednostkowych problemów”107. Można by próbować wyobrazić sobie drogę literacką, która pogodziłaby rozbudowaną i starannie przedstawioną psychologię postaci z naświetleniem tych pytań ogólnoludzkich, jakie stawia pisarstwo Lema, ale czy faktycznie wydaje się możliwe pogodzenie wszystkich, jakże różnorodnych

„sposobów na bycie”, jakie ma literatura?

W każdym razie, o ile nasz pisarz czasami opisuje wygląd kobiety, o tyle żeńska psychologia wyraźnie pozostaje poza zasięgiem jego zainteresowań – zarówno opisowych, jak i problemowych. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że nie interesuje go psychologia

 

 

105 M. Szpakowska, Dyskusje ze Stanisławem Lemem, Warszawa 1997, s. 105.

106 [10; 76]

107 [22; 124]

poszczególnych postaci, opisywanych we własnych utworach (nawet głównych bohaterów), ale również z takiej przyczyny, iż bohaterami książek Lema są zwykle mężczyźni, a wśród problemów, jakie rozwiązują, trudno odnaleźć rozważania nad psychologią kobiety.

W Masce to kobieta główną bohaterką, jednakże problematyka tego utworu nie skupia się na jej psychologii. „Istnienie motywacji nieświadomej, i to znacznie ograniczającej zakres wolnej woli, Lem dopuszcza – i szczegółowo przedstawia – w Masce. Nie jest to jednak casus pragnień płynących z libido, lecz przypadek przedprogramowania sztucznej osobowości, która dopiero w toku działań zaczyna sobie uświadamiać zadanie, do jakiego została przeznaczona, a co więcej, przeciw temu przeznaczeniu się buntuje. Jest to bardzo kunsztowne opowiadanie […] o wykluwaniu się świadomości własnego ja108.

W tym opowiadaniu nawet narracja prowadzona jest w pierwszej osobie przez tę

„dziewczynę-maszynę”. Za dużo byłoby jednak powiedzieć, że bohaterka jest reprezentatywna jako kobieta, bo nie tylko jest robotem, ale dodatkowo, mimo posiadania autonomicznej świadomości całkowicie podlega owemu przedprogramowaniu – ma skonstruowaną osobowość. „Bohaterka Maski, choć w tekście nazywana maszyną, nie jest nią w ścisłym sensie – nie jest apsychiczna”109. Jednak różnica wewnętrzna, psychiczna pomiędzy nią, a na przykład dziewczyną z Solaris (obie żeńskie postacie są stworzone sztucznie) polega na tym, iż Harey kieruje się wolną wolą, może decydować o sobie (korzysta z danej sobie wolności w sposób godny myśli Schopenhauera – wybiera anihilację), zaś bohaterka Maski nie do końca. Dlatego to, co czuje, co myśli i jak reaguje Harey może być odbierane jako pewna próba pokazania przez Lema kobiecej psychologii, natomiast przypadek dziewczyny- maszyny z Maski nie wydaje się miarodajny.

W Masce autor kładzie nacisk na pytania w rodzaju: „czy biofizyczna istota determinuje bez reszty nasz stosunek do świata i tzw. ‘spontaniczne decyzje’? A co z ‘decyzjami przemyślanymi’? Czy ‘ja chcę’, czy – znów – ‘chcą’ jakieś konfiguracje atomów i cząstek, nad którymi nie mamy władzy?

Dziewczyna-owad [z Maski] próbuje się tego dowiedzieć namacalnie: rozcina sobie brzuch, by się podzielić na to, co biologiczne, animalne, uczuciowe – i to, co mechaniczne, bezwzględne, zdeterminowane. Najbardziej to może drastyczny i jednoznaczny wyraz dla obsesyjnie powracających u Lema egzystencjalnych pytań”110.

Z kolei w Solaris konstrukcja psychologiczna Harey jest rozpoznawalna tylko pośrednio – poprzez obserwacje jej zachowania i tragicznych decyzji, jakie podejmuje. Ta dziewiętnastolatka jest całkiem ludzka, pomimo faktu, że jest wytworem „Oceanu”. Nie wie nawet, skąd się wzięła na stacji badawczej obok głównego bohatera i ta niewiedza rzeczywiście ją przeraża. Jeszcze na początku, niedługo po swoim pojawieniu się, jest wyraźnie osobą zbudowaną na podstawie wspomnień Kelvina, z czasem jednak zaczyna żyć własnym życiem, może podejmować decyzje i działania, o których jej ukochany nie wie nic. Na pewno bardzo kocha Kelvina, czytelnik wie również – jakkolwiek czerpie tę wiedzę pośrednio z narracji prowadzonej przez mężczyznę, darzonego przez nią uczuciem – jakie towarzyszą jej rozterki, jak wielką tragedią jest dla niej śmierć – zarówno wtedy, gdy dwukrotnie decyduje się na nią sama, jak i wtedy, kiedy ukochany wysyła ją na orbitę.

Oczywiście, taki cytat możemy traktować tylko zastępczo wobec właściwie braku prób konstruowania kobiecej psychiki czy podawania argumentów psychologicznych dla niektórych zachowań żeńskich postaci w twórczości Stanisława Lema. Dla potwierdzenia takiej tezy wystarczy zwrócić uwagę na kobiety opisane w Powrocie z gwiazd.

Pierwszą, z jaką styka się Hal Bregg (główny bohater) jest Nais, dziewczyna która sama zaprasza go do siebie i się przy nim rozbiera. Nie jest to jednak przykład kobiecej

 

 

108 M. Szpakowska, op. cit., s. 100.

109 Ibidem, s. 101.

110 J. Jarzębski, Wszechświat Lema, …, s. 40.

inicjatywy odnoszącej się do erotyki, ale egzemplifikacja wpływu betryzacji na etykietę. Natomiast kontakt Hala z drugą ważną dla powieści kobietą jest rzeczywiście erotyczny i jej inicjatywa nie jest tym razem objawem zmiany obyczajów (jak w przypadku Nais)

Tą drugą żeńską postacią jest idealnie piękna, bardzo znana aktorka Aen – która sama zabiera naszego kosmicznego pilota do parku rozrywki (choć jeszcze w tym momencie pierwszej konfrontacji z Halem nie jest sama; towarzyszy jej inny mężczyzna, którego – gdy Bregg będzie próbował ratować jej życie nad wirtualnym wodospadem – wkrótce pozostawi, wybierając towarzystwo głównego bohatera Powrotu z gwiazd), a potem zaprasza go do stolika. Aen i Hal całują się dwukrotnie, wreszcie jadą do jej domu, w którym kochają się i Bregg spędza u niej noc. Rano wychodzi, kiedy jeszcze kochanka śpi. Potem Aen, podobnie jak Nais, dzwoni do niego.

Bregg jest całkiem onieśmielony idealną urodą Aen, posiada jednak cechę, dzięki której w oczach bogatej i  sławnej aktorki będzie uchodził za przedmiot w najwyższym stopniu wyrafinowanej rozrywki (tak jak bajecznie drogi i rzadki narkotyk z powieści Witkiewicza; zresztą Aen również dysponuje zakazanym środkiem, zwanym  perto, który niweluje efekt betryzacji). Tą pożądaną przez piękną aktorkę cechą jest to, iż Hal nie był betryzowany. Gdy astronauta mówi jej o tym, zauważa (narracja jest jak zwykle prowadzona w pierwszej osobie): „Przez chwilę myślałem, że wstanie, ale opanowała się. Jej oczy wróciły, wielkie, zachłanne. Patrzała jak na bestię, która leży obok, jakby odnajdowała przewrotną rozkosz w grozie, którą w niej budziłem”111.

Bregg pociąga kobiety Powrotu z gwiazd swoją psychiczną innością tak, jak dzikie zwierzę pociągało Izabelę Łęcką z Lalki Bolesława Prusa. O ile jednak możemy dostrzec pewną konstrukcję psychologiczną Aen (która jawi się jako kobieta wamp – zimno piękna osoba, która uwodzi Bregga, znajdująca rozrywkę w zakazanych narkotykach i odczuwająca pociąg do niebezpieczeństwa), o tyle brak jest charakterystyki wewnętrznej u Eri – kobiety, w której główny bohater się zakochuje i z którą się żeni.

Podczas lektury książek Lema spotykamy dość często kobiety bardzo słabo zarysowane w tekście, ale ściśle powiązane ze światem przedstawionym ze względu na cechy charakteru, szablonowo przypisane im przez autora. Może to być na przykład typ bardzo ładnej blondynki, która prócz urody cechuje się również dość płytkim intelektem. Innym kobiecym typem, szablonowo przywoływanym w różnych utworach jest sekretarka – w Pamiętniku znalezionym w wannie pojawia się nawet „sekretarka absolutna”, którą w taki sposób opisuje główny bohater, bezskutecznie usiłujący dostać się przez sekretariat do ważnej dla siebie osoby: „Podniosłem głos, powoływałem się na doniosłość mojej Misji, na konieczność rozmowy w cztery oczy, ale nawet nie odpowiadała, bezustannie przyjmując telefony. Rzucała do mikrofonu trzy, cztery lakoniczne słowa, naciskała guziki, przełączała linie i tylko między jednym a drugim podniesieniem słuchawki muskała mnie prawie nie widzącym wzrokiem, pod którym stopniowo przestawałem istnieć, niczym jeden ze sprzętów pokoju.

Po kwadransie takiego wystawania doszedłem do błagań i próśb, a gdy nie odniosły najmniejszego skutku, pokazałem całą zawartość teczki, obnażyłem przed nią tajny plan Gmachu i szkielet operacji dywersyjnej — z równym skutkiem mógłbym jej pokazywać stare gazety. Była to sekretarka absolutna: nie dostrzegała niczego, co wykraczało poza jej kompetencje”112. Sekretarki z książek Lema co prawda różnią się – jedne zwykle zajmują się wszystkim, tylko nie swoją pracą, inne zaś pełnią rolę estetycznej ozdoby. Jednakże

„sekretarka absolutna”, choć sumiennie wykonuje swoją pracę, posiada cechę wspólną wszystkich Lemowych sekretarek w stopniu par excellence – jest całkowicie bezlitosna dla interesanta i obojętna na jego problemy.

 

 

111 [17; 120]

112 [15; 106]

Czasami nasz pisarz umieszcza w beletrystyce sądy odnoszące ogólnie do kobiecej psychologii. Mogą to być uwagi nieznacznie złośliwe, jak w Patrolu: „pilot Pirx nie pomyślał oczywiście, że ma przed sobą ducha ze świecącą aureolą. W ogóle nie wierzył w duchy, chociaż w pewnych okolicznościach opowiadał o nich niektórym znajomym kobietom – ale w tych wypadkach nie chodziło o spirytyzm”113. Z kolei w innym opowiadaniu z cyklu Opowieści o pilocie Pirxie (w Rozprawie) autor wypowiada się dosyć pozytywnie na temat żeńskiej psychiki, korzystając z punktu widzenia domniemanego androida. Tak mówi jeden z członków załogi, Burns, podający się za robota: „Nie mówiłem o tym z nikim – dodał po sekundzie – ale mam wrażenie, że mężczyznom, nawet nieobytym, jest łatwiej przestawać z nami. Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej ‘nie’, nawet jeśli nic oprócz ‘tak’ powiedzieć nie można”114. I potem: „sieć neuronowa kobiety jest trochę inna niż u mężczyzny; to nie dotyczy inteligencji; zresztą różnica jest tylko statystyczna. Kobiety łatwiej znoszą współistnienie sprzeczności – na ogół tak jest. Nawiasem mówiąc, dlatego mężczyźni głównie tworzą naukę, bo ona jest poszukiwaniem jednego, więc niesprzecznego porządku. Sprzeczność przeszkadza mężczyznom bardziej, więc usiłują ją usunąć, redukując różnorodność do jednolitości”115.

 

W podsumowaniu tego podrozdziału, dotyczącego problemu konstruowania psychologii postaci kobiecej w beletrystyce Stanisława Lema znajdą się wnioski raczej negatywne. Otóż pisarz nie przywiązuje wagi do prezentowania strony psychologicznej u swoich bohaterów, ponieważ jego twórczość realizuje cele, na drodze do spełnienia których pełna prezentacja wewnętrznych, indywidualnych przeżyć nie jest konieczna. Łącząc to spostrzeżenie z faktem, że narracja u Lema prowadzona jest zazwyczaj w pierwszej osobie, zaś główni bohaterowie to prawie zawsze mężczyźni, można stwierdzić, że pisarz raczej nie konstruuje charakterystyki wewnętrznej bohaterek, a jeśli nawet to robi, kobiecej psychologii można domyślać się pośrednio – na podstawie zachowania bądź wypowiedzi żeńskich postaci, w które jednak nie obfituje twórczość naszego pisarza.

 

113 [13; 41]

114 [13; 268]

115 [13; 270]

 

II. Funkcja kobiety w tekście literackim

 

W tym rozdziale wprowadzam podział na bohaterki znaczące i postacie marginalne, przy czym muszę zaznaczyć, iż jest to rozróżnienie nieścisłe. Za „bohaterki znaczące” będę uważał to postaci z twórczości Stanisława Lema, którym poświęca on więcej uwagi (co przekłada się bezpośrednio na ilość odnoszącego się do nich tekstu). „Postacie marginalne” to

W tak przedstawionej twórczości niewiele miejsca pozostaje nie tylko dla spraw damsko-męskich, ale również Lem niewiele uwagi może poświęcić konkretnemu bohaterowi i jego charakterystyce. Kiedy weźmie się pod uwagę fakt, iż przeważająca większość Lemowych bohaterów to mężczyźni, a akcja rozgrywa się zazwyczaj z dala od zwyczajnego, ziemskiego środowiska i w oderwaniu od normalnych interpersonalnych kontaktów – wtedy można dojść do wniosku, że kobieta w książkach autora Solaris jest rzadkim zjawiskiem. Owszem, można uogólnić, że tak rzeczywiście jest, gdyż to właśnie rzadkość występowania kobiecych postaci pozwoliła mi na próbę syntezy, jak wygląda obraz kobiety w twórczości Stanisława Lema.

Kobieta opisywana jest z punktu widzenia mężczyzny. Po pierwsze dlatego, że omawiany pisarz jest płci męskiej, po drugie – gdyż narracja najczęściej prowadzona jest w pierwszej osobie przez bohaterów męskich, z którymi autor w znacznym stopniu się utożsamia.

 

 

171 [13; 214]

172 [13; 215]

Postać żeńska scharakteryzowana jest najpełniej, kiedy mamy do czynienia z powieścią ściśle realistyczną (czyli z Czasem nieutraconym), gdy bohaterka jest obiektem miłości oraz gdy pełni ważną rolę dla problemu naświetlanego w danym utworze. W przypadku kobiet pojawiających się sporadycznie możemy odnaleźć w tekście tylko te ich cechy, które służą Lemowi do konkretyzacji świata przedstawionego, do prowadzenia fabuły, ubarwienia narracji itd. Bez względu na to, jak wiele uwagi poświęca nasz pisarz danej bohaterce, i tak pełni ona rolę instrumentalną dla jakiejś warstwy dzieła literackiego.

Konstruując postać kobiecą, Stanisław Lem praktycznie pomija jej psychologię i raczej skupia się na jej wyglądzie i czynnościach. Z kolei, charakterystyka zewnętrzna żeńskich postaci zależy od ich roli w tekście – jeśli jest to osoba darzona przez męskiego bohatera uczuciem lub bardziej subtelnym pociągiem erotycznym, jej opis staje się pełniejszy, bardziej poetycki i nawet wysublimowany. W przypadku mniej znaczących postaci, liczą się tylko te cechy wyglądu, które pełnią w utworze funkcję alegoryczną. Lem, u którego opisy kobiet są zazwyczaj proste (czy nawet surowe) i najbliższe stylistyce naturalizmu, czasami staje się wręcz makabryczny i ordynarny. Wynikać to może z postrzegania ludzkiej cielesności z punktu widzenia biologizmu oraz przez wstręt do nagości, a szczególnie do ludzkich genitaliów.

O ile miłość przedstawiana jest jako coś pięknego, a erotyka jako taka sfera ludzkiego życia, która jest objęta tabu, lecz mimo wszystko pociąga – o tyle seks ukazany jest jako czynność z jednej strony ohydna, a z drugiej hańbiąca i śmieszna.

Reasumując, obraz kobiety, jaki wyłania się z twórczości Lema, jest bardzo zróżnicowany, chociaż nigdy nie jest pełny; wręcz przeciwnie – jest powierzchowny. Ale to już wynika z celów, jakie ten pisarz postawił przed tworzoną przez siebie literaturą.

 

Bibliografia w przypisach

 

  1. Stanisław Lem:

    1. Bomba megabitowa, Kraków 1999.

    2. Cyberiada, posłowie J. Jarzębski, Kraków 2001.

    3. Czas nieutracony, Kraków 1957.

    4. Dialogi, Kraków 1984.

    5. Doskonała próżnia. Wielkość urojona, Kraków 1974.

    6. Dyktanda czyli…, Kraków 2001.

    7. Dzienniki gwiazdowe, [wydanie rozszerzone], Kraków 1982.

    8. Fiasko, Kraków 1987.

    9. Golem XIV, Kraków 1981.

    10. Kongres futurologiczny. Maska, Kraków 1983.

    11. Listy albo opór materii, wybór i opracowanie: Jerzy Jarzębski, Kraków 2002.

    12. Obłok Magellana, Warszawa 1967.

    13. Opowieści o pilocie Pirxie, Kraków 1999.

    14. Ostatnia podróż Ijona Tichego, „Playboy. Edycja polska”, 1999, nr 5.

    15. Pamiętnik znaleziony w wannie, Warszawa 1997.

    16. Pokój na Ziemi, Kraków 1987.

    17. Powrót z gwiazd, Warszawa 1994.

    18. Powtórka, Warszawa 1979.

    19. Solaris. „Niezwyciężony”, Kraków 1986.

    20. Śledztwo. Katar, Kraków 1982.

    21. S. Lem, T. Fiałkowski, Świat na krawędzi, Kraków 2000.

    22. S. Lem, S. Bereś, Tako rzecze… Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków 2002.

    23. Wizja lokalna, Kraków 1982.

    24. www.lem.pl [internetowa strona Stanisława Lema]

    25. Wysoki Zamek. Wiersze młodzieńcze, Kraków 1975.

    26. S. Lem, J. Gondowicz, Wywiad „Playboya”: Stanisław Lem, „Playboy. Edycja polska”, 2000, nr 8.

    27. Zagadka. Opowiadania t. I, Warszawa 1996.

     

  2. Inni autorzy

E. Balczerzak, Stanisław Lem, Warszawa 1973.

K. Budrowska, Kobieta i stereotypy. Obraz kobiety w prozie polskiej po roku 1989, Białystok 2000.

M. Janion, Kobiety i duch inności, Warszawa 1996.

J. Jarzębski [wybór i opracowanie], Lem w oczach krytyki światowej, Kraków 1989.

J. Jarzębski, Wszechświat Lema, Kraków 2002.

A. Nasiłowska [red.], Ciało i tekst. Feminizm w literaturoznawstwie – antologia szkiców, Warszawa 2001.

R. Nycz, Tekstowy świat. Poststrukturalizm a wiedza o literaturze, Kraków 2000.

A. Smuszkiewicz, Stanisław Lem, Poznań 1995.

A. Stoff, Lem i inni. Szkice o polskiej science fiction, Bydgoszcz 1990.

A. Stoff, Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema, Warszawa 1983.

M. Szpakowska, Dyskusje ze Stanisławem Lemem, Warszawa 1997.

K. Ślęczka, Feminizm. Ideologie i koncepcje społeczne współczesnego feminizmu, Katowice 1999.