UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Serwis lem.pl używa informacji zapisanych za pomocą cookies (tzw. „ciasteczek”) w celach statystycznych oraz w celu dostosowania do indywidualnych potrzeb użytkowników. Ustawienia dotyczące cookies można zmienić w Twojej przeglądarce internetowej. Korzystanie z niniejszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci końcowego urządzenia. Pliki cookies stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika i przeznaczone są do korzystania z serwisu lem.pl

1 1 1 1 1 Rating 5.00 (4 Votes)

Spis treści


Można spytać o temat pracy magisterskiej?

Pisałem teoretyczną pracę o anizotropii momentu dipolowego promieniowania tła. Chodzi mniej więcej o to, że z wszystkich stron dochodzi do nas promieniowanie tła, będące echem po Wielkim Wybuchu. Początkowo uważano, że to promieniowanie jest izotropowe, czyli że z wszystkich stron dochodzi do nas dokładnie takie samo. W czasach moich studiów pojawiły się pierwsze przypuszczenia, że jednak są pewne różnice. Z jednej strony to promieniowanie dociera trochę silniejsze, z drugiej słabsze. W swojej pracy zastanawiałem się nad tym, jak to interpretować i jak na przykład odróżnić to, co jest własnością samego promieniowania od tego, co wynika z naszego ruchu. W tej chwili moje rozważania nie mają większej wartości, od tego czasu fizyka poszła naprzód, odpowiedziała na wiele pytań, które sobie stawiano parenaście lat temu, za to oczywiście jak zwykle pojawiły się następne.

Trochę to przypomina lemowski „Głos Pana” - wsłuchiwanie się w echo wszechświata i szukanie w nim prawidłowości, teorie w końcu okazują się fałszywe, ale jednak przynoszą nowe odkrycia...

Wiem, że mój ojciec wielokrotnie mówił, że ze swojego dorobku najbardziej sobie ceni „Cyberiadę”, ale ja podziwiam właśnie „Głos Pana”. On nie miał wykształcenia fizycznego, a przecież bardzo dokładnie opisał to, jak dziwnymi zygzakami, od przypadku do przypadku, fizyka posuwa się naprzód. Ciągle zresztą mam nadzieję, że pomysł rejestracji neutrin zarysowany w „Głosie Pana” kiedyś się sprawdzi, astrofizycy zaczną je rejestrować i... coś tam odkryją. Ale to pewnie znowu będzie jak w „Głosie Pana”, przybędzie trochę wiedzy, ale jednak pytań będzie więcej niż odpowiedzi.

Jako wielbiciel Lema zazdroszczę Panu tego, że mógł Pan pytać go o różne sekrety jego prozy - czy pytał go pan na przykład kiedyś, co to są sepulki?

Wielokrotnie zadawałem takie pytania i ojciec był ze mną zwykle bardzo szczery. Jeśli czegoś sam nie wiedział, to po prostu bez ogródek odpowiadał: „nie mam zielonego pojęcia”. W przypadku sepulek tak właśnie było, ojciec pilnował swoich tłumaczy, żeby tłumaczyli słowo „sepulki” tak, żeby w innych językach nie budziło skojarzeń z czymkolwiek. Raz pewien wielbiciel podarował ojcu obraz przedstawiający, jak twierdził, sepulkę. Ojciec był rozczarowany i powiedział, że sepulka wcale tak nie wygląda. Przyjrzałem się temu obrazowi dokładnie, żeby wiedzieć przynajmniej, czym sepulki na sto procent nie są - otóż na pewno nie przypominają żaglówek, bo obraz przedstawiał łódź pod pełnymi żaglami.

Jako wielbiciel Lema mam jednak więcej takich pytań - która teoria solarystyki jest prawdziwa? Kto tak naprawdę jest winowajcą w „Śledztwie”...?

Muszę pana jednak rozczarować, bo nie mam w tej materii jakiejś wiedzy wykraczającej poza ogólnodostępną. Jeszcze w tej fazie, w której dzieci zadają mnóstwo pytań, mój ojciec przyzwyczaił się do udzielania odpowiedzi typu: „tu masz książkę, w niej to jest wyjaśnione”. Ja potem czułem się nie do końca usatysfakcjonowany tym, co w tej książce wyczytałem, często wydawało mi się, że tak naprawdę pytałem przecież o coś innego - ale godziłem się, że skoro ojciec powiedział, że to jest właściwa odpowiedź, to tak widocznie było.
Otóż kiedy zacząłem się interesować jego prozą, ojciec udzielił już tylu wywiadów, w których odpowiadał na takie pytania, że po prostu mnie do nich odsyłał.
O „Śledztwo” ojca rzeczywiście pytałem, bo z kolei męczyli mnie koledzy ze szkoły - co to za kryminał, w którym nic się nie wyjaśnia w zakończeniu? Wiem więc, że prawdziwym sprawcą jest po prostu zbieg okoliczności taki sam jak w „Katarze”, tyle że bohaterom „Kataru” udało się go zdemaskować, a bohaterom „Śledztwa” nie.
Tylko że to nie jest jakaś specjalna wiedza udostępniona przez ojca tylko dla mnie, ja to wiem z wywiadów, do których mnie w takiej sytuacji odsyłał.