Bajka o trzech maszynach opowiadających króla Genialona

Cyberiad_English_Penguin_2014Trurl na zamówienie zdziwaczałego króla Genialona konstruuje trzy maszyny opowiadające, które odegrają rolę baśniowej Szecherezady, dostarczając rozrywki swojemu okrutnemu władcy. Groteskowe, iskrzące humorem opowieści, stylizowane na „Księgę tysiąca i jednej nocy”, mają wielowarstwową strukturę, kompozycję szkatułkową i obfitują w zaszyfrowane tropy, aluzje, literackie odniesienia oraz naukowe hipotezy. Bohaterem jednej z nich stał się sam Karol Marks, ukryty przed cenzurą pod postacią Malapucyusza Chałosa1. Skutkiem wdrożenia w życie jego utopijnych społecznych koncepcji w państwie robotów były „pożoga, mogiła, ogólne bezprądzie, dewatyzacja i kompletny spadek napięcia życiowego”.

W istocie bowiem na Początku był jeno Mrok Ciemnawy, a w tym Mroku – Magnetyczność, co atomy pokręcała, a do skutku, bo gdy stukał atom w atom, wirując, Praprąd powstał i z nim Światłość Pierwsza… z czego gwiazdy zapłonęły, planety się ostudziły i w głębinach ich Pramasze, całkiem drobniuchne, a z nich Pramaszynki, a z nich Maszyny Prymitywne od tchnienia Statystyki Świętej powstały. Nie umiały jeszcze rachować, jeno trzy po trzy i ni w pięć, ni w dziewięć, a potem, dzięki Ewolucji Naturalnej, już piąte przez dziesiąte, aż narodziły się z nich Multistaty i Omnistaty, a z tych ostatnich powstał Małporobot, a z niego już praojciec nasz, Automatus Sapiens…

Były potem roboty jaskiniowe, później pastewne, a gdy rozmnożyły się, powstały państwa. Starożytne roboty wytwarzały elektryczność życiodajną sposobem ręcznym, przez pocieranie, w wielkim trudzie. Każdy feudał miał ci drużynę wojów, a wojowie mieli kmieciów, i pocierali jedni drugich hierarchicznie, z nizin w górę społeczną, a w miarę sił. I zamieniła trud ręczny maszyna, kiedy Kondzioł Symfilak wymyślił pocieraczkę, a potem Krupon z Parezy – żerdkę do ściągania piorunów. W ten sposób rozpoczęła się epoka bateryjna, sroga dla wszystkich, co własnych majętności akumulatorowych nie posiadali i los ich był zależny od niebios, bo przy pogodzie, bez baterii, nie mogąc chmur doić, wat do wata żebraniną ciułać musieli. Ciężko było podówczas, bo kto przestawał się nacierać czy chmury doić, wnet ginął marnie z całkowitego wyładowania.

I pojawił się wówczas uczeniec z piekła rodem, kombinator-intelektualista-usprawniacz, któremu za młodu, wskutek interwencji szatańskich, nikt łba na drobne kawaluchy nie roztrzaskał, i jął ów wykładać i przedkładać, że sposoby połączenia elektrycznego tradycyjne, to jest równoległe, na nic są zgoła i że łączyć się trza w myśl nowych schematów jego, a to szeregowo. Gdy się bowiem w szeregu jeden potrze, zaraz innych, najdalszych nawet zasili i prądem będzie tryskać każdy robot aż po górne bezpieczniki w nosie. A tak przedstawiał swoje plany i takie elektraje ukazywał, że odłączono dawne obwody ksobnie równoległe i elektrotechnikę Chałosową w życie wprowadzono.


1. Jak pisze sam autor w listach do swojego amerykańskiego tłumacza, Michaela Kandla: „Malapucyusz Chałos to jest rodzaj wcielenia Marksa… Malapucjusza rozumiem jako popsujmastra, co przypuszczam pochodzi od MALAPARTEGO, czyli przeciwieństwa BUONAPARTEGO, z pseudo­łacińskim przyrostkiem (CJUSZ)”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *