Stanisław Lem uprawiał beletrystykę, eseje, apokryfy (książki o nieistniejących książkach) oraz narzekania na krytyków. Jeden z najbardziej popularnych, wydawanych na całym świecie pisarzy, często ubolewał, że krytyka literacka nie potrafi go ani właściwie docenić, ani nawet odpowiednio zaklasyfikować. Oczywiście po obu stronach żelaznej kurtyny pojawiało się mnóstwo entuzjastycznych recenzji i kompetentnych artykułów, jak choćby obszerne publikacje w „The New York Times Book Review”. Brakowało Lemowi jednak ujęć syntetycznych, które potrafiłyby spiąć klamrą poszczególne utwory i przedstawić uniwersalne atrybuty jego twórczości. Wiedza i erudycja autora, który „na kształt intelektualnego buldożera ryje z zadziwiająca łatwością wszelkie możliwe tereny poznania”1, deprymowały większość potencjalnych lemologów, humanistów z wykształcenia. Ponadto recepcję Lema często utrudniała stygmatyzująca etykietka science fiction, w najlepszym razie tylko częściowo odzwierciedlająca ładunek myślowy jego książek.
Chloryan Teorycy Klapostoł, czyli jeden z bohaterów „Bajki o trzech maszynach opowiadających króla Genialona” z „Cyberiady”, stanowi pełen gorzkiej ironii autoportret pisarza-myśliciela2, kompletnie niedocenianego przez współczesnych mu odbiorców. Nieszczęsny Klapostoł płodzi „absolutem tchnące”, genialne arcydzieła, docierające do samej istoty rzeczy. Po wydaniu pierwszej proroczej książki filozof jest przekonany, że powitają go rozentuzjazmowane tłumy:
Gdy praca owa ukazała się własnym moim nakładem, wybiegłem co rychlej na ulicę, tego pewien, iż lud mię zaraz na barkach swych uniesie, kwiatami uwieńczy i złotem obsypie, aliści nawet cybernardyn kulawy mnie nie pochwalił.
Jak przystało na prawdziwego mędrca, Klapostoł początkowo przyjmuje niepowodzenia z filozoficznym spokojem:
– Przyjdzie jeszcze czas mój! – rzekłem sobie. – Nie może to być, aby ktoś jak groch sypał prawdy ostateczne dniem i nocą, aż blask Poznania od nich bucha Ultymatywnego – i nic! Przyjdzie rozgłos, przyjdzie sława, tron z kości słoniowej, tytuł Myślęgi Pierwszego, miłość ludów, ukojenie w ciszy sadu, własna szkoła, uczniowie kochający i wiwatujący tłum!
Niezrażony Klapostoł produkuje kolejne otchłanne dzieła, które jednak pozostają całkowicie przemilczane. W miarę upływu lat zaczyna w nim narastać uzasadnione rozgoryczenie i zniechęcenie. Wszelkie splendory i zaszczyty zgarniają królewscy faworyci, a publiczność gustuje w ich miałkich i bezwartościowych utworach:
Bywało, nakupię sobie dzieł a pism myślantów, co rozkoszy a bogactw zażywają, aby dowiedzieć się, co też tam za treści. Były to dzieła o różnicy między przodkiem a tyłkiem, o budowie cudnej tronu monarszego, jego poręczach słodkich i nogach sprawiedliwych, traktaty o polerowaniu wdzięków, opisy szczegółowe tego i owego, przy czym nikt tam sam siebie wcale nie chwalił, wszelako tak już to się jakoś składało, że Struncel podziwiał Paciora, a Pacior – Struncla, obaj hołdami przez Logarytów zasypywani.
Ciekawi jesteście, jak zakończyła się kariera Chloryana Teorycego? Stanisław Lem napisał „Bajkę o trzech maszynach opowiadających króla Genialona” na początku lat sześćdziesiątych, u progu światowej sławy: jego książki wydano w czterdziestu językach w łącznym nakładzie ponad trzydziestu milionów egzemplarzy. Pół wieku później Google uhonorowała pisarza opartym na motywach „Cyberiady”, interaktywnym Doodle, który zachwycił rzesze fanów na całym świecie.
1. S. Bereś, Uniwersum Stanisława Lema, „Odra” 1980, nr 3
2. Teorycy Klapostoł to w 60% ja sam, proszę Pana, tznaczy moja sytuacja „generalnego zapoznania” („Sława i Fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, str. 49)